13

812 27 0
                                    

Gillian

Nowy miesiąc, nowe początki.

Żartuję. Wszystko jest po staremu, czyli po chujowemu.

Po naszej małej podróży do Anglii, Tristan starał się skontaktować z Sighnem. Jak się zapewne domyślacie, bezskutecznie. Grey dalej siedzi pod sidłami południowców, i nie mamy żadnych wieści, co się u niego dzieję. Nie wiemy czy żyję, czy nie odrąbali mu lewej ręki, lub też czy po prostu nie zmiękł i nie wyjawił pewnych informacji.

Nic do chuja nie wiemy, a ta myśl dobija mną najbardziej. Niby miałam jakiś tam plan jak sprowadzić na nasze tereny Brazylian podstępem, ale jak zwykle moje pomysły szlag trafił i znikły równie szybko, co się pojawiły. Dlatego też nie mamy żadnego nowego pomysłu jak działać. Po makabrze w Nowym Orleanie zrobiło się cicho i już nikt o tym nie rozmawia. Dosłownie jakby nic takiego nie miało miejsca, co jeszcze bardziej zaczyna mnie niepokoić, bo jeśli nie zaczniemy działać teraz, to prędzej czy później oni nas dopadną. I nawet fajnie by było się zabrać za ponowne knucie, gdyby Tristan łaskawie zaczął się do mnie odzywać.

Po jego ataku paniki, zaszył się w sobie. Od prawie trzech tygodni nie odezwał do mnie ani słowem. Nie zaprosił mnie na gabinetowe posiedzenia, a gdy bez zapowiedzi zjawiałam się u niego, on przeganiał mnie jak bydle, wypychając za drzwi. Co lepsze, przeniósł moje rzeczy z powrotem do mojej starej sypialni, odcinając się kompletnie.

Zajebiście.

Jedyny fakt, który mnie pocieszał było to, że nie straciłam kontaktu z Francescą. Ciągle urządzamy sobie wieczory filmowe, które kończą się pogadanką. W nich starałam się niejednokrotnie rozpocząć temat bruneta, ale tak jak się tego spodziewałam, Fran szybko zamykała ten temat tłumacząc się, że Tristan ma swój własny świat i sama nie wie o co może mu chodzić.

Nie uwierzyłam jej.

Rozumiałam, że jest jego siostrą i nie ważne co, to właśnie jego zawsze wybierze, gdy nadeszłaby taka okazjonalność, ale myślałam, że nasza relacja weszła na jakiś etap bliżej przyjacielski. Lecz znowu się pomyliłam, co do ludzi, nie otrzymując od nich nic w zamian.

Jedynym z plusów jakie mnie spotkały ostatnimi tygodnimi, była mała i słodka Arabella. Jak sądzę, to właśnie ona stanowiła jedną z tajemnic Bannermannów, i niezmiernie cieszyłam się, że przypadkiem na nią trafiłam. Stało się to osiem dni temu, kiedy w środku nocy napadła mnie chęć zjedzenia lodów. Zdarza mi się to dość często po odkryciu tego cudeńka, więc nie zdziwił mnie mój nagły napad głodu, więc jak zawsze zeszłam na dół. Nie pofatygowałam o narzucenie na siebie jedwabnego szlafroku, i w samej czerwonej halce zeszłam na dół. Spojrzenia jakie w tamtym momencie posyłali mi ochroniarze, były dość dwuznaczne i nieetyczne, ale co mi tam. Niech im będzie, i zobaczą prawie goły tyłek.

W momencie grzebania w zamrażarce, i dokopywania się do mojego ulubionego smaku, coś co przypominało wróbla, a może wiewiórke, rozbrzmiało tuż za mną w donośnych odgłosach. Gdy tylko się odwróciłam i zauważyłam źródło tego piskliwego odgłosu pojęłam, że to właśnie jest ona.

Arabella, dziewczyna która stała się moją zagadką numer jeden. Bo od momentu gdy Francesca skutecznie ominęła jej temat na imprezie Hallowenowej i już nigdy więcej do niego nie powróciła, wiedziałam, że ta dziewczyna musi nosić za sobą niezły bagaż doświadczeń.

Z początku była do mnie zdystansowana ale później gdy pojęłam, że może mi w pełni zaufać, język wręcz jej się nie zamykał. Opowiadała mi o swojej rodzinie, o szkole i przyjaciołach, których nie miała wielu. Zwykle trzymała się z pewną grupką osób na przerwach by jakoś przetrwać rok szkolny, bo poza jej murami nie utrzymywała z nimi kontaktu. Wyszeptała mi również co nieco na temat Timothiego jak cudowną jest dla niej osobą. Mówiła to z takim rozmażeniem i uśmiechem na twarzy, że aż sama zaczęłam jej zazdrości, że znalazła w swoim życiu kogoś o kim mówi z tak dużym uwielbieniem.

Arranged Marriage [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz