Rozdział 27

26 3 0
                                    

Otworzyłem drzwi od domu. Zdjąłem swoją marynarkę i powiesiłem na wieszak. Victor zrobił podobnie z kurtką.

- C'est toi Mike? - usłyszałem z kuchni głos Elise.

- Tak to ja...i mamy gościa.

Elise weszła do salonu. Ubrana w żółtą koszulkę na ramiączka i jeansowe spodenki. Włosy miała luźno spięte z tyłu.

- Oh...bonjour. - zwróciła się to Victora.

- Elise, to jest Victor. Mój kumpel z armii. Victor, to jest właśnie Elise.

- Miło mi cię poznać Elise. - wtedy uścisnął jej dłoń i się uśmiechnął.

- Wzajemnie, Victorze. Zrobiłam kolację, dołączysz do nas?

- Nie chce się narzucać.

- Ależ skąd...chodź Victor. Elise świetnie gotuje.

- No staram się. - uśmiechnęła się Elise.

Wtedy Victor usiadł z nami do stołu. Elise zrobiła pieczeń, której to przepis podarowała jej moja mama. Gdy tylko wziąłem kawałek do ust, to nie mogłem znaleść słów na opisanie tego wspaniałego smaku.

- To...dawno przyjechałeś? - spytała.

- Jakiś czas temu.

- A twoja narzeczona? - spytała Elise, a ja widziałem jak Vic znowu się spina i zaciska ręce. Dałem Elise porozumiewawcze spojrzenie.

- Lara odeszła.

- Oh, przykro mi, nie wiedziałam.

- Nie szkodzi. Jak mówią było minęło. Muszę jakoś to znieść.

- Jeśli potrzeba, to wiesz że ci pomożemy.

- Nie chcę żadnej pomocy. - powiedział trochę oschle.

- Victor.

- Wybacz po prostu...poradzę sobie.

- Jasne stary.

- Powiedzcie mi lepiej...jak u was? Jak ci się udało, Elise zakochać się w kimś takim jak Mike? - Elise była zakłopotana. Pewnie przez użycie przez niego słowa "w kimś takim".

- Cóż...z początku było...świetnie. Potem trochę pokomplikowałam, ale ostatecznie wszystko idzie w dobrym kierunku.

- No to cieszę się. Nic tylko czekać na wasz ślub. - trochę się uśmiechnąłem. Elise nie miała pojęcia że planuje się oświadczyć. Elise była nieco zawstydzona.

- Może któregoś dnia. - powiedziałem, na co Elise uśmiechnęła się czule.

- Może przynajmniej będe na waszym ślubie skoro nie na swoim.

- Victor... - patrzyłem z żalem na niego. On był nieco zdenerwowany.

Po skończonej kolacji, Elise poszła pozmywać. Chciałem pójść za nią, ale zatrzymał mnie Victor.

- Elise jest...cudowna.

- Wiem...miałem naprawdę szczęście.

- To prawda. Miałeś. - po chwili dopowiedział. - Mike, to prawda co mówiłeś na spotkaniu?

- Że?

- Osoba która pomogła ci przejść przez traumę tego piekła...to Elise.

- Tak. Kiedy ją tylko poznałem, czułem coś czego nie spodziewałem się doświadczyć. Miłość.

- Znam to...

- Gdyby nie ona dalej bym miał koszmary i myślał o tym co było.

- A wiesz że ja dalej o tym myślę.

Odnaleźć równowagęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz