Rozdział 6

201 22 19
                                    

Dzień dobry. Żyję xd

===

Kiedy tylko MJ się dowiedziała nie musiałem czekać długo żeby pojawiła się w moim mieszkaniu. Zastała mnie płaczącego i skulonego na kanapie. Musiałem wyglądać naprawdę żałośnie bo bez słowa usiadła obok i mocno mnie przytuliła. Nie potrzebowała nawet wyciągać ze mnie cokolwiek więcej. Doskonale wiedziała o sytuacji mojej i May od dawna.

-Ja nawet nie wiem jak się organizuje pogrzeb ani ile to kosztuje - wyszeptałem kiedy już się trochę uspokoiłem. Starałem się myśleć o tym zadaniowo bo czułem że inaczej załamię się i znowu zacznę płakać.

- Pomogę ci, mam już doświadczenie - powiedziała uśmiechając się smutno, a ja pokiwałem głową rzucając jej wdzięczne spojrzenie.

- Przepraszam - powiedziałem cicho. - Nie powinienem się aż tak rozklejać ale do samego końca miałem nadzieję że jakoś z tego wyjdzie - mruknąłem spuszczając wzrok. - Mimo że wiedziałem że to niemożliwe.

MJ słuchała mnie bez słowa łapiąc mnie za rękę w pocieszającym geście.

- Nawet kiedy żegnała się ze mną i przekazywała ostatnią wolę nie chciałem przyjąć do wiadomości że za niedługo zniknie. Myślisz że jest o to zła? - wyszeptałem i zupełnie się rozkleiłem a MJ zaczęła mnie pocieszać.

Sam nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. Nie chciałem uwierzyć że to już koniec, że nigdy nie usłyszę głosu May, nie poczuje jej zapachu, nie zobaczę jak patrzy na mnie z dumą. Jak miałem poradzić sobie całkiem sam w tym wielkim świecie? Jak mogłem pozwolić jej umrzeć?

- Zawiodłem ją - powiedziałem przez łzy. - Powinienem coś wymyślić, jakoś ją uratować.

- Nie jesteś cudotwórcą Pete - powiedziała MJ wzdychając. - May na pewno nie chciałaby żebyś obwiniał się o jej śmierć. To głupie - dodała ścierając mi łzy z policzków.

- To jest moja ostatnia rodzina MJ - powiedziałem pociągając nosem. - Była - poprawiłem się czując że cała sytuacja zaczyna być dla mnie coraz bardziej realna.

- Masz jeszcze mnie i Neda, przecież wiesz, że zawsze ci pomożemy - powiedziała, delikatnie przeczesując mi włosy. - Będzie dobrze, obiecuje. Poradzimy sobie jakoś. Razem.

Kiwnąłem głowa nie umiejąc wydusić z siebie ani słowa. Nie wiedziałem jakim cudem zasłużyłem na tak cudownych przyjaciół, ale gdyby nie oni już dawno bym się załamał.

MJ spędziła u mnie resztę dnia za co byłem jej cholernie wdzięczny bo dzięki niej miałem kogoś kto zadbał o to żebym przynajmniej coś zjadł. Bezrefleksyjnie wpychalem w siebie kolejne porcje jedzenia niemal nie czując jego smaku bynajmniej nie dlatego że było nie dobre. Jak to u MJ było idealnie doprawione ale coś nie pozwalało mi się tym cieszyć. Zupełnie jakby mój mózg chciał mi powiedzieć że skoro May nie może jeść to ja też.

Kiedy wreszcie się uspokoiłem i siedzieliśmy na kanapie owinięci kocem oglądając jakieś bzdury, zebrałem się w sobie żeby poruszyć temat podrzebu.

-Musze wybrać firmę pogrzebowa - powiedziałem cicho. - Ja nawet nie wiem ile to będzie kosztowało.

- Dzwoniłeś już do ubezpieczyciela? - zapytała przeczesując mi włosy.

Spojrzałem na nią zaskoczony.

- A powinienem? - zapytałem przekrzywiając głowę.

- Tak - powiedziała cicho wzdychając. - Dostaniesz wtedy część zwrotu kosztów za pogrzeb.

- Och. To może zadzwonie teraz? - zapytałem zerkając na zegarek. Było jeszcze w miare wczesnie więc wszystkie biura powinny jeszcze pracować.

- Jeśli tylko czujesz się na siłach - powiedziała MJ uśmiechając się smutno.

Pomocna dłoń // STARKER //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz