rozdział 10

208 16 19
                                    

Wiem, dużo czasu minęło. Nie mam nic na swoja obronę. Przepraszam 😭

====

- Jesteś pewny, że dasz radę? - zapytała MJ z dobrze skrywanym niepokojem. Gdybym nie znał jakna wylot, to nigdy w życiu nie domyśliłbym się, że się martwi. - Możesz zostać w domu, a Stark niech się pierdoli.

Zaśmiałem się cicho.

- Spokojnie, jakoś dam radę. Nie będę uciekał jak ostatni tchórz.

- To nie jest tchórzostwo - oburzyła się od razu - dobrze wiesz, że...

- Wiem - przerwałem jej, kładąc ręce na jej ramionach. - Wiem, ale chce tam iść.

Kiwnęła głową, wzdychając cicho.

- Jakby coś się działo to dzwoń, wlezę tam nawet po murze - mruknęła, odwracając się w stronę kuchenki i chwyciła za czajnik, zalewając kawę.

- Tak jest - powiedziałem z uśmiechem, chociaż wcale nie było mi do śmiechu. Miałem nadzieję, że nie wydarzy się nic, co sprawi, że będę chciał dzwonić do MJ, chociaż po moim wczorajszym ataku paniki, obawiałem się, że Stark nie będzie musiał nawet nic mówić, żebym spanikował jak małe dziecko. Musiałem się opanować, albo wszsystko się wyda. Nie chciałem, żeby zorientował się kim jestem, a wiedziałem, że jest cholernie inteligentny. Jeśli będę panikował w ten sam sposób, szybko połączy kropki.

Już parę godzin później stałem przed oszklonym wieżowcem, zastanawiajac się, jak do cholery mam dać radę tam wejść i nie spanikować. Wdech. Wydech. Dasz radę Parker, nie z takimi rzeczami sobie radziłeś. Odetchnąłem jeszcze raz głęboko, próbując uspokoić galopujące serce i ruszyłem do przodu. Nie chciałem być mu nic winny i nie obchodziło mnie, że wydanie takich pieniędzy, to dla niego kaszka z mleczkiem. Nie potrzebowałem jego fałszywej pomocy podszytej poczuciem winy. Nie chciałem, żeby myślał, że w taki sposób może cokolwiek naprawić. Gówno naprawił.

Szybko zorientowałem się, że chyba wpadłem w zbyt bojowy nastrój, bo ochroniarz zaczął zerkać na mnie podejrzliwie, a recepcjonistka wyprostowała się, patrząc na mnie uważnie. Brawo, Peter. Wspaniełe pierwsze wrażenie. Teraz wyglądasz jak jakiś zdesperowany złodziej.

- Dzień dobry - powiedziałem nieco zawstydzony. - Miałem dzisiaj zacząć praktyki.

Recjepcjonista spojrzała na mnie podejrzliwie, ale kiedy sprawdziała moje dokumenty wydawała się w końcu nieco odprężyć i wytłumaczyła mi gdzie dokładnie mam iść. Podziękowałem jej grzecznie i odeszłem w stronę windy. Usłyszałem jeszcze jak zdziwiona rozmawia z koleżanką na temat mojego wieku i nazwała mnie naprawdę słodkim chłopcem. Jeśli wczesniej nie byłem czerwony, to teraz moje policzki i uszy z pewnością przybrały kolor przejrzałego pomidora. Czasami wolałbym nie mieć tak wyczulonego słuchu.

Kiedy wjechałem na odpowiednie piętro, szybko skierowałem się do łazienki, gdzie ochlapałem twarz zimną woda, żeby nieco opanować nerwy i pozbyć się tych okropnych rumieńców. Nie chciałem wyglądać na bezbronnego. Wreszcie zapukałem cicho do drzwi, które po chwili się otworzyły, ukazując mi Starka siedzącego przy dużym biurku. Cały blat był zajęty przez różnego rodzaju części elektroniczne i próżno było szukać wolego miejsca. Dla niesprawnego oka wyglądałoby to jak totalne pobojowisko, ale ja od razu zauważyłem, że wszystkie elemnty były uporządkowane na swój sposób. 

- Spóźniłeś się - odezwał się Stark, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Nie podniósł nawet na mnie oczu, nie przerywając lutowania.

- Przepraszam - powiedziałem szczerze, a on wzruszył ramionami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 20, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pomocna dłoń // STARKER //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz