Rozdział 3

301 20 6
                                    


Tempo pracy Draco znacznie zwolniło. Owszem, Pandora zamieściła mnóstwo informacji – szczególnie dotyczących Nagini i zmiany atmosfery pod wpływem jej towarzystwa – ale jednocześnie nie zauważała, że wszystkie notatki odnoszą się do emocjonalnych lęków, a nie faktów, którymi Malfoy mógł posiłkować się w trakcie analiz. Pierwotnie wydawało mu się to naturalne. Kiedy chodziło o Voldemorta sam miał raczej więcej niż mniej bojaźliwych odruchów, jednak w trakcie ponownego czytania pamiętników, jej strach stał się klarowny i wpływał na jakość wynurzeń naukowych. Kiedy kartkował kolejny zeszyt, nie natrafiał już na nowe informacje. Wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że widzi je już po raz dziesiąty. Może setny. Zastanawiał się nawet, czy nie dać pamiętników Potterowi albo przynajmniej nie poprosić o analizowanie ich razem. Szczególnie, że czasami świeże oko było potrzebne podczas czytania w kółko tego samego źródła. Może czegoś nie widzi, bo przeglądał te notatki już zbyt wiele razy?

Zatrzymał się na rysunku Nagini, który przedstawiał całkiem autentyczny obraz jej postaci. Na dole zaś widniał krótki opis:

Wszechogarniające zimno, porównywalne do tego, z jakim człowiek się mierzy podczas przebywania wśród dementorów. Gęsia skórka. Płytki oddech. Chęć ucieczki. Jednoczesna fascynacja z chęcią dotknięcia jej skóry i powąchania. Szczególnie dziwny fakt, że ma się ochotę ją chronić ze względów estetycznych, choć fizycznie raczej towarzyszą nudności.

Przedstawiała obraz, w którym człowiek zostaje, czy tego chce czy nie, przyciągany. Po kilku godzinach rozkładania tych danych na czynniki pierwsze doszedł do wniosku, że wszystko sprowadzało się do harmonii energetycznej w przestrzeni. Inaczej mówiąc, do homeostazy. Draco nie miał na ten temat wiedzy, ale dotarcie do konkretnego wniosku powodowało rozszerzenie perspektywy. Zawsze może szukać odpowiednich informacji w bibliotekach. Jednak publiczne biblioteki magiczne nie uwzględniały artykułów naukowych, do których potrzebował dostępu. Takie zbiory mógł odnaleźć albo w Hogwarcie, albo w Ministerstwie Nauki, a był prawie przekonany, że bez towarzystwa Pottera nie ma szans postawić tam choćby małego palca od stopy.

Cichy świst przeszył wieczorne powietrze, które wpadało do jego prowizorycznego pokoju przez otwarte okno, co zupełnie zignorował. Dopiero przytłumione głosy, które dotarły do niego z dołu sprawiły, że wyrwał się znad pamiętnika Pandory i otworzył drzwi.

– Draco, kochanie, pan Potter do ciebie przyszedł – powiedziała matka, wchodząc na szczyt schodów i prowadząc go na górę. Chłopak miał na sobie ogromne mugolskie ubrania. Jego ciało w nich praktycznie pływało. Wyglądał pokracznie, ale Draco pomyślał, że to mu pasuje.

– Wystarczy Harry, naprawdę – oponował cicho, wchodząc za Narcyzą i uśmiechnął się zwycięsko do Draco, kiedy stanął tuż przed nim.

– Może herbaty?

– Mamo, poradzę sobie z ugoszczeniem Pottera, nie musisz się martwić – powiedział, starając się nie zdradzić własnego dyskomfortu.

– Dobrze, dobrze... – Narcyza pomachała ręką i wróciła na dół, przesyłając synowi wzrokiem coś w stylu: „tylko żadnych numerów, młody człowieku". Tylko matki potrafią przekazać aż tyle jednym spojrzeniem. Malfoy otworzył drzwi na oścież i zaprosił Pottera gestem do swojej sypialni. Na biurku dalej leżał otwarty pamiętnik Pandory.

– Widzę, że jesteś oddany swojej pracy – zauważył Harry, patrząc z niedowierzaniem na zaklęte świece, które kołysały się w powietrzu tak, jak w Hogwarcie, by oświetlać określone miejsca, mimo że słońce jeszcze do końca nie zaszło.

– Powiedzmy, że nie mam nic innego do roboty. Pansy i Blaise wyjechali na wakacje, nie wrócą do końca sierpnia – wyjaśnił, próbując odsunąć notatki na tyle, by mogli podejść do biurka. – Co się tak szczerzyłeś wcześniej?

Decyzje podjęte z miłości I | DRARRY |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz