Tajemnicza karteczka, którą Emillie znalazła w swojej torbie, zburzyła starannie budowany przez dziewczynę pozór spokoju i mimo że próbowała odsunąć od siebie wszelkie związane z nią myśli, to i tak nie mogła w pełni skupić się na krążącej po dormitorium Adelajdzie. Było to swojego rodzaju wyczynem, bo blondynka co chwile prychała, a czasem nawet pokusiła się o podniesienie głosu, gestykulując przy tym żywo rękoma, jakby to miało być magicznym sposobem na zniknięcie jej złości.
- Nie wierzę. Nie wierzę, że mogłaś pójść z tym do Harris! Znowu!
- Minął już miesiąc! Nie wiadomo, czy już nie sprzedali tych zwierząt! Nie możemy siedzieć w zamku i czekać w nieskończoność! - Odpowiedziała Poppy i choć starała się brzmieć przekonująco, to jej głos przeszedł w niebezpiecznie wysoki ton. - Nie musicie mi pomagać jeśli nie chcecie! Poradzę sobie sama z Celną tak jak na piątym roku!
- Oh jasne, poradzisz sobie. - Prychnęła znów Adelajda.
Zaaferowane trwającą już od kilkunastu minut kłótnią nie zwróciły uwagi na to, że Emillie podkuliła nogi, a siedzący obok niej na łóżku psidwak momentalnie wcisnął głowę między jej ramiona, nie pozwalając jej docisnąć kolan do klatki piersiowej. Nie dał się również wygonić, gdy niepewnie próbowała odsunąć dłonią jego pysk od własnej twarzy i przekornie trącił swoim mokrym nosem jej policzek — raz, drugi, trzeci, aż w końcu przestała się z nim spierać i zanurzyła dłoń w jego szorstkim futrze.
Nie myślała o tym, co powiedziała Poppy, ani o konsekwencjach, jakie niosła za sobą jej decyzja, choć zwykle byłaby pierwszą osobą, która próbowałaby podjąć jakieś działania mające zminimalizować jej przykre skutki. Co prawda z początku poczuła złość, na myśl o tym, że przyjaciółka, mogąc prosić o pomoc któregokolwiek ucznia Hogwartu, wybrała właśnie Harris, ale ta myśl jedynie przypomniała o kawałku poszarpanej strony z podręcznika, który wcisnęła w leksykon ziół leczniczych.
Tkwił tam, odkąd uciekła z biblioteki szkolnej i od tego czasu nie miała odwagi znów na niego spojrzeć, łudząc się, że jeśli nie zobaczy go ponownie, to wkrótce zapomni o tajemniczym pytaniu oraz o tym, co mogło ono oznaczać.
Oczywiście brała pod uwagę to, że owa karteczka mogła być jedynie wyjątkowo niesmacznym i nieprzyjemnym żartem. Znała wiele osób skłonnych do podrzucenia tego świstka z zamiarem zakpienia z niej, ale świadomość tego, że ktoś wiedział, co czuje do Garretha, przerażała ją bardziej niż Zakazany Las pełnią.
Równie mocno przerażała ją myśl o tym, że zawoalowana informacja przekazana na karteczce mogła być prawdziwa. Bo jeśli Celena Harris naprawdę nie lubiła cytrusów, to czy jej amortencja mogła nimi pachnieć? Czy w takim razie Garreth skłamał wtedy, podczas lekcji, odpowiadając na pytanie Sallowa? Czy wyczuł w eliksirze kogoś innego?
To wszystko sprawiało, że w jej głowie panował jeden wielki mętlik, a kiedy już wydawało jej się, że znalazła odpowiedź na jedno z pytań, od razu nasuwało się kolejne, sprawiając, że na nowo zaczynała wątpić we wszystko to, co do tej pory wydawało jej się, że wie. Najgorsze jednak było to, że po przeczytaniu tej wiadomości poczuła gwałtowną, ogarniającą ją jak niszczycielki ogień nadzieję.
CZYTASZ
(nie) Lwie serce (Garreth Weasley x OC)
FanficEmillie Diggory nigdy nie była odważną i pewną siebie osobą. Miała jednak ogromne serce przepełnione dziecięcą ciekawością świata i miłością do swoich bliskich. Największym uczuciem jednak darzyła swojego przyjaciela, który całą swoją uwagę poświęca...