67. Nie tak śliczny jak mój mąż 🎤

154 8 0
                                    

Zbliżająca się wigilia. Wigilia inne niż wszystkie. To miała być wigilia, którą mieli całkowicie przygotować sami. Pierwszy raz musieli spędzić wigilię bez swoich rodzin, w swoim domu. To było bardzo dziwne uczucie, ale obaj szanowali decyzję Jay, chcieli jej dać czas, wiedzieli, że ta jeszcze nie do końca poradziła sobie z stratą córki.

Harry od kilku dni głowił się nad potrawami, za to Louis jeździł ogarniać ostatnie poprawki związane z albumem. W dodatku sam przesłuchał ich wspólnego utworu i był zdumiony, a za razem zachwycony efektem końcowym, który wywołał u niego wzruszenie.

Młodszy przez to, że często zostawał sam razem z Freddiem i pieskami, czuł się jak kura domowa, chociaż wiedział, że Louis nie robi tego specjalnie. Wiele czynności powoli zaczynało go przygnębiać i brakowało mu starej rutyny, chciał się oderwać i wyjść na samotny spacer, niestety nie mógł tego zrobić.

Do wigilii pozostały tylko dwa dni, a przy okazji Louis kończył oficjalnie nagrywanie albumu, który miał już zostać posłany dalej. Harry ostatni raz pozostał sam razem z urwisami, jednak to nie był jego dzień, szybko się irytował i poddawał.

Chciał zrobić sobie pożywniejsze śniadanie niż płatki z mlekiem czy też jakiś owoc, jednak spalił swoje tosty, a później stwierdził, że jego ostatnią deską ratunku będzie jogurt, który wypadł mu z dłoni i rozlał się na podłodze. Wtedy też wkurzył się i po prostu zabrał jabłko, a następnie zabrał się za przygotowywanie śniadania dla malca. Tam też pech, lekko przeciął się nożem, ale szybko zatamował krwawienie, używając plasterka Freddiego z jego ulubionymi postaciami.

Podczas, gdy chłopiec był zajęty swoim śniadaniem, ten chciał zacząć sprzątać salon. Chciał najpierw zabrać się za kominek, wytarł z niego kusz, jednak kosztem jeden ramki, która spadła... w ramce było zdjęcie Fizzy. To zamroziło jego serce i szybko rzucił tą czynność, wracając do chłopca.

Cieszył się, że ten potrafił bawić się sam. Mógł zostawić go bez większych wyrzutów sumienia, chciał iść rozwiesić pranie, które wstawił rano. Kolejny pech. Ustawił złą temperaturę i większość ubrań zmieniła swój rozmiar, wtedy to już kompletnie się wkurzył.

Rzucił materiałami i z trzaskiem drzwi wyszedł, udając się do sypialni. Usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach, nie miał na nic ochoty, miał dosyć. Był zmęczony, wkurzony i potrzebował chociaż odrobiny czułości, której i tak nie mógł otrzymać.

- Tata? - usłyszał cichy głos chłopca, na co lekko uniósł wzrok. - Co się stało, tato? - zapytał, idąc wolno w jego kierunku.

- Zdenerwowałem się, zaraz mi przejdzie - westchnął i spuścił wzrok z Freddiego.

- Dlaczego się zdenerwowałeś, tato?

- Mam zły dzień. Nic mi nie wychodzi, wiesz o co mi chodzi... um, jak ty próbujesz ułożyć najwyższą wieżę z kloców, to co się dzieje? - chciał jak najłagodniej wytłumaczyć najmłodszemu swój humor.

- Spada i nie jest już taka duża, a ja zaczynam płakać - powiedział i to bardzo szczerze. - Tobie też się popsuła wieża?

- W innym sensie. Mi się popsuła wieża emocjonalna, potrzebuje odpoczynku i samotności... a tatuś Lou przyjedzie dopiero wieczorem, kiedy będziesz już smacznie spać - westchnął ciężko, przymykając oczy.

- To niech tata idzie spać! Jak ja jestem zmęczony to zamykam oczka i idę spać. Tata też musi, bo tata jest zmęczony i Freddie każe ci iść spać! - uparł się, a Harry na ten gest uśmiechnął się.

Freddie nie otrzymał żadnej odpowiedzi, więc stwierdził, że najlepszym sposobem na poprawienie humoru swojemu tacie, będzie przytulenie go. Zrobił to, a Harry otrzymał otrzymanie serca i przy okazji rozkleił się, to było za dużo jak na jego humor, nie sądził, że własny prawie czteroletni syn będzie musiał go wysłuchiwać.

Between two singers → larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz