3. Futro pufka.

172 55 106
                                    


Donośne krzyki dochodzące z wielkiego holu sprawiły, że Emillie przyśpieszyła kroku. Szum podnieconych rozmów i przyciszone szepty otaczały ją kiedy przepychała się między tłumem uczniów zgromadzonym pod czterema klepsydrami domów. Kątem oka spostrzegła, że mimo rozpoczęcia roku Gryffindor przodował w bieżącej rywalizacji. 

To jednak nie chęć sprawdzenia tego, jak radzi sobie jej dom sprowadziła ją w pośpiechu z czwartego piętra, a zasłyszane w drodze na zaklęcia plotki o tym co grupka Ślizgonów planowała zrobić Duncanowi Hobhousowi. Miała nadzieję, że zdąży dotrzeć na miejsce przed tym wszystkim, ale niestety było już za późno. Zaszokowana zatrzymała się na szczycie schodów.

Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w rosłego Krukona, który z przerażeniem wymalowanym na twarzy kulił się na kamiennej podłodze podciągając swoje długie nogi pod klatkę piersiową. Jego i tak pyzata twarz była opuchnięta od płaczu, a usta drgały niekontrolowanie. Wokół niego kłębiły się dziesiątki pufków pigmejskich, które skakały radośnie, wyraźnie uradowane okazywanym im zainteresowaniem. 

Hol wypełnił donośny śmiech uczniów, kiedy spanikowany Duncan próbował się podnieść, ale jeden z pufków skoczył w jego stronę. Przestraszony próbując odskoczyć poślizgnął się na skraju własnej szaty i upadł na plecy. Ten dźwięk sprawił, że w sercu Puchonki pojawił się gniew skierowany na tych wszystkich, którzy zamiast pomóc osobie w potrzebie wyśmiewali się z jego nieszczęścia.

- Wystarczy tego! - Krzyknęła Emillie przepychając się na sam środek sali. Wyciągnęła swoją różdżkę i jednym jej ruchem sprawiła, że na korytarzu pojawiła się złota klatka mogąca pomieść człowieka. Kolejne machnięcie później wszystkie toczące się wesoło po holu pufki zniknęły, aby po chwili pojawić się za ozdobnymi kratami. 

Zapadła grobowa cisza, przerywana jedynie żałosnym płaczem Duncana, który już nie ponawiał prób podniesienia się. Zasłaniał twarz szerokimi dłońmi, a jego ciałem wstrząsały spazmy. Żaden ze zgromadzonych uczniów nie ruszył w jego stronę, aby mu pomóc. 

Zgrzytając ze złości zębami Emillie odrzuciła na plecy długi warkocz i pewnym krokiem podeszła do Krukona. Bez słowa wyciągnęła w jego stronę rękę czekając, aż uspokoi się na tyle, by być w stanie za nią złapać. Kiedy jego wielka dłoń zacisnęła się na jej, dużo drobniejszej przez salę przeszły złośliwe śmiechy. Starała się je zignorować, ale kiedy dosłyszała "Zakochana para, Hobhouse i sztywniara" zastygła, a po jej ciele przelała się fala niepohamowanej wściekłości i jedynie kolejne chlipnięcie, które wyrwało się z ust Duncana zdołało ją ocucić. 

- Kto to zrobił? - Spytała cicho, kiedy ogromny Krukon stanął na dygoczących nogach. Wciąż zapłakany zgarbił się, jakby siła spojrzeń tłoczących się dookoła nich uczniów przygniatała jego barki do ziemi. 

Pokręcił głową nie umiejąc, lub nie chcąc wskazać sprawców, co jedynie znów rozśmieszyło tłoczących się dookoła uczniów. Emillie poczuła jak jego ogromna dłoń zaciska się mocniej na jej ręce, kiedy opuścił głowę w próbie ukrycia zaczerwienionej twarzy. Otaczający ich śmiech narastał, ale tym razem nie musiała reagować. 

- Co to za zbiegowisko? Nie macie niczego ciekawszego do roboty?! - Głos Amita poniósł się echem po holu kiedy i jemu udało przepchnąć się pomiędzy tłumem. W rękach ściskał swoje podręczniki, a Emillie zauważyła, że z jednego z ich wystawał zagięty pergamin wciąż mokry od świeżego tuszu. Najwyraźniej odgłosy dochodzące z holu wybawiły go z biblioteki, w której lubił się zaszywać między lekcjami. 

Przyjęła jego pojawienie się z ulgą, czując się tak jakby ktoś ściągnął część ciężaru z jej barków. Amit był zawsze obok, gdy tego potrzebowała i w głębi duszy wiedziała, że gdyby nie jego pomoc pełnienie obowiązków prefekta byłoby torturą. 

(nie) Lwie serce (Garreth Weasley x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz