Powódź

89 1 0
                                    

Kolejne miesiące mijały wolniej niż zwykle. Praktycznie przestałam chcieć wychodzić z domu, jedynym celem były spacer z Lady, który i tak kończył się na zwiedzaniu ulicy obok domu Edmunda. Niby pisaliśmy do siebie bez przerwy i czasem nawet udało mi się do niego zadzwonić to w głębi serca czułam niesamowitą pustkę. Brakowało mi jego widoku, dotyku, jego spojrzeń, bliskości i pocałunków. Stawałam się coraz starsza i wiedziałam powoli czego chcę od życia. Rozłąka z nim uświadomiła mi, że nie chce układać sobie życia, gdy nie ma go obok. Zawsze gdy czułam smutek lub rozczarowanie, z myślenia odciągałam mnie gra na skrzypcach. Grałam dla siebie, a czasem jak samotność w czerech ścianach mnie przytłaczała, grałam dla siostry i mamy. Jednak że, wieczorami znów rozmyślając o brunecie, który skradł moje serce, czy list od niego przyjdzie jutro, czytałam poprzednie z kilka razy, by wczuć się w jego każde słowo które napisał i w każdą jego myśl.

Droga Lidio

Mam nadzieję, że miło spędziłaś ten dzień, mimo że nie dzieliłaś go ze mną. Obiecuję ci, że niedługo cię odwiedzę, stęskniłem się za błękitem twoich oczu i czerwienią twoich ust. Śnisz mi się każdej nocy, dzięki temu czuję twoją obecności, nie pozwalasz mi o sobie zapomnieć. Łucja mówi, że też za tobą tęskni, naprawdę ją w sobie rozkochałaś, w sumie jej się nie dziwię. Oboje nie możemy już znieść naszego irytującego kuzyna, nawet ja nie daję sobie z nim rady. Myślę, że jakbyś tu tyła to od razu byś sobie z nim poradziła i siedział by jak mysz pod miotłą. 

Na prawdę mi cię brakuję i bardzo tęsknię. Mam nadzieję, że do zobaczenia.

Twój Edmund.  

***

-Nie bój się moje dziecko, niedługo będziesz w domu.- rzekł lew, zbliżając się w moją stronę.

- Jestem w domu. - powiedziałam z przekonaniem, nie odwracając od niego wzroku.

- Nie chodzi o budynek, najdroższa. Domem, możemy nazwać również osobę bliską naszemu sercu, wkrótce się o tym przekonasz. - odpowiedział znikając za biała poświatą, zostawiając za sobą jasne, oślepiające światło. 

Obudziłam się punkt o 5.00 rano. Nigdy nie budziłam się tak wcześnie, nawet z przymusu. Nie chciałam dalej spać, więc wstałam. Ubrałam beżową sukienkę i uczesałam włosy w luźny kok.
Schodząc na dół, natknęłam się na mamę przygotowująca śniadanie.

- Też nie mogłaś spać? - zapytałam, przytulając się do jej ramienia.

- Nie, zawsze tak wstaje. Nie zauważyłaś, bo lubisz gnić w łóżku do 10.00. - parskęła, przekładając talerze na blacie.
Zawsze tak było, nawet jak gadaliśmy o bzdurach. Zawsze wpadłam w złość i lubiłam wypominać mi najmniejszy błąd.

- Nie musisz być od razu opryskliwa. - odparłam.

- Nie pyskuj, matce! Całe dnie tylko siedzisz w pokoju i piszesz do swojego kochasia. Naprawdę jesteś taka głupia, że myślisz, że on w tym wieku nie podrywa innych dziewczyn w tym całym Cambridge.

- Nie masz wstydu. - powiedziałam z zażenowaniem. Patrzyłam na własną mamę, jakby była moim wrogiem. Zawsze chciałam wiedzieć, dlaczego nigdy mnie nie wspierała i przy prawie każdej okazji mnie poniżała.

Nie chciałam więcej z nią dyskutować. Nie chciałam też nawet na nią patrzeć. Bez przerwy zawodziła mnie jako matka, a nawet osoba. W tym momencie pragnęłam być jak najdalej jej i całego tego świata co mnie otacza. Żeby w końcu poczuć się wolna i szczęśliwa.

Pobiegłam do łazienki, odkręciłam kran i przemyłam twarz, żeby ochłonąć.
W pewnym momencie miałam problem z zakręceniem kranu. Z całych sił go przekręcałam ale nie drgnął, a umywalka cała zapełniała się wodą, która wylewała się ją kafelki. Odsunęłam się i zerkając na dół widziałam jak moją łazienka napełnia się wodą. Nie wiedząc kiedy byłam zanurzona w niej po uczy, tracąc świadomość tego co się dzieje.
Próbowałam płynąć w górę, gdy dopłynęłam, wciągnęłam powietrze, a w oddali widziałam wielki statek.
Nie wiedziałam jak zachować się w tej sytuacji. Pomyślałam, że jak będę pytać w jego kierunku, to może ktoś udzieli mi tam pomocy. Nagle na swoim ciele czułam dłonie obcego mężczyzny, który szeptał mi, że mi pomoże.

Pomógł mi postać się na statek. Wskoczyłam na podest i wzięłam ręcznik, który mi podał.

- Jestem Kaspian, nie bój się, jesteś bezpieczna. - zapewniał. - A ty? Jak się nazywasz? - zapytał. Kaspian był bardzo przystojnym i dobrze zbudowanym mężczyzną, który od razu wpadł mi w oko. Miał wielkie ciemne oczy, które uwielbiałam, podobne do Edmunda, więc wzbudził we mnie zaufanie.

- Jestem Lidia Florence. Ale, gdzie ja jestem? - rzekłam, rozglądając się dookoła i kontem oka dostrzegając jego. - Edmund?! - krzyknęłam.

- Lidia?! - wrzasnął brunet, podbiegając w moją stronę.

Wszystkie nasze miejsca - E. PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz