26

798 33 1
                                    

Gillian

Najpiękniejszą bajkę jaką kiedykolwiek obejrzałam to Piękna i Bestia. Opowiada ona o młodej i pięknej dziewczynie, która zakochuję się w potworze, nie bacząc na jego wygląd. Odkrywa w nim dobre cechy i docenia jego minimalną dobroć, którą każdy z nas posiada w większym, lub mniejszym stopniu.

W momencie gdy Bestia przemienia się w przystojnego i dostojnego mężczyznę, Bella przy nim zostaje. Zostają ze sobą do końca swych dni i to jest w tym wszystkim najlepsze. Dziewczyna pokochała kogoś nie ze względu na to jak wygląda, tylko dostrzegła w nim jego prawdziwie oblicze za pomocą słów i czynów.

Podobnie było z Columem Mandeville i Emily Loveridge. Z moimi dziadkami.

Gdy babcia mi opowiadała o swoim pierwszym spotkaniu z dziadkiem, zawsze podkreślała, że to nie on ją zdobył tylko ona jego. Colum od czasów nastoletnich nie był pewny siebie i chowałam się za cieniem swoich starszych braci.

Niedoceniany. Tłamszony. Wyśmiewany.

Tak wyglądało życie mojego dziadka dopóki nie spotkał Emily. To ona nie zważała na jego niepewność i dostrzegała w nim to, co za wszelką cenę skrywa przed światem. Jak urzekał ją zwykłym ,,cześć" i głupim ,,dobrej nocy, kochana". Dla babci liczyły się spędzone chwilę z Columem i słowa jakie do niej wypowiadał, mimo tego jaki był. A gdy w końcu po paru miesiącach znajomości otworzył się na uczucia do mojej babci, wtedy poprowadził ich prosto do kościoła, by stać się mężem Emily.

Tak po prostu.

- Moi rodzice, William, Avyanna i ja należymy do arystokracji, Tristan. - szepnęłam niemal bezgłośne, leżąc na jednym boku na łóżku. Mój mąż w tym czasie przechadzał się po mojej sypialni, nie odzywając się do mnie od bliska trzydziestu minut. Druzgotało mnie to. - Emily Loveridge jest moją babcią.

Chciałam by wydobył z siebie cokolwiek. Mógł nawet powiedzieć nijakie ,,okej''. Nie obchodziło mnie co, byleby wreszcie się do mnie odezwał, bo nie cierpiałam tej ciszy z jego strony.

Była ona nie do zniesienia.

- Wiem, że się tego nie spodziewałeś. - pojęłam ponownie, gdy brunet przetarł swoje czoło z wlepionym wzrokiem na ścianie. - Nikt o tym nie wiedział i tak już miało pozostać. Ta tajemnica miała prawo istnieć tylko między moją rodziną, a mieszkańcami Bodmin. Nawet gdyby ktoś chciał odkryć prawdę tajemniczego męża Emily, to nie byłoby to możliwe. Poświęcamy naprawdę dużo czasu, aby te wszystkie informacje nie popadły w nie powołane ręce i...

- Zamilknij na moment, Gillian. Proszę.

No więc się zamknęłam... a przynajmniej starałam.

Wzrokiem jeździłam po sylwetce Tristana, który chodził ciągle z kąta w kąt. Bez przerwy. Gałki oczne zaczęły mnie boleć od ciągłego przekręcenia nimi w lewo i prawo, bo oczywiście mój przystojny mąż nie umiał wytrzymać w miejscu. Robił sobie jakiś pieprzony spacer po moim pokoju, nie odzywając się przez kolejne dziesięć minut.

Mały kroczkami zaczęło mnie to nieźle wkurwiać i nawet wstałam z łóżka, by następnie do niego podejść. Stanęłam naprzeciw niego w odstępie metra, krzyżując ręce na wysokości piersi. Wbiłam w niego palące spojrzenie, którego rzecz jasna nie odwzajemnił.

Przynajmniej na początku.

Wymiękł nawiązując ze mną kontakt wzrokowy. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższy czas, podczas którego oczekiwałam od Tristana jakieś odpowiedzi zwrotnej, wskazującej, że nie popadł w obłęd.

Niektórym osobą się to zdarzało, gdy przypadkowo odkryły prawdę, więc takowa postawa u bruneta by mnie nie zaskoczyła.

- Należycie do rodziny królewskiej. - szmaragdowe oczy jeszcze nigdy wcześniej nie wydały z siebie takiego zaskoczenia, jak w tej chwili. - Ja, należę rodziny królewskiej.

Arranged Marriage [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz