Nazwał go po imieniu. Cholernie dziwne, biorąc pod uwagę całość ich relacji, która nie powinna mieć nic wspólnego z byciem przyjaciółmi. W zasadzie nadal nimi nie byli, a jednak to się stało. Imię Harry'ego zatańczyło na ustach Malfoya po dwóch tygodniach zachowywania się wobec siebie jak ludzie. Czy nie powinna zapalić się jakaś czerwona lampka, której blaskowi towarzyszyłby dźwięk alarmu? Nawet jeżeli w jego głowie pojawiły się podobne skojarzenia, to zaraz obok nich padały słowa wyrażające zaciekawienie. Imię Harry'ego brzmiało wyjątkowo ładnie, kiedy wymawiał je z ekscytacją Draco Malfoy.
Postanowił trzymać język za zębami, ponieważ nie miał pewności, czy nie rozpoczął tego trendu. Czy przypadkiem nie nazwał Malfoya po imieniu, kiedy przedstawiali plan przed Kingsleyem? Miał w głowie takie wspomnienie i jakoś nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to jego sprawka. Jego wina.
– Harry, podasz mi stokrotkę? – poprosiła Luna, a chłopak bezwiednie sięgnął po zerwany wcześniej kwiatuszek. Blondynka właśnie tworzyła wianek dla Ginny. Siedzieli całą szóstką na ogromnym kocu – Harry, Luna i Ginny skumulowani na jego rogu, a Ron, Hermiona i Neville pozajmowali więcej miejsca, rozłożeni niczym placki. Sierpniowy wiatr rozwiewał im włosy. Kolejno podawali sobie karteczkę, na której Ginny zapisała swoje pytanie.
Które z was wraca do Hogwartu i zamierza pisać mi listy ze wszystkimi plotkami?
Ron przewrócił oczami.
– Ja – powiedziała natychmiast Hermiona. Poniekąd była to zaskakująca wiadomość, a z drugiej wcale nie była niczym niezwykłym.
– Kingsley cię puści? Jesteś teraz przecież jego przydupasem numer jeden – zauważyła swoim spokojnym głosem Luna, kiedy Harry sięgał po kolejną stokrotkę.
– Już z nim o tym rozmawiałam. Potrzebuję do pracy Owutemów – wzruszyła ramionami i objęła rękoma zgięte kolana. Neville zaś westchnął.
– Gdybym był na waszym miejscu, już nigdy więcej nie postawiłbym nogi w szkole.
– Poważnie? – zapytał Harry, podając Lunie kwiatka. – Przecież to jak powrót do domu.
Dziewczyna pokręciła głową, na znak, że już wystarczy stokrotek. Układała różne warianty wianka na włosach rudowłosej przyjaciółki, która przyglądała się jej z rozanielonym wyrazem twarzy.
– Powrót do zniszczonego domu – przypomniał młodszy chłopak, drapiąc się po czole. Chyba chodził po nim komar. – Nie wiem jakim cudem McGonagall tak szybko odbudowała szkołę.
– Nie odbudowała – powiedział Ron. Cała piątka wbiła w niego swoje spojrzenia. – No co, taka prawda. Gadałem z Aurorami, którzy nadal działają na rzecz odbudowy szkoły i Zamek nie jest w pełni gotowy na przyjęcie studentów. Otwarte zostały najważniejsze miejsca, ale choćby wieża Gryffindoru... No, ona tak jakby wisi w powietrzu. Nie odbudowano jeszcze jej podstaw.
Hermiona aż otworzyła usta.
– Ale zamierzają to dokończyć do końca sierpnia, prawda?
– Przekonasz się na miejscu – powiedział tajemniczo Ron, przesuwając palcem po nosie swojej dziewczyny. – W każdym razie, Ginny, ja też wracam.
Harry poruszył się nerwowo, wiedząc, że zaraz pytania padną w jego kierunku.
– A ty, Harry?
Nie mylił się.
– Jeszcze nie wiem.
Myślał o tym już od jakiegoś czasu, bo biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw, argumenty przeważały za tymi pierwszymi. Jednak nie mógł oprzeć się wrażeniu, że przez pracę przy horkruksach nie mógł już myśleć zupełnie samodzielnie. Musiał brać pod uwagę zdanie pewnego szkodliwego ślizgona.
CZYTASZ
Decyzje podjęte z miłości I | DRARRY |
FanficPo wojnie życie Draco Malfoya nadal ustalane jest przez rodziców - nawet, gdy Lucjusz gnije w Azkabanie. Po rozprawie Harry Potter oddaje mu różdżkę i proponuje pracę w Ministerstwie. Teddy Lupin potrzebuje rodziny, a dzięki temu chłopcy zauważają i...