Rozdział 30

53 2 0
                                    

Przez resztę dnia byłem z Elise.
Odwiedzili ją rodzice gdy tylko się obudziła. Bardzo byli uradowani tym że z Elise już lepiej. Jej mama płakała podobnie jak ojciec. To był rozczulający moment. Na koniec jej rodzice przytulili też mnie i powiedzieli abym o nią dbał. Oczywiście im to obiecałem.

Moi rodzice też ją odwiedzili. Moja mama martwiła się o nią jakby to była jej rodzona córka. Zresztą tata podobnie. Byłem im za to wdzięczny.
Kiedy poszli Elise pojechała na badania rentgenowskie. W tym czasie przyszli Noah i Grace.

- Hej bracie...a gdzie Elise? - spytał Noah podjeżdżając do mnie z Grace na korytarzu.

- Ma badanie. Wiesz chcą sprawdzić czy wszystko ok.

- Rozumiem. I co? Byłeś u Vica?

- Tak. On żałuje, ja to widzę.

- A ty byś nie żałował. Wojna całkiem go zniszczyła. To i śmierć Lary.

- Tiaa...zaproponowałem mu pomoc. Jason powiedział mi że mu pomoże.

- To super...ale co dalej?

- Zaprosiłem go do domu weteranów. Irene zaoferowała mi też pomoc. To dobry start dla niego.

- Myślę że dobrze zrobiłeś. Może zrobił okropną rzecz, ale zasługuje na drugą szansę. - powiedziała Grace.

- Racja. Ale dzięki bogu że z Elise już dobrze. Nie wiem co by było gdybym ją stracił.

- Hej...już jest dobrze. Ona jest przy tobie. To najważniejsze.

- Właśnie. - dokończył Noah.

- Macie rację. Tak w sumie...dziękuje wam za to wszystko. Gdyby nie wy możliwe że nigdy bym jej nie poznał. Możliwe że nadal nie wiedziałbym co ze sobą zrobić.

- Mike...to też twoja zasługa. Twoja i Elise.

- Ale gdyby nie wy nie poleciałbym na Gran Canarię. Dziękuje wam za to wszystko. Jesteście dla mnie jak rodzina. I będe wam zawsze wdzięczny.

Wtedy razem się przytuliliśmy. Kocham tych ludzi. Czasem tak jest mimo że nie jesteś z pewnymi ludźmi spokrewniony to traktujesz ich jak rodzinę.

Po jakimś czasie wróciła Elise, a Noah i Grace razem ze mną dołączyli do niej na sali.

|||

Byłem w drodze do mojego mieszkania.
W sumie naszego mieszkania. Obok mnie siedział mój anioł. Od razu pomyślałem, że jest piękna i idealnie do niej pasuje to określenie. Cieszyłem się że wraca do domu.
Ogarnąłem tam pod jej nieobecność i przygotowałem jej niespodziankę. Mam nadzieję że jej się spodoba.
W końcu zaparkowałem auto w garażu.

- Wreszcie w domu. - powiedziała. Ja szybko pocałowałem ją w usta.

- A to za co?

- Tak po prostu. - ta uśmiechnęła się do mnie i wyszła z auta.

- Jestem padnięta. Chyba wezmę kąpiel.

- Chętnie ci w tym pomogę. - powiedziałem a ta spojrzała na mnie z zadziornym uśmiechem.

- Coś sugerujesz? - spytała lekko unosząc brew.

- Być może. - zaśmiałem się przy tym. W końcu otworzyłem jej drzwi. - Panie przodem.

Wpuściłem ją przy wejściu. Gdy weszła zamknąłem za sobą drzwi.

Usłyszałem głośne wzdychanie gdy dołączyłem do niej do salonu. Miała zakryte usta i patrzyła na wystrój dookoła.
Nie byle jaki. Panował półmrok. Na podłodze były płatki róż porozsypywane na kształt dużego serca. Na stole przygotowane wszystko do naszej romantycznej kolacji. Elise oniemiała widząc to.

- Mike...

- Wiem...starałem się. - cicho się zaśmiałem.

- Z jakiej to okazji? Chyba nie dlatego że wróciłam ze szpitala. - patrzyła ciekawym wzrokiem.

- No cóż...trochę też dlatego, a trochę... - cholera nie wiedziałem co mówić. Ręce trzymałem z tyłu a w nich ściskałem pewne pudełeczko.

- Mike?

- Dobrze...posłuchaj. Spędziliśmy razem tyle niesamowitych chwil i chciałbym, żeby było ich jeszcze więcej. Były też trudne momenty w których nadal byliśmy razem.
- widziałem jak Elise się rumieni.
- Kocham Cię tak bardzo, że nie potrafię znaleźć słów, które oddałyby to, co czuję.
- Elise uśmiechnęła się z emocji.

- Ja też Cię kocham, Mike. Jesteś dla mnie wyjątkowy. - dotknęła wtedy mojego policzka.

- Dziękuje bogu że się obudziłaś, gdyby nie to...to... - wtedy pocałowała mnie krótko.

- Jestem tutaj. I nigdy cię nie zostawię. Obiecałam ci to.

- Dobrze, zatem...ja jeszcze ci coś obiecam. Elise... - wtedy uklęknąłem na jedno kolano. Elise zakryła usta dłonią. - obiecuje że zawsze będe przy tobie i zawsze będe cię mocno kochał. Mój aniele, mój znaku z nieba.

- Mike...

- Elise, od dnia, kiedy cię poznałem, wiedziałem, że jesteś tą jedyną osobą, z którą chcę spędzić resztę mojego życia. Chciałbym Cię prosić o coś bardzo ważnego. - wtedy otworzyłem pudełeczko i pokazałem jej pierścionek zaręczynowy.
- Elise czy zostaniesz moją żoną?

Elise miała łzy w oczach. W końcu powiedziała.

- Mike, tak, tak, tak! - wtedy rzuciła się dosłownie na mnie i prawie się przewróciłem. Pocałowaliśmy się czule. W końcu nałożyłem jej pierścionek na palec. Zaśmiałem się.

- Naprawdę? - dopytałem.

- Tak, tak, tak! - uściskała mnie mocno.
- Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.

- Ja też, Elise. - przytuliłem ją jeszcze bardziej i znów pocałowałem. - Teraz wiem, że nasze życie razem będzie jeszcze lepsze niż dotychczas. Kocham cię.

- Ja ciebie też, Mike.

Odnaleźć równowagęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz