23. Kora drzewa Wiggen.

145 49 140
                                    

Zbagatelizowane przez Emillie zawroty głowy okazały się o wiele poważniejszym problemem, niż skręcona kostka i Pani Blainey nie mając litości nad jej błagalnymi spojrzeniami, nakazała jej pozostać w skrzydle szpitalnym przynajmniej do końca kolejn...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zbagatelizowane przez Emillie zawroty głowy okazały się o wiele poważniejszym problemem, niż skręcona kostka i Pani Blainey nie mając litości nad jej błagalnymi spojrzeniami, nakazała jej pozostać w skrzydle szpitalnym przynajmniej do końca kolejnego dnia. Ku największemu zdziwieniu pielęgniarki dziewczyna nie obruszyła się na te słowa, tylko posłusznie przebrała się w koszulę nocną przyniesioną jej przez przyjaciółki i wpełzła pod ciepłą pościel, pozwalając zaaplikować sobie całą tacę najróżniejszych eliksirów leczniczych mających przyśpieszyć jej powrót do zdrowia.

- Jesteś pewna, że Pani Blainey nie pozwoli ci na noc wrócić do dormitorium? - Spytała ją po raz dziesiąty tego dnia Poppy, która z zaczerwienionymi oczami przyglądała się bladej twarzy Emillie, tłumiąc w sobie chęć ponownego przeproszenia jej za to, że nie było jej przy niej, gdy uległa wypadkowi.

Stojący za nią Irving w opiekuńczym geście położył dłonie na ramionach drobnej Puchonki, co przywołało nieśmiały uśmiech na jej twarzy, który zniknął, gdy tylko Emillie pokręciła przecząco głową, po raz kolejny powtarzając, że pielęgniarka nie chciała nawet słyszeć o tym, by tej nocy opuściła skrzydło szpitalne.

- Niech będzie i tak. W takim razie pójdziemy do kuchni i wykradniemy dla ciebie parę łakoci. - Powiedziała Poppy odrobinę urażona upartą postawą pielęgniarki i zerknęła na Scamandra, który od razu przytaknął jej słowom. Podbudowana wizją zrobienia czegokolwiek wstała i poprawiła podciągnięty rąbek szkolnego swetra. To jakby o czymś jej przypomniało, bo zerknęła przewieszony przez barierkę łóżka szkarłatny szalik. - Garreth już wie, że tu jesteś? Bo mogę go poszukać i...

- Nie. - Odpowiedziała Emillie zgodnie z prawdą. - Dopiero co przegrali mecz i wiem, że chciał iść na dzisiejszą imprezę, więc nie ma po co go niepotrzebnie martwić. - Dodała szybko, widząc zaskoczony wzrok przyjaciółki.

Tak naprawdę Emillie bała się, że Garreth przyjdzie ją odwiedzić z Celeną uwieszoną na jego szyi. Lub ręce. Lub, że nie przyjdzie wcale, nie chcąc stracić możliwości spędzenia wieczoru w towarzystwie cudownej Harris, bohaterki Hogwartu, która właśnie wygrała dla Ślizgonów mecz quidditcha i prawdopodobnie całe rozgrywki.

Ona sama pewnie wybrałaby towarzystwo Celeny zamiast swojego, gdyby tylko miała taką szansę.

Podminowana swoimi przemyśleniami zakopała się głębiej w pościeli, licząc na to, że Poppy zrozumie ten gest i nie będzie jej o nic dopytywać. Zajęta własną zazdrością nie zwróciła uwagi na niemą rozmowę przyjaciółek, która zakończyła się w momencie, w którym Poppy skinęła głową, zgadzając się z Adelajdą. Wstała, łapiąc za dłoń Irvinga i wyszła, obiecując jeszcze, że postara się wrócić jak najszybciej z ogromną porcją uwielbianego przez Emillie puddingu czekoladowego.

Wizja deseru poprawiła humor dziewczyny, na tyle, że zdecydowała się wychylić ze swojej kryjówki. Było to błędem, bo niemal od razu natrafiła na karcący wzrok Adelajdy, która rozsiadła się wygodnie na brzegu jej łóżka.

(nie) Lwie serce (Garreth Weasley x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz