Poszłam do kajuty, gdzie przebywał Kaspian. Chłopak siedział przy stole i przeglądał jakieś zapiski.
- Dzień dobry. - przywitałam się, przesyłając mu serdeczny uśmiech.
- O dzień dobry, kto tu wstał? - zaśmiał się. - Z ręką już w porządku? - zapytał dotykając mojego ramienia.
- Tak, ani śladu po ranie. - odpowiedziałam, spoglądając na bruneta.
- To świetnie, Edmund jeszcze śpi? Jest mi potrzebny. - zapytał. Po czym do kajuty dołączył wspomniany brunet.
- Dzień dobry! - krzyknął Edmund. Obejmując mnie ramieniem i całując w skroń.
- Dobrze, że jesteś, za niedługo wybieramy się na ląd, może jak się tam rozejrzymy to cos znajdziemy. Przygotujcie się, chodź jeszcze mamy czas. - odparł Kaspian, klepiąc Edka po ramieniu. Po czym wyszedł. Wyszłam na balkon, spoglądając na wysokie fale i wyciągając morskie powietrze. Po czym poczułam czyjeś dlonie na mej talii.
- Może pójdziesz potowarzyszyć Kaspianowi, co? - odparłam, widząc za sobą Edmunda.
- A co? Masz dosyć mojego towarzystwa? - zapytał, chwiejącym się głosem.
- Nigdy, nie będę miała dosyć, ale co za dużo to nie zdrowo. - zaśmiałam się, sprytnie wyrywając się z objęć bruneta i kierując się w stronę wyjścia.
Dopiero po zmroku dotarliśmy do lądu, który znajdował się na owej wyspie. Usiedlilismy się i rozpaliliśmy ognisko dla całej załogi. Po raz pierwszy przyszło mi spać pod gołym niebem w dodatku w dosyć chłodny dzień, więc nawet miłe rozmowy czy objęcia Edmunda wcale nie polepszały mojego samopoczucia. Mimo niewygody udało mi się usnąć chociażby na 3 godziny. Obudziłam się wraz ze wschodem słońca, kiedy jeszcze wszyscy smaczne spali. Postanowiłam przenieść się w stronę Łucji, która spała obok Geal, gdyż był to nasz ranny ptaszek. Gdy zauważyłam, że dziewczynka śpi sama, poczułam niepokój.
- Łucja?! - krzyknęłam, po czym obudziłam Geal. - Geal, widziałaś Łucję? - zapytałam. Dziewczynka pokiwała tylko głową przecząco.
Podbiegłam do Edmunda, chwiejąc go za ramię.- Wstawaj, Łucja zniknęła. - odparłam, po czym ten zaspany, szybko wstał. - Prędzej wstawajcie!
Wszyscy gwałtownie wstaliśmy i zaczelismy rozglądać się po wyspie. Po czym na naszej drodze stanały niewidzialne postacie, które zaczęły nam grozić. Po czym w końcu przestały być niewidzialne i byliśmy pewnie, że nic nam nie grozi. Będąc w Narni zastanawiam się ile jeszcze rzeczy mnie zaskoczy.
Po pewnym czasie Łucja odnalazła się i zaprowadziłam nas wraz z Koriakinem, tutejszym władca tej wyspy do środka niewidzialnego dworu. On ukazał nam mapę Narni i oznajmił, żebyśmy strzegli się zielonej mgły, która sieje spustoszenie. Na każdego z nas czekała jakąś płapka, z którą musimy się zmierzyć. Zastanawiam się tylko, co tak naprawdę ma dopaść mnie. Zazwyczaj nie miałam w życiu żadnych traum, ani głębszych lęków. Bałam się jak sobie z tym poradzę, skoro niczego się nie spodziewam.***
Od kiedy dotarliśmy na statek, fale miotały nami nieustannie. Siedziałyśmy z Łucją i Geal w kajucie, a w tym czasie Edmund z Kaspianem pomagali na statku. Nie lubiłam siedzieć bezczynnie, lecz doceniając troskę chłopaka, pozostałam z dziewczynami.Siedziałam w kącie, rozmyślając, a z natłoku myśli wyciągnął mnie głos Łucji.
- Chodź do nas, Geal zaplecie ci warkocz. - zawołała uśmiechnięta.
- Za chwilę. - odparłam, podpierać się.
- Co cię tak trapi? - zapytała szatynka. Ja wstałam i usiadłam obok dziewczyn, spoglądając na Łucję.
- Sama nie wiem, to dla mnie wszystko nowość. Jestem zakłopotana. - zaczęłam.
- Nie zadręczaj się tym, przecież mamy siebie, razem damy radę. - odparla, głaszcząc mnie za ramię.
- Wiesz, co mój pierwszy raz w Narnii, wy przez te parę set lat nauczyliście się więcej. - zaśmiałam się.
- Może to nie będzie Twój ostatni raz tutaj, hmm? - odpowiedziała Łucja, po czym naszą rozmowę przerwał Edmund wchodzacy do pokoju.
- Wszystko u was w porządku? -zapytał, zbliżając się do mnie.
- Całe i zdrowe. Ale muszę was przeprosić, chyba wcześniej się położę.- odpowiedziałam, kierując się w stronę kajuty z hamakami.
Położyłam się i nie wiedząc kiedy momentalnie odpłynęłam.
Byłam w środku lasu, było ciemno i zimno. Czułam jak moje ciało obejmuje gęsia skórka. Moje dłonie wręcz drętwiały z zimna. Czułam w sobie niepokój i strach, nie wiedząc dlaczego. W zasięgu wzroku ujrzałam światło, coś przypominające pochodnie. Postanowiłam podążać za tym światłem z nadzieją, że wyciągnie mnie z tego zimna i ciemności.
Doszłam do jaskini, weszłam do środka. Tam dobiło mnie światło pochodni. Zaczęłam słyszeć wycie, krzyki, po czym wołanie o pomoc. Po chwili o uszy obił mi sie głos, głos Edmunda. Zaczęłam biec przerażona. Wokół mnie obrzydliwe stworzenia, z obdzydzeniem przepchałam się przez tłum, gdzie zobaczyłam go. Leżał tam przypięty do kamiennego stołu. Cierpiał, zwijał się z bólu. Biała, podła kobieta zadawałam mu kolejne ciosy. Z zimna krwią go torturowała. Krwawił i płakał, bezlitośnie. Ja też krzyczałam, ale nikt nie słyszał, chciałam go uratować lecz nie mogłam się ruszyć. Byłam bezradna, musiałam patrzeć na cierpienie ukochanej osoby. Dławiłam się własnymi łzami, krzyczałam w niebogłosy lecz bez skutecznie.
" Patrz, jak zdrajca ginie, dziewczyno" wypowiedziała wiedźma, po czym wbiła w jego klatkę sztylet. On tylko zdąrzył uronić łzę.Wrzasnęłam, budząc się mokra i roztrzęsiona. Serce wręcz pragnęło wyskoczyć mi z piersi. Poczułam na sobie dotyk rąk. To był Edmund przytulajacy mnie do siebie i głaskający po włosach. Nie widziałam go, przez nieustające łzy.
- Już spokojnie, to tylko sen, nic się nie dzieje. - uspokajał mnie. Przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam, ciągle sprawdzając czy to on i czy jest cały i zdrowy.
- Nic ci nie jest, wszystko dobrze? - wrzasnęłam, dotykając go szybkimi ruchami po twarzy i ciele.
- Ze mną tak, ale martwię się o ciebie. - powiedział dotykając mnie po policzku. - Cokolwiek to było, to tylko zły sen, tak.
- Ale najgorszy jaki kiedykolwiek miałam i będę mieć. - uroniłam ostatnią łzę.
Po tym już wiedziałam o co chodziło z tą zieloną mgła i naszymi skrytymi lękami. Coraz bardziej się bałam, co mnie jeszcze tutaj czeka.
CZYTASZ
Wszystkie nasze miejsca - E. Pevensie
FanfictionOpowieść o twóch samotnych, utrapionych duszach, które mkną do siebie. - Nie ważne, w którym świecie jestem i tak cię znajdę.