Rozdział 6

218 28 4
                                    


Rozdzielili się późnym wieczorem, a wychodząc z łazienki blondyn jeszcze raz obiecał Marcie, że do niej wróci. Głos zaszedł mu dziwną chrypką, więc Harry zastanawiał się, czy przypadkiem ich wypad do Komnaty tajemnic nie wywołał przeziębienia. Wolał przetwarzać to zagadnienie niż fakt, że jeszcze niedawno ich twarze były tak blisko siebie, że niemal stykali się nosami. To nie był pierwszy raz. Harry doskonale pamiętał momenty z dzieciństwa, kiedy skakali sobie do gardeł. Tym razem jednak zabrakło ogólnej szarpaniny, a nerwowość zamieniła się we frustrację. Ogólne rozedrganie postanowił zwalić na zmęczenie i usiadł w fotelu purpurowego pokoju wspólnego, po czym odchylił głowę mocno w tył. Wpatrywał się przez chwilę w zachmurzone niebo.

Z łomotem kałamarzy i szelestem pergaminów usiadła przed nim Hermiona. Zajęła prawie całą kanapę, rozkładając nogi w poprzek poduch mebla i zmierzyła wzrokiem sylwetkę gryfona, jakby go nie poznawała. Harry też miał wrażenie, że po ostatnich kilku godzinach z Malfoyem jest inną osobą.

– Ducha zobaczyłeś? – spytała po mugolsku, doskonale wiedząc, że kto jak kto, ale on zrozumie co ma na myśli. Chłopak prychnął, ściągając mięśnie i przechylając głowę na oparciu fotela. Milczał przez chwilę, zbierając myśli.

– Czasami mam wrażenie, że go znam, wiesz? A potem robi coś nieoczekiwanego albo mówi coś, czego się nie spodziewam. I jestem zdezorientowany nawet tym, jak sam reaguję. – wyznał cicho. – Czy to nie dziwne?

Hermiona wyglądała, jakby doskonale wiedziała o czym mówi. Nie była jednak przekonana, o kogo chodzi, więc zmarszczyła brwi i bezgłośnie zapytała: „Malfoy?". Harry przytaknął niechętnie, zdając sobie sprawę, że nawet nie może skłamać. W końcu z nikim innym nie przebywa oprócz swoich przyjaciół i ślizgona w rzeczy samej. Dziewczyna złapała za pióro, rozkładając czysty pergamin na kolanach.

– Tak, to dziwne. Masz coś konkretnego na myśli?

Co miał jej powiedzieć? „Hej, Malfoy i ja przed chwilą prawie się pocałowaliśmy i nawet nie wiem jak to się stało"? Brzmiało co najmniej jak kłamstwo, a już na pewno jak wymysł fantazji.

– Znam jego przeszłość. Wiem, że narobił głupot. Jednak za każdym razem zaskakuje mnie fakt, że on również zdaje sobie z tego sprawę. Czy nie powinien... Być tym samym pretensjonalnym gnojkiem co zwykle i nie przyznawać się do własnych błędów? – zapytał, czując jak wzbiera w nim jakiś dziwny rodzaj gniewu, którego źródła nie potrafił określić. Czuł jednak przepływ energii, który manifestował się poprzez dreszcz na plecach. Hermiona patrzyła tępo na przyjaciela.

– Jesteś zły, bo Malfoy przyznaje się do własnych błędów? – zapytała niepewnie. Harry sapnął.

– Chodzi o to, że nie jest w tym sobą. Ma wyrzuty sumienia, a powinien...

– Mieć pretensje do całego świata, tylko nie do siebie? – dokończyła, a na jej twarzy już igrał uśmiech. – Wydaje mi się, że jest na to nieco za bystry. A wierz mi, nie jest mi łatwo mówić, że Malfoy ma olej w głowie.

Przesunął palcami po skroniach, czując jak piecze go skóra na szyi.

– Denerwuje mnie.

Dziewczyna nie wyglądała na przekonaną.

– Masz obsesję. Po prostu odpuść. Chyba, że potrzebujesz skupiać się na kimś, żeby przetrwać ostatni rok w Hogwarcie.

Zaśmiali się do siebie, czując jak atmosfera znacząco się rozluźnia, kiedy do pomieszczenia wszedł Ron razem z Deanem i Seamusem. Wyglądali na tak samo roześmianych, jednak szybko wszystko zmieniło swój pierwotny bieg. Hermiona znów się wyprostowała, jakby przyłapana na gorącym uczynku, a Ron zacisnął pięści, wpatrując się w Harry'ego, niczym w najgorszego wroga. Wspomnienia z ich podróży wpadły w jego umysł niechcianą falą, bo chłopak znał ten wzrok przyjaciela.

Decyzje podjęte z miłości I | DRARRY |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz