Mający rozpocząć się w południe mecz Ravenclawu i Slytherinu budził wiele emocji w uczniach, szczególnie w Puchonach, którzy mieli jeszcze przed świętami zmierzyć się ze zwycięzcą. Charlotte przez ostatnie dni katowała własną drużynę dziesiątkami godzin spędzonych przed kominkiem w pokoju wspólnym, podczas których próbowali przewidzieć strategię mających zmierzyć się ze sobą domów.
Również Emillie nie mogła narzekać na brak zajęć. Rywalizacja pomiędzy Syltherinem a Ravenclawem była wyczuwalna w całym zamku. Uczniowie obu domów prześcigali się w coraz mniej sportowych zachowaniach, na które prefekci z ich własnych domów przymykali oczy.
Tak jak tego dnia, gdy Albus Dumbledore zaczarował szaty Neridy Roberts, by zmieniły kolor na niebieski i z każdym jej ruchem wydawały z siebie dźwięk trzepotu skrzydeł. Profesor Ronen musiał poświęcić godzinę na ściągnięcie zaklęcia z Ślizgonki. To jednak sprowokowało pozostałych i zapoczątkowało lawinę wydarzeń, przez którą w sobotni poranek Emillie znalazła się na schodach prowadzących do wieży Ravenclawu patrząc z przerażeniem na pnące się w górę stopnie.
Na każdym z nich wiły się węże. Niektóre były niewielkie, ledwie długości jej przedramienia, ale były też takie, których śliskie ciało mogłoby owinąć się z łatwością wokół niej kilka razy. Głośny, zwielokrotniony przez kamienne mury syk wypełniał jej uszy nie pozwalając przedrzeć się choć jednej, rozsądnej myśli.
- Reszta... Reszta jest nadal na górze? - Spytała stojącego obok niej ucznia z pierwszego roku, który pokiwał twierdząco głową. Nadal był w swojej piżamie.
Znalazł ją biegnąc w stronę gabinetu dyrektora kiedy wychodziła z łazienki prefektów. Spanikowany opowiedział jej o wężach blokujących wyjście z wieży Ravenclaw i o tym, jak Amit razem z Everettem Cloptonem wymyślili, by za pomocą zaklęcia bańki przenieść go bezpiecznie po schodach w dół, aby mógł poinformować nauczycieli. Emillie nie dziwiła się czemu wybrali właśnie jego, drobna postura chłopca z pewnością ułatwiła im rzucenie zaklęcia, nie wyglądał również na przerażonego wpatrując się w nią z nadzieją wypisaną na pucułowatej buzi.
- Tak. Czy powinienem pobiec po dyrektora? - Spytał zerkając niepewnie na kłębiące się przed nimi wężowisko. Jeden z gadów dostrzegł ich i ruszył powoli w stronę po schodach w dół, wyginając swoje olbrzymie cielsko.
Emillie bez zastanowienia złapała za różdżkę.
- Evanseco. - Mruknęła celując w węża, który poruszał się coraz szybciej spełzając już ze schodów. Nie zniknął, choć widziała jak zaklęcie prześlizguje się przez jego skórę. Stojący obok niej chłopiec instynktownie złapał za jej wolną dłoń. Poczuła jak jego palce zaciskając się mocno na jej ręce.
Zareagowała instynktownie pociągając go do tyłu, by stanął za nią, podczas gdy przez jej umysł przewijały się kolejne zaklęcia, które mogłyby jej w tej chwili pomóc. Przez chwilę chciała spróbować użyć zaklęcia petryfikującego, ale coś podpowiadało jej, że ono również by zawiodło.
CZYTASZ
(nie) Lwie serce (Garreth Weasley x OC)
FanficEmillie Diggory nigdy nie była odważną i pewną siebie osobą. Miała jednak ogromne serce przepełnione dziecięcą ciekawością świata i miłością do swoich bliskich. Największym uczuciem jednak darzyła swojego przyjaciela, który całą swoją uwagę poświęca...