#LETsa na twitterze: l0sammy
Zostaw gwiazdkę, słodziaku!
LAINIE
Wczoraj udało nam się bez większych problemów załadować na prom moje dwa auta, które pojutrze dopłyną do portu w Los Angeles.
Czemu dwa?
Dlatego, że uczestnicy byli zobowiązania do posiadania auta zastępczego, gdyby to główne uległo „awarii" na torze.
Chyba każdy zdaje sobie sprawę, że nie chodzi tu o najzwyklejsze awarie.
Skyline, który doprowadził mnie aż do tego miejsca zostaje jako auto awaryjne.
Jest zajebistym autem i przeżył ze mną wszelkie wzloty i upadki, ale żeby mieć większe szanse, potrzebowałam lepszego auta. I właśnie nim jest Lexus LFA z 2012 roku, którego oklejałam i modyfikowałam specjalnie na tą okazję.
Bo jest coś, co musicie wiedzieć o World Grand Prix.
Najważniejszą rzeczą jest fakt, że musimy posiadać własne pseudonimy. Ostatnim etapem, gdy ktoś zna twoje prawdziwe dane, jest właśnie etap eliminacji do reprezentowania kraju, który mam już za sobą. Od tej pory, moje dane są utajnione dla innych zawodników i znają je jedynie organizatorzy oraz ewentualne osoby, którym sami je zdradzimy.
Następnym istotnym faktem jest to, że zarówno pseudonim, jak i nadany przez organizatorów numer, musi być naklejony na auto.
Zajebiście dobrze, że wykonywane jest to już w Stanach, na koszt organizatorów.
Długo zastanawialiśmy się nad pseudonimem. Mama bardzo chciała, żebym wzięła Myosote1. Nie ukrywam, że też mi się to podobało, ale zgodnie z tatą stwierdziliśmy, że jest mało charakterne i efektowne.
Podczas burzy mózgów, tata stwierdził, że potrafię się niesamowicie szybko wkręcić w otoczenie i dostosować do aktualnej sytuacji na torze.
Jak śrubka.
I w ten sposób powstała nazwa The Screw2, której projekt wysłałam na maila WGP kilka dni temu.
Lot z Tokio do Los Angeles miałam za niecałe pięć godzin i nie będę kłamać, ale zaczęłam się lekko stresować.
Dziesięciogodzinny lot nie był szczytem moich marzeń, ale na tym etapie, już nic nie jest w stanie mnie powstrzymać.
Najbardziej cieszyłam się z faktu, że pierwszy wyścig odbywa się na Zachodnim Wybrzeżu, a dokładniej w Long Beach, dzięki czemu nie musiałam martwić się za bardzo ani lotem, ani transportem aut.
Kończyłam domykać ostatnią walizkę, gdy zza drzwi mojego pokoju znowu usłyszałam cichy szloch mamy.
Od wczoraj nie możemy jej z ojcem uspokoić.
Westchnęłam i ułożyłam wszystkie walizki na korytarzu, po czym udałam się do salonu, gdzie na kanapie siedziała mama.
Usiadłam obok niej i objęłam mocno ramionami.
- Mamo, płaczesz jakbym co najmniej wyjeżdżała na drugi koniec świata. – Powiedziałam, śmiejąc się delikatnie.
- Może dlatego, że faktycznie wyjeżdżasz na drugi koniec globu? – Odpowiedziała, patrząc na mnie spode łba.
Roześmiałam się w głos na jej minę, co widocznie od razu poprawiło jej humor, bo już po chwili śmiała się razem ze mną, klepiąc mnie po kolanie.
- Przecież wiesz, że nie wyjeżdżam na stałe, mamo. – Oznajmiłam po chwili.
- Wiem, ale jesteś moją małą córeczką i wyjeżdżasz tak daleko od domu. Co jeśli coś pójdzie nie tak i nie będziesz miała gdzie mieszkać?
CZYTASZ
LET'S END THIS
ActionLainie jest wielką fanką motoryzacji. Odkąd została adoptowana, już jako małe dziecko, przejawiała ogromne zainteresowanie samochodami i okolicznymi wyścigami, które zresztą wygrywała. Draxy ma wiele wad, ale na pewno nie jest nią jego upartość i d...