Rozdział 4

213 20 6
                                    

Rozdział ze specjalna dedykacją dla Xzuzami, która jako pierwsza dała mi znać, że ktoś tu jest i to czyta <3

===

Kiedy obudziłem się rano czułem że głowa boli mnie od całonocnego płaczu. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem do kuchni nalewając sobie szklankę wody, którą popiłem tabletkę przeciwbólową. Musiałem dzisiaj w miarę dobrze funkcjonować. Postanowiłem odpuścić sobie lekcje, jeden dzień nieobecności nie powinien mi zrobić żadnej różnicy, i tak byłem do przodu z materiałem a miałem ważniejsze sprawy na głowie.

Udałem się do łazienki i przepłukałem twarz przyglądając się sobie w lustrze. Wyglądałem jak trup. Woda skapywała z moich mokrych włosów, przesuwając się po bladej jak ściana skórze, a brązowe oczy, patrzące na mnie z lustra sprawiały wrażenie jakbym był o wiele starszy niż w rzeczywistości. I takie tez miałem wrażenie. Jeden dzień wystarczył żebym poczuł się jak po jakimś gównianym obozie przetrwania. Wytarłem twarz ręcznikiem i przeczesałem lekko włosy próbując je jakoś sensownie ułożyć, ale nie miało to większego sensu i tak odstawały na wszystkie strony. 

Oparłem się o zlew i odetchnąłem głęboko pary razy starając się nie myśleć. Wystarczyła chwila wolnego i obrazy natychmiast do mnie wracały. Potrząsnąłem głową starając się ich pozbyć i wyszedłem szybko z łazienki, nieco za mocno zatrzaskując drzwi. Spojrzałem z przestrachem na lekko osypujący się tynk. Musiałem nad sobą bardziej panować. Byłem silniejszy niż inni ludzie i nie mogłem sobie pozwolić na takie zachowania. W domu nikt mnie nie widział ale w miejscu publicznym coś takiego nie mogło mieć miejsca.

Wziąłem głęboki wdech usiłując się skupić na tym co miałem do zrobienia. Przede wszystkim musiałem znaleźć papiery z numerem polisy May. Skierowałem się do szafki w której trzymała wszystkie dokumenty i zacząłem przetrzepywać wszystkie teczki. Odetchnąłem z ulga kiedy znalazłem odpowiednie papiery i schowałem je do plecaka, żeby zanieść je lekarzowi. Jeden problem z głowy. Właśnie tak powinienem się nimi zajmować. Po kolei. Wszystko będzie dobrze.

Dopiłem poranną kawę i przebrałem się, wrzucając też strój do plecaka na wszelki wypadek. Wyszedłem z domu cicho wzdychając. Przez to że May zasłabła z pracy leżała w szpitalu na Manhattanie co oznaczało dla mnie niemal godzinną podróż. Czekała mnie podróż autobusem, potem metrem i przesiadka na kolejna linię metra. Przynajmniej przystanek docelowy był blisko szpitala. No i z tego co mówił ten lekarz powinno być już wiadomo co dolega cioci. 

Po długiej podróży wszedłem do szpitala rozglądając się z zaskoczeniem. Wokół było pełno kamer, a wszyscy wydawali się strasznie podekscytowani. Tego właśnie mi brakowało - pomyślałem ironicznie. Wolałbym żeby na razie nikt nie wiedział o mojej sytuacji więc przemknąłem szybko idąc prosto do gabinetu lekarza z którym rozmawiałem wczoraj. Zapukałem cicho i wszedłem do środka kiedy usłyszałem "proszę".

- Dzień dobry, ja przyszedłem zapytać... - zacząłem nieśmiało.

- Wiem, wiem, proszę wejść panie Parker - zaprosił mnie gestem do środka i wskazał mi fotel przed biurkiem. Zamknąłem drzwi za sobą i usiadłem niepewnie na skraju, patrząc na niego w oczekiwaniu. - Ma pan tą polisę? - zapytał, patrząc na mnie uważnie. Kiwnąłem głową i podałem mu dokumenty, które pobieżnie przejrzał. - Dziękuję. Na razie proszę iść do cioci, jest już po badaniach - mruknął.

- Ale mówił pan, że wyniki będą od razu - powiedziałem niepewnie, marszcząc brwi. 

- Muszę skonsultować się jeszcze z jednym lekarzem - odpowiedział uspokajająco. - Od razu po tym przyjdę do sali poinformować o wynikach, a do tego czasu niech spędzi pan miło czas z ciocią. 

Pomocna dłoń // STARKER //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz