- Co to jest?
Draco wpatrywał się sceptycznie w niewielkie urządzenie podłączone do telewizora, a Harry nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- PlayStation, konsola do gier.
- Do jakich gier?
Siedzieli na kanapie w sklepie, do którego skierował ich barman. Kierownik lokalu zapytany o Múireann Quigg kazał im zaczekać; jeśli to faktycznie była poszukiwana przez nich irlandzka czarownica, to była właśnie na zapleczu i kompletowała zamówienie dla pary mugolskich rodziców.
- Chodź, pokażę ci.
Malfoy przysunął się do niego, wciąż niezbyt przekonany. Grą, która aktualnie znajdowała się w konsoli był Tekken. Harry wręczył blondynowi kontroler i zaczął tłumaczyć poszczególne ruchy.
- Nie wydaje się to skomplikowane – mruknął Draco, powtarzając sekwencję ruchów, którą pokazał mu Gryfon. – I mówisz, że mogę ci w tej grze skopać tyłek?
- Najpierw musiałbyś mnie pokonać, życzę powodzenia – oświadczył brunet i rozpoczęli pojedynek. Po minucie postać, którą grał Malfoy leżała na ziemi, całkowicie zmiażdżona.
- Potter, żądam rewanżu, to jest…
- Panowie pytali o mnie? Zaraz zamykamy sklep.
Odwrócili się. Stała przed nimi niska kobieta o ogniście rudych lokach sięgających aż do pasa. Harry nie potrafił określić jej wieku; mogła mieć zarówno 25 jak i 50 lat. Wstał i wyciągnął do niej rękę.
- Nie musicie się przedstawiać. Wiem, kim jesteście. Obaj – uśmiechnęła się porozumiewawczo i ledwie dostrzegalnym ruchem dłoni rzuciła wokół nich zaklęcie wyciszające. - Chodzi o posadę nauczycielki zielarstwa w Hogwarcie, prawda?
Blondyn przytaknął i podał jej list od McGonagall. Múireann rozerwała kopertę, a jej twarz pogodniała z każdym przeczytanym zdaniem. Pod koniec odetchnęła z ulgą.- Jestem wam winna wyjaśnienie. W Irlandii podczas wojny było bardzo niebezpiecznie, a dla znanej zielarki zaopatrującej czarodziejów po niewłaściwej stronie barykady jeszcze bardziej niebezpieczna byłaby ucieczka do innego kraju. Przez ostatnie miesiące nie odbierałam żadnych listów i musiałam zaszyć się w tym mugolskim sklepiku. Na początku próbowałam pracować w aptece, ale zostałam dość szybko zdemaskowana. To był koszmar.
Harry i Draco wpatrywali się w nią w oczekiwaniu.- Naturalnie się zgadzam, na Merlina, oczywiście, że się zgadzam! Mam dość ukrywania się. Poza tym, aplikację do Hogwartu wysyłałam już w zeszłym roku.
Podpisała się na papierze, schowała go do koperty i oddała Malfoyowi.- Dziękuję, że mnie znaleźliście. Kupujecie coś? – zapytała, zdejmując zaklęcie i przypatrując się Draco, który co chwila zerkał na ekran telewizora.
- Nie, on po prostu nie może się pogodzić z faktem, że przegrał – wyjaśnił Harry, a Malfoy rzucił mu mordercze spojrzenie.
- Szanse były nierówne, to wszystko.
CZYTASZ
Zasada numer trzy ||DRARRY||
Fanfictionopowieść nie moja ja tylko publikuje ze stronki na necie Miłego czytania!