~incydent w szpitalu~

190 11 0
                                    

Wstałam jak co dzień i nic nie wskazywało że to będzie chyba najgorszy dzień w moim życiu.
Obudziłam się na dźwięk dzwonka do drzwi.
Kurier pewnie.
Pomyślałam lecz się pomyliłam.
Pragnę wspomnieć że nikogo nie było w domu mama pojechała do roboty, brat jest na studiach a siostra pojechała do babci.

Spojrzałam po cichu przez wizjer żeby wrazie czego, mnie w domu nie ma.
To co zobaczyłam mogło być ostatnią rzeczą o której mogłam pomyśleć.

Nie miałam wyboru. Musiałam otworzyć.
-Dzień dobry komendant Schneider, czy zastałem panią Amber Wood?
-Tak, coś się stało?
Musi pani koniecznie z nami jechać do szpitala. Pani mama i siostra są w poważnym stanie. Miały zderzenie z tirem.

Coś we mnie pękło. Było zaledwie 10% szans że przeżyją wypadek w dodatku z tirem.
Stałam blada jak wryta. Byłam jak sparaliżowana.
-Proszę się przebrać i pojedzie pani z nami.
Kiedy dotarło do mnie co się stało pobiegłam na piętro zalewając się łzami.

*****

Kiedy dojechaliśmy do szpitala ile sił w nogach pobiegłam do recepcji.
-Gdzie leży Michelle i Susan Wood?!
Wykrzyczałam przez łzy.
-A pani to kto?
-Córka i siostra, szybko!
Susan w 82 a Michelle w 184 na 1 piętrze.

Pędziłam najpierw do mojej siostrzyczki ponieważ było bliżej.
Moja dusza odzyskała nadzieje. Zobaczyłam przez szybę Susan z otwartymi oczami, ale z kroplówką na ręce a obok niej spisywała coś pielęgniarka. Postanowiłam zapukać do drzwi.
-Zapraszam!
Wykrzyczała kobieta a ja roztrzęsiona zalana łzami weszłam.
-Dzień dobry ja jestem siostrą. Co z Susan?
-Amber!-wykrzyczała moja kochana siostrzyczka, a ja podbiegłam do niej i ją przytuliłam.
-Spodziewałam się że tu się zjawisz. Susan musi zostać jeszcze kilka dni w szpitalu, na szczęście jest z nią jak narazie dobrze.
Nie wiem co we mnie wstąpiło ale przytuliłam kobietę, a bardziej studentkę, była na oko 2 lata starsza.
-Dziękuję...
-Nie ma za co.-Powiedziała kobieta.
-Papa aniołku.-powiedziałam do siostry
Powiedziałam szeptem I wyszłam z pomieszczenia żeby udać się w kierunku pokoju 184.

Wpadłam na czyiś tors.
-Uważaj jak chodzisz, szmato.
-Słuchaj niedowartościowany chłopczyku
nie pozwolę sobie żebyś mnie tak nazywał. Za kogo ty się niby uważasz.
Zaczął iść w moim kierunku, ja zaczęłam sie powoli cofać.
O kurwa.
Pomyślałam gdy uświadomiłam sobie że chłopak który nazwał mnie dziwką to Tom kaulitz.
-Tom?
Spytałam dalej się cofając. Na moje nie szczęście weszłam do jakiegoś pomieszczenia, jak się okazało była to łazienka dla niepełnosprawnych.
-Amber Wood.
Powiedział Tom. Nagle poczułam że wpadłam na coś twardego.
Yyy no raczej nie.
Kurwa wpadłam na ścianę. Tom stał przede mną z rękoma na ścianie.
-Zostaw mnie bo pożałujesz.
Powiedziałam tak żeby go tylko nastraszyć, w końcu co ja mogłam mu zrobić.
-Grozisz mi?
Powiedział i złożył pocałunek na mojej szyi, potem na moich ustach.
Pojebało mnie.
Pomyślałam ponieważ odwzajemniłam pocałunek.
Tom szybko poszedł do drzwi i je zakluczył.
Kiedy Tom wrócił zdjął koszulkę po czym ponownie mnie pocałował.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi i Tom natychmiastowo przestał i powiedział.
-Chwila!
Po czym szybko ubrał bluzkę.
-Co robimy?-Powiedziałam zmieszana.
-Zmieścisz się w walizce?
-Nie no no cię posrało.
-Właź.
Boże z downem.
Tom miał dużą walizkę i postanowił że wykorzysta to że jestem niska.
Tom nie zapiął walizki do końca żebym się nie udusiła. Ale było bardzo nie wygodnie.
-Leciutka jesteś.
szepnął Tom po czym usłyszałam dźwięk klamki.

*****

-Jeszcze się spotkamy.
Powiedział Tom a ja się lekko uśmiechnęłam.
Momentalnie sobie przypomniałam o mamie.
Zaczęłam biec po schodach a potem w kierunku pokoju.
Szybko zapukałam do drzwi i otworzył mi mężczyzna który miał około 50 lat.
-Dzień dobry w czym mogę pomóc?
-Tam leży moja mama. Co z nią?
-Konieczna jest operacja.

599 słów

Stars//Tom kaulitz☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz