Rozdział 34

34 5 0
                                    

Kade

           Od czasu mojej ostatniej wizyty w tym miejscu minęło wiele lat. Cóż, patrząc na to z perspektywy aniołów to zapewne jedynie mrugnięcie okiem. Może dlatego nic się tu nie zmieniło, wszystko wygląda dokładnie tak, jak zapamiętałem.  

            Kuźnia Jofiela znajduje się na tyłach najzwyklejszego pod słońcem domu rodzinnego. Nie miałem wcześniej okazji zajrzeć do środka, ale z pogłosek wiem, że wnętrze wypełniają najróżniejsze bronie, w które można by uzbroić niemałą armię. Anioł nie próżnuje i kiedy akurat nie pracuje nad żadnym zleceniem, wytwarza broń na własny użytek.

            Razem z Rhysem przechodzę na tyły domu, drzwi od kuźni anioła są uchylone. Uznaję to za zaproszenie, otwieram je szerzej i wchodzę do środka. Rhys mamrocze coś pod nosem, zapewne o moim braku manier i panoszeniu się po obcym terenie.

            Wewnątrz nie ma okien, które wpuszczałyby światło. Jedynym jego źródłem jest ogień płonący w piecu Jofiela oraz skąpe promienie wpadające przez szparę w drzwiach. On sam robi sobie właśnie przerwę w pracy. Siedzi na drewnianym stołku przy ścianie i obraca w dłoniach jeden ze swoich najnowszych wyrobów.

            - Przepraszam za najście – odzywa się pierwszy Rhys – Powinniśmy byli uprzedzić...

            - Wyczuł naszą obecność w chwili, gdy wylądowaliśmy. Gdyby nie chciał nas widzieć, miał wystarczająco dużo czasu, by zniknąć – przerywam mu. – Jak widzę, nie masz aktualnie żadnych zamówień i nie pogardzisz nawet dwójką nefilim.

            Jofiel odkłada miecz, opierając go rękojeścią o ścianę i skupia na nas całą swoją uwagę.

            - Kiedy ostatni raz cię widziałem, byłeś młodym aniołem. Czy coś się zmieniło od tamtej pory?

            Uśmiecham się krzywo na tamto wspomnienie. Wtedy słowa Astarotha wypełniły mnie niewyobrażalną dumą. Nie dość, że uznał mnie za syna, to jeszcze postawił mnie na równi z aniołami. Nie miałem pojęcia, że przyjdzie nam stanąć po przeciwnych stronach.

            - We mnie? Nic a nic. Nie wiem jednak, czy Astaroth dalej uważa mnie za młodego anioła. Chociaż, gdy tak sobie o tym pomyślę, to zaszła jednak jedna istotna zmiana. Celeste nie żyje.

            - Przykro mi to słyszeć.

            Przechylam głowę na bok. Nie wiem, czy mogę wierzyć w jego niewinność. Zapewnia o swojej neutralności, a jednak skądś Astaroth dowiedział się, że Celeste była u niego po sztylety dla mnie i Rhysa. Ktoś musiał mu to powiedzieć i na pewno nie była to ona.

            - Zabił ją Astaroth. Podobno doszły go słuchy, że zamawiała broń. Ciężko mi w to uwierzyć, ale muszę spytać... Doniosłeś na nią?

            Jofiel ma całkiem przerażające spojrzenie jak na zwykle pogodnego anioła. Moje oskarżenie naprawdę musiało go dotknąć.

            - Od ponad roku nie wykonałem ani jednego zlecenia, nie licząc dwóch sztyletów wykonanych dla Celeste i ciebie. Jak myślisz, dlaczego?

            - Wypalenie zawodowe?

            Kade, syczy Rhys. Myślałem, że przylecieliśmy tu po broń dla mnie. Dlaczego go prowokujesz?

            Lubię jasne sytuacje. Nie zlecę niczego komuś, kto przyczynił się do jej śmierci.

            - Jestem obserwowany, Kade. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Zarówno Niebo, jak i Piekło obserwują każde moje działanie.

Dark TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz