- Lou? - przetarł oczy i sennie obejrzał się po pomieszczeniu, z którego usłyszał głośną muzykę.
Nie była to taka zwykła muzyka, bo była to muzyka, którą słuchał Freddie. Zszedł z schodków i udał się w głąb dużego salonu w poszukiwaniu swojego męża i malucha, nie musiał się zbytnio wysilać, wyszedł zza progu i zauważył ich dwójkę.
Od razu na jego twarzy zagościł uśmiech. Jego dwa światy urządziły sobie niezłą imprezę i obaj energicznie tańczyli i śmiali się do piosenki „A ram sam sam" , cudowny widok dla oka, ich uśmiechy potrafiły dopełnić dzień.
Schował się w kącie i zaczął bardzo dokładnie obserwować chłopaków, Louis wyglądał na naprawdę wymęczonego, ale nadal dzielnie tańczącego, a Freddie energię posiadał cały dzień i w jego zabawie nigdy nie było przerwy. Chłopiec uwielbiał tańczyć i śpiewać, Harry dokładnie po kim miał to drugie, po swoim tacie.
Po kilku minutach muzyka się skończyła, a mały Freddie zaczął klaskać, chwilę później dołączył do niego Louis, a na samym końcu Harry wyszedł z swojej kryjówki i dołączył do ich dwójki.
- Brawo! - zaśmiał się, nadal klaskając i spoglądając na zaskoczonego Louisa. - Dobrze się spisałeś, kochanie - podszedł do niego i natychmiast złączył ich usta, które starszy odwzajemnił w tym samym momencie. - Dzień dobry, od której już tak balujecie?
- A powiem ci, że od samego rana. Nie chciałem cię budzić, bo wiem, że dzisiaj jedziesz na rozmowę o rolę - uśmiechnął się, przybliżając się do niego i złączył ich czoła. - Po za tym, spałeś tak uroczo, że nie mogłem cię obudzić, słodziaku - zaśmiał się, a Harry poczuł rumieńce na swoich policzkach. - Kocham cię
- Kocham cię też, Lou - cmoknął go i uklęknął przy młodszym, z nim też musiał się przywitać. - Cześć robalu, piątka! - wystawił swoją dłoń.
- Cześć tata Hazza! - zbił piątkę i zaczął się śmiać, przez co uśmiech na twarzy Harrego znacząco się powiększył.
Chwilę później starszy odwrócił się, aby po raz kolejny spojrzeć na swojego męża, który obserwował go z zaciekawieniem.
- Zaprowadzasz go na późniejszą godzinę do żłobka? - zapytał, wstając i podchodząc do niego.
- Doszliśmy do wniosku, że dzisiaj zrobimy sobie wspólny dzień - uśmiechnął się, obejmując Harrego w pasie. - Teraz cięgle ty się nim opiekowałeś, to w końcu czas na zmianę, nie? - dodał, uśmiechając się.
- Możliwe, ale nie narzekałem - stwierdził, zaczynając chichotać na ruchy starszego. - Co będziecie robić?
- Pójdziemy do lasu z psami, na plac zabaw, chcemy zrobić obiad, ale najpierw będziemy musieli jechać na zakupy, lodówka świeci pustkami, skarbie - pokiwał głową, śmiejąc się przy tym. Harry zrobił zaskoczoną minę, dawno nie widział Louis w kuchni i może lekko się tego obawiał.
- W takim razem, miłego dnia wam życzę - cmoknął go i uśmiechnął, pokazując dołeczki. - Będę musiał już iść się szykować, a tak bardzo mi się nie chce - jęknął, odchylając głowę do tyłu.
A Louis ucałował jego szyje kilkukrotnie, co wywołało więcej śmiechu z strony młodszego. Uwielbiał poranne pieszczoty, one zawsze miały to coś w sobie. Uwielbiał wydobywać uśmiech u najważniejszych osób w jego życiu, kochał i będzie kochać, bo szczęście jego rodziny było dla niego najważniejsze.
- Szybko minie, a jak wrócisz do domu to otrzymasz przepyszny obiad! - zapewnił dumnie, a chwilę później poczuł jak Harry się od niego odsuwa.
- Jak mi domu nie spalisz - zaśmiał się, odwracając się i jeszcze puszczając mu buziaka w powietrzu.
CZYTASZ
Between two singers → larry
FanficKiedy zespół One Direction odszedł na przerwę w ramach regeneracji i odpoczynku od zgiełku uciążliwej sławy, razem z nią w parze odeszły wspomnienia, marzenia, przyjaźnie i oni... dwójka zakochanych, główna atrakcja fanek i mediów. Najbardziej tajem...