15

801 37 2
                                    

Gillian

- Pamiętasz Harper Graham?

Satysfakcja.

To ją odczuwałam, gdy imię dziewczyny padło z moich ust.

Piękna, nieskazitelna i zarazem bojowa Harper Graham, uczennica jednej ze szkół w Lexington, nigdy by nie powiedziała, że dzień jedenastego marca stanie się jej przekleństwem. Posiadała zaledwie dziewiętnaście lat, gdy samotnie spacerowała po opuszczonej dzielnicy, w której czekała na nią tylko śmierć. Nic poza tym. W zasadzie dziewczyny przeważnie nie myślą nad konsekwencjami, tym bardziej, że miejsce zamieszkania znajdowało się kilka minut drogi od klubu, z którego wracała Harper, i która postanowiła wybrać się na skróty.

Możliwe, że gdybym wraz z Kanem nie znajdowali się w tamtej części miasta, i nie docierali do siebie za bardzo, ta cała sytuacja nie wymknęłaby się spod kontroli, którą to chłopak utracił. Zbyt wściekły na cały świat, jak i na mnie by zacząć myśleć trzeźwo. Zbyt pochłonięty zemstą na mnie, która wydawała mu się najlepszym pomysłem. I mimo że nigdy nie podniósłby na mnie ręki, wtedy to nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Chciał mi zrobić coś dużo gorszego, a to sprawiło, że przestał nad sobą panować.

Krzyki jakie między sobą wymienialiśmy zamieniły się w ciosy. Kane jako pierwszy zdobył się na ten krok, i nie przejmując się, że jestem dziewczyną, którą zarzekał się nigdy nie skrzywdzić, spoliczkował mnie ze zdwojoną siłą. Oddałam mu nieco lżej, bo nie potrafiłam wydobyć z siebie mocniejszego uderzenia, a gdy miałam w planach ponowić próbę, rzucił się na mnie.

Pchnął mną o betonową ścianę, przez którą doznałam zawrotów głowy. Jedynym co dostrzegałam, to czerń, mroczki i białe do bólu plamki.

Lecz na tym jego wściekłość się nie zakończyła.

Szczelnie owinął sobie moje gardło, twardo kładąc na niej dużą dłoń. Podduszał mnie, z wymalowaną frustracją w oczach. Złość kipiała od niego na kilometr, a moje skomlenia i wydrapywanie ran po bladych policzkach chłopaka, nie przyniosły oczekiwanego skutku. Dawałam mu się. Pozwoliłam mu się podduszać, bo wiedziałam, że i tak z nim nie wygram. Nie w momencie, gdy uaktywnił swoje prawdziwe oblicze. Takiego człowieka nie jest się w stanie pokonać, i nawet moje lekcje boksu nic by tu nie dały. Był po prostu silniejszy.

Miał przewagę, a to mnie zniszczyło bezpowrotnie.

Gdy podświadomie już wiedziałam, jak skończy się ta noc, nagle dłonie zniknęły z mojej krtani, dzięki czemu mogłam zaczerpnąć nieco chłodnego powietrza, ale szybko zostało mi to odebrane, gdy zimna skóra chłopaka została zastąpiona przez ostry nóż.

To był mój koniec.

Wyczekiwałam na śmierć. Nie bałam się swojego końca, co dla innych mogło się wydawać przerażające i głupie, ale nie dla mnie. W tamtym momencie byłam z tym faktem pogodzona, i gdyby nie Harper, mogłoby mnie już tu nie być.

Rudowłosa dziewczyna stała się świadkiem czegoś, czego nie powinna. Znalazła się o nieodpowiedniej godzinie, w nieodpowieniem czasie i to przyczyniło się do jej zabójstwa. Kane nawet się nie zawachał. Zwykłym szybkim krokiem zbliżył się do Harper, przeciął jej szyję na wylot, a na sam koniec szyderczo się nad nią uśmiechnął. Do dziś nie wiem dlaczego to ją zabił, a nie mnie. Czemu odebrał życie dziewczynie, która tylko bezdusznie stała w przejściu między uliczkami.

Dlaczego?

- Jasne, że pamiętasz. - dopowiedziałam z uśmiechem na twarzy.

Chciałam do niego podejść i z bliska przyjrzeć się, co teraz może odczuwać. Co kręci się w jego głowie, i najważniejsze...

Arranged Marriage [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz