Uratowałaś mi życie

65 3 0
                                    

Obudziłam się o wschodzie słońca w ramionach, w których zawsze marzyłam się obudzić. Podniosłam wzrok i spojrzałam na promieniującą od słońca twarz Edmunda, na której piegi były bardziej widoczne, niż zwykle. Podniosłam się, opierając się na łokciach i szeptałam chłopakowi do ucha.

- Wstawaj, zaraz cała załoga się zejdzie.- brunet na te słowa, tylko przeciągnął się i odwrócił się na drugi bok.

-Trudno, w końcu się wyspałem, bez chrapiącego mi Eustachego nad uchem.- zaśmiał się i poszedł spać dalej.

-Co wy tu robicie?- zapytała Kapian, wychodząc z kajuty, widząc nas zaspanych na podłodze pokładu. Ja widząc go szybko podniosłam się, biorąc Edka pod ramie i podążając z nim do kajut.

- Tylko, odpoczywamy. - zaśmiałam się.

- Niech wam będzie, doprowadźcie się do ładu, mamy coś do załatwienia.

***
Przypłynęliśmy łódkami na ląd, rozejrzeć się. Otrzymałam miecz od Kaspiana, żebym mogła też się bronić. Mimo że, prawie nie wiedziałam jak się to robi, to podczas oglądania pojedynków chłopaków, co nieco udało mi się wyłapać.
Budynek, do którego dotarliśmy prawdopodobnie był opuszczony, a w okolicy było bardzo cicho.

- Nie tu też nikogo nie ma, to co wracamy, chyba? - zawołał biegnący Eustachy.

- Zostań, możesz osłabiać tyły, albo coś. - odpowiedział mu Edmund, na co ja zaaragowałam śmiechem.

W środku odczuwałam chłód. Podeszliśmy bliżej i przyjżeliśmy się księgą, które tam znaleźliśmy.

- Ciekawe, co to za ludzie? - zapytałam, wskazując na napisy w księdze.

- I dlaczego ich wykreślono?

- Łowcy niewolników. - odparł Kaspian.

- Wiecie co, mam złe przeczucia. - zanim zdarzyłam dokończyć, jak z nikąd wyskoczyli uzbrojeni Łowcy. Był to pierwszy raz, kiedy musiałam wykorzystać moje nieudolne umiejętności walki.
Sama byłam zaskoczona jak dobrze mi szło, jakbym od dawna władała mieczem, aż do momentu gdy inny mężczyzna złapał mnie od tyłu i wytrącił miecz z ręki, po czym przyłożył mi sztylet do gardła.

- Edmund! - zawołałam spanikowana.
Chłopka tylko sparaliżowany odwrócił się w moją strony, po czym jego uwagę jak i wszytakich przykuł równie unieruchomiony Eustachy.

- Jeśli nie chcecie, żeby ta baba znów zaczęła się wydzierać, dobrze radzę wyrzućcie broń. - powiedział napastnik. - chłopaczków dajcie na do lochów, a dziewczyny na rynek.

- Edmu-u-und - wołałam z łzami w oczach, szarpiąc się.

- Lidiaa! Nie martw się, wrócę po ciebie. - to ostatnie słowa jakie usłyszałam z ust Edmunda.

***
Wylądowałam wraz z Łucją i Eustachym na targu niewolników. Nie odczuwałam dużego lęku, bo wiedziałam, że Edmund z Kaspianem po nas wrócą. Wszystko było tylko kwestią czasu. Przygnębiona Łucja opierała głowę na moim ramieniu, po czym jeden z oprawców zgarnął ją gwałtownym ruchem i wrzucił na podest, gdzie inni mężczyźni licytowali się.
- Daje 60!

- Ja 80!

- Okrągłe 100, za tę ślicznotkę! - licytowali się, jeden za drugim.

- Dam 150!

- Sprzedana!- wykrzyknął, po czym kolejno wyciągnął rękę po mnie.

Ustałam sparaliżowana, wpatrując się w jeden punkt i patrząc na ich obrzydliwe twarze.

- Cudowna, Daje 120! - wykrzyknął pierwszy.

- Ja, 200!

- 250 i jest moja! - wykrzyknął jeden z mężczyzn, gotowy żeby złapać mnie za ręce.

Wszystkie nasze miejsca - E. PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz