Theofilus Harlow rzeczywiście powrócił. Poppy pierwszego wieczoru po powrocie do Hogwartu opowiedziała im o schwytanej koloni niuchaczy, którą na codzień zajmowała się jej babcia. Kiedy o tym mówiła łzy toczyły się po jej zaczerwienionych policzkach i nawet Ciastek zrozumiał, że tego wieczoru był potrzebny swojej przyjaciółce, a nie pozostałym uczniom Huffelpuffu.
Siedzący obok niej Irving Skamander ostrożnie wyciągnął swoją rękę, aby objąć ramiona dziewczyny, a Poppy przylgnęła ufnie do jego boku czym zaskoczyła zarówno Emillie, jak i Adelajdę. Żadna z nich się nie odezwała, bojąc się zburzyć tą chwilę, ale pełen szczęścia uśmiech na twarzy Puchona podpowiedział im, że długo na nią czekał.
- Nigdy nie zrozumiem tego, jak można krzywdzić zwierzęta. - Chlipnęła kończąc swój wywód, by po chwili otrzeć wierzchem dłoni usiane łzami policzki.
- Żadne z nas tego nie zrozumie. - Zapewniła ją cicho Adelajda wychylając się w stronę przyjaciółki, która obdarzyła ją niepewnym uśmiechem, który tylko przybrał na sile po kolejnych słowach dziewczyny. - Jeśli będziesz mieć jakiś pomysł i będziesz potrzebować naszej pomocy, to wiesz, że ja i Emm jesteśmy tu.
Zaskoczona tym zapewnieniami Emillie szybko spojrzała na Adelajdę, która odwzajemniła pełen wdzięczności uśmiech Poppy. Coś nieprzyjemnego zacisnęło się na jej gardle, kiedy przyjaciółka spojrzała na nią swoimi zapłakanymi oczami, szukając w jej twarzy potwierdzenia tej deklaracji. Mimo, że nagłe zimno i strach wdarły się do jej serca Emillie skinęła głową, czując jak jej mięśnie stawiają opór, jakby nie chciały dopuścić do tego, aby się na to zgadzała.
Poppy dostrzegając to szybko oswobodziła się z objęcia Irvinga i wychyliła do przodu, aby zarzucić im swoje ramiona na szyję i uścisnąć mocno.
- Jesteście najlepszymi przyjaciółkami na świecie. - Stwierdziła przyciągając je mocniej do siebie i niemal miażdżąc w uścisku. Kiedy się cofnęła, a radość na nowo rozbłysła w jej oczach Emillie poczuła jak chłód wypełnia jej żołądek sprawiając, że jej wnętrzności zaczęły kurczyć się.
Nieprzyjemne uczucie niepokoju nie minęło nawet gdy Poppy zaczęła mówić o świętach spędzonych w domu u babci, a Adelajda opowiedziała im o tym, jak jej kuzyni w tym roku przeszli samych siebie wybijając okno w ich domu podczas świątecznego meczu w quidditcha.
Nie chcąc by przyjaciółki zauważyły co się z nią dzieje wstała wymawiając się koniecznością przeprowadzenia patrolu na szkolnych korytarzach i zanim zdążyły ją zatrzymać skierowała się do wyjścia, raz jeszcze je przepraszając.
Dopiero po pokonaniu dwóch pięter i oddaleniu się od pokoju wspólnego Emillie była wreszcie w stanie zaczerpnąć powietrza głęboko w płuca. Przez chwilę trwała w bezruchu rozkoszując się uczuciem przepełniającego ją na nowo spokoju, który roznosił się po jej ciele z każdym kolejnym oddechem wyganiając czający się pod skórą strach, spowodowany wizją opuszczenia bezpiecznych murów szkoły i stawiania czoła kłusownikom.
CZYTASZ
(nie) Lwie serce (Garreth Weasley x OC)
FanfictionEmillie Diggory nigdy nie była odważną i pewną siebie osobą. Miała jednak ogromne serce przepełnione dziecięcą ciekawością świata i miłością do swoich bliskich. Największym uczuciem jednak darzyła swojego przyjaciela, który całą swoją uwagę poświęca...