Siedzę przy brzegu srebrzystej rzeki, dookoła mnie dużo drzew i kwiatów. Słoneczna polana. Czuję spokój i szczęście. Jakbym uciekła daleko od tego co mnie otacza. Przechodzę wśród zielonych traw trafiając na piaszczystą plaże. W oddali widzę zamek na wzgórzu. Coś pięknego, w głębi duszy czuje, że tu jest moje miejsce. Delektując się otaczającym mnie widokiem, słyszę głos za sobą. Odwracając się widzę lwa, dzikie zwierzę, które nie wzbudza we mnie strachu.
- Moje dziecko, otwórz się i pozwól sobie pomóc. Nie wstydź się swych łez, niech płyną. Nie kryj swojego uśmiechu, pokazuj go innym. Kochaj i bądź kochaną. Niebawem, znów się spotkamy.- wypowiedził lew, kierując się w moją stronę.Obudziłam się spóźniona na autobus do szkoły. Akurat w dzień egzaminów, jeden najważniejszy dzień w tej beznadziejnej szkole. Ze względu na to, że zostało mi niecałe 20 min do wyjścia, jedyne na co mogłam sobie pozwolić to przygotowanie sobie stroju i poranna toaleta. Makijaż i piękna fryzurę sobie darowałam. Wybiegłam w pośpiechu, jedząc rogala, który służył mi dziś na śniadanie. Nie dość, że nie wypiłam porannej kawy, nie zjadłam sycącego śniadania i po głowie chodził mi dzisiejszy sen, miałam wątpliwości czy uda mi się coś napisać na dzisiejszym egzaminie.
Podbiegłam, wołając do odjeżdżającego autobusu, który w zatrzymał się specjalnie dla mnie.
- Dziękuję. - powiedziałam, wsiadając do autobusu i szukając Edmunda.
Siedział na końcu, sam zajmując mi miejsce. Powtarzając sobie materiał.- Myślałem, że już zapomniałaś. - odparł, dając mi buziaka na przywitanie.
- Denerwuję się, nie czuje się przygotowana, nic nie zdążyłam zrobić, jeszcze miałam taki realistyczny sen. - opowiadałam brunetowi, a ten wyjął kanapkę z torby. - Proszę, bardziej ci się przyda.
- Dziękuję Ci, kochany jesteś. - pocałowałam go w policzek, po czym chłopak się zarumienił.
- O jakaś ty miła, co się stało? - zaśmiał się.
- Przyzwyczajaj się. - odparłam, gryząc bułkę i zaglądając do jego notatek.
***
Siedziałam na korytarzu z dziewczynami, rozmawiając o zakończonym egzaminie. Mimo tego niezbyt obiecującego początku dnia, miałam przeczucie, że całkiem dobrze mi poszło. Moje znajome rozeszły się, a ja postanowiłam poczekać na Edmunda, żeby również z nim to obgadać.
- Jak poszło? - zapytał podchodząc i obejmując mnie ramieniem.
- Całkiem nieźle. A tobie?
- Poprawnie. - zaśmiał się. - Wpadniesz dziś do mnie na obiad? - zaproponował.
- Z miłą chęcią.
***
Dotarliśmy do domu Edmunda, który znajdował się niedaleko mojego. W środku była bardzo ciepło przez rozpalony ogień w kominku. Był on bardzo przytulny i emitował rodzinnym ciepłem. Edmund odwieszał mój płaszcz, a ja poszłam przywitać się z domownikami. Wchodząc do kuchni natknęłam się na Łucję, wyciągającą nasz obiad z pieca. Nie była mi obca, chociaż nie miałam z nią takiego bliskiego kontaktu kiedyś jak z Zuzanną.
- Cześć, miło cię znów widzieć, zmieniłaś się od ostatniego czasu kiedy cię widziałam. - przywitałam się z dziewczyną, po czym ona gwałtownie mnie objęła. - O aż tak.
- Jak miło zobaczyć się z osobą, przez którą mój braciszek chodzi cały w skowronkach. - powiedziała z szerokim uśmiechem, mocniej mnie tuląc.
- Och miło to słyszeć, czyli mam rozumieć, że Edmund już się mną pochwalił.
- Pochwalił to mało powiedziane... - zaczęła, przerywając gdy Edmund wszedł do kuchni.
- Już zdążyliście się zaprzyjaźnić? - uśmiechnął się, opierając się o stół.
- Owszem, dużo się dowiedziałam. Kochany jesteś, że nie możesz przestać o mnie opowiadać. - powiedziałam, podchodząc bliżej chłopaka i całując go w policzek, na co Łucja się zaśmiała.
- Masz ostatnio chyba dobry humor albo ja tak na ciebie wpływam, nigdy nie byłaś taka wylewna.
- Tak, ale gadający lew w moim śnie, o którym miałam ci w sumie opowiedzieć, przemówił mi do rozumu i wzięłam sobie jego słowa do serca. Mówiłam ci, że był bardzo realistyczny.
- Lew? Śnił ci się Aslan? - wrzasnęła Łucja, patrząc jednocześnie na mnie i łapiąc kontakt wzrokowy z bratem.
- Kto? - zapytałam zakłopotana.
- Nie możliwe, że śniłaś o Narni. Co dokładnie widziałaś w tym śnie? - zapytała brunet bardzo zaintrygowany.
- Am, no. Łąki, lasy, była plaża i zamek na wzgórzu. A potem przez tą plaże szedł ten lew i do mnie mówił. - tłumaczyłam.- Ale co mówił, to już moja sprawa.
- Wydaję mi się, że będziesz nam towarzyszyła w naszej ostatniej podróży do Narni. - powiedział pewnie brązowooki, obejmując mnie ramieniem.
- Ale co to jest ta Narnia? - zapytałam.
- Po obiedzie, we wszystko cię wtajemniczymy.
CZYTASZ
Wszystkie nasze miejsca - E. Pevensie
FanfictionOpowieść o twóch samotnych, utrapionych duszach, które mkną do siebie. - Nie ważne, w którym świecie jestem i tak cię znajdę.