(Nie) pożegnanie

111 1 0
                                    

Rodzeństwo Pevensie dokładnie opowiedziało mi czym jest Narnia i o ich przeżyciach tam. Sama nie wiedziałam czy im wierzyć i przez dłuższy czas faktycznie nie wierzyłam. Ale sądząc po moim śnie, miałam mętlik w głowie. Do tej pory, odkąd Edmund opowiedział mi, że był tam dorosły, uświadamia mi, ze to paranoja. Po czym mówią mi, że wkrótce przekonam się o tym na własnej skórze. 

Po za tym ja i Edmund coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy, nie sądziłam, że ktoś może się stać dla mnie tak ważny. Dzięki nie mu otworzyłam się, przestałam się bać swoich uczuć, czułam się po prostu bezpiecznie. Codziennie rano zaskakiwał mnie czymś nowym, a gdy odchodził wieczorem do domu, momentalnie za nim tęskniłam. Pierwszy raz nie żałowałam, że postanowiłam obdarzyć kogoś zaufaniem. 

Niedawno oboje skończyliśmy 16 lat, egzaminy kończące poszły nam celująco i chcieliśmy iść do najlepszego liceum w Londynie. Moja siostra, która niedawno skończyła szkołę próbowała mi pomóc w dobrym wyborze, który był sukcesem, bo po kilku dniach dostałam list o treści, że mnie przyjęli. Była to również szkoła wspierająca osoby z talentem muzycznym, a ja uwielbiałam grać na skrzypcach. 

***

-Gdzie się tak śpieszysz? Idziesz po zakupy? Dobra co mi tam, pójdę z tobą. - zawołała moja starsza siostra Samanta, widząc, że pośpiesznym krokiem schodzę ze schodów i biegnę w stronę drzwi. Samanta była wysoką, szczupłą brunetką. Mimo że, nie była zbyt bystra i szczerze naiwna, to była dla mnie najlepszą siostrą. Można powiedzieć, że jesteśmy swoimi przeciwieństwami. 

-Nie, idę do Edmunda. Muszę się pochwalić, że przyjęli mnie do szkoły i przy okazji dowiedzieć się coś od niego. - odpowiedziała, zakładając płaszcz.

-Wiesz co, to już może zamieszkaj u niego.- powiedziała Samanta, mając grymas na twarzy i wymachując rękami.

- Dobrze, będziesz miała spokój. - posłałam siostrze całusa i wyszłam z domu. 

***

Zapukałam do jego drzwi, czekając aż ktoś otworzy. Długo mi kazał na siebie czekać, aż pomyślałam, że nikogo nie ma w domu. Naglę drzwi uchyliły się, a w nich stał Edmund z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy.

- Cześć, nie cieszy cię już mój widok?- zapytałam zażenowana, widząc, że chłopak próbował za wszelką cenę zakryć swój smutek.

- Coś ty, sam miałem właśnie do ciebie iść. Chciałem ci coś powiedzieć. - rzekł, pokazując mi abym weszła do środka. - Wejdź proszę, chodźmy do mnie.

Weszłam do pokoju Edka, siadając na brzeg jego łóżka i wpatrując swoje niebieskie oczy w bruneta. 

- Dobrze, że jesteś. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem, żeby cię przytulić. - powiedział z żalem w głosie, mocno mnie obejmując. Przytulił mnie tak, jakby miał widzieć mnie ostatni raz. 

- Hej, powiesz o co chodzi? Martwię się. - odsunęłam się od chłopaka, wpatrując się w jego wielkie ciemne oczy.

- Dostałaś list, że szkoły? Wiesz gdzie już idziesz? - zmienił temat. 

- Wiem, a ty? Masz problem ze szkołą? 

- Po części tak. Bo nie jest ona w Londynie. - jąkał się, unikając mojego wzroku. - Nie wiem jak mam ci to powiedzieć.

- Jak to? - pytając, złapałam go za rękę.

- Zuzanna i Piotr wyjeżdżają z rodzicami do Ameryki. Ze względu, że ja i Łucja nie jesteśmy pełnoletni musimy przenieść się do wujostwa, do Cambridge. - powiedział, roniąc łzę. - Przepraszam.

- Czyli, zostawisz mnie. - odparłam, siedząc bez ruchu i patrząc się w białą ścianę. Edmund widząc mnie, załapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie, po czym obiema dłońmi złapał moją twarz.

- Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym od tak o tobie zapomniał. Nie wyobrażam sobie być z kimś innym. A po za tym nie będziemy od siebie aż tak daleko, będę codziennie wysyłał ci listy i będę się starał przyjeżdżać. Nie wyprowadzam się przecież na stałe. 

- Trzymam cię za słowo. - odparłam, po czym zbliżyłam swoje usta do ust bruneta, mocno go całując. - Będę tu na ciebie czekać. 

Wszystkie nasze miejsca - E. PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz