Rozdział 44

56 9 0
                                    

Rhys

            Gdy ostatnim razem trafiłem do czyśćca, nie miałem szansy przyjrzeć mu się bliżej. Widziałem jedynie fragmenty wyniszczonej ziemi i zdążyłem pomyśleć o tym, jakie ponure jest to miejsce, nim Astaroth mnie obezwładnił i uwięził w ciemnej celi.

            Również tym razem to miejsce nie robi na mnie najlepszego wrażenia. Mimo że w przeciwieństwie do Ziemi nie widać tu śladów ludzkiej działalności, takich jak asfaltowe drogi czy kamienne budynki wznoszące się do chmur, zatem nic nie ogranicza przyrody, to jednak gdziekolwiek nie spojrzę widzę obumierającą ziemię. Tu nic nie rośnie, brakuje krzepiącej zieleni, a powietrze jest ciężkie i pozostawia nieprzyjemny posmak.

            Nie wyobrażam sobie życia w takim miejscu. Jeszcze trudniej jest mi sobie wyobrazić, jak wyglądało dzieciństwo Kade'a w takim otoczeniu, wszędzie wokół był świadkiem rozkładu. Nic dziwnego, że jest jaki jest. A mimo to okazał się być lepszą osobą ode mnie.

            - Z chęcią zabrałbym cię z powrotem do lochu i pokazał ci, czym jest piekło – mówi Astaroth, spoglądając na mnie z czystą nienawiścią. – Nie sądzę jednak, by Kade dał nam tyle czasu. Najwyższa pora, by to zakończyć.

            Wydaje polecenie dwójce upadłych powrotu do jego zamku i przygotowanie się do starcia. Spodziewa się rychłej wizyty Kade'a i chce być pewien, że poradzi sobie z nim i z upadłymi, których ten ze sobą przyprowadzi. Kiedy tylko dwójka aniołów mnie puszcza, sam wykręca mi rękę na plecy i brutalnie ciągnie za sobą.

            Muszę się pochylać, by nie wyrwał mi ramienia ze stawu. Druga ręka jest tymczasowo wolna, ale to bez większego znaczenia. Jest za silny, bym mógł zaatakować go bez broni, zresztą nawet z mieczem nie zdziałałbym zbyt wiele. Widziałem, jak walczył z Kade'em, nie dorównuję żadnemu z nich.

            Co mi pozostaje? Mógłbym przyzwać Seszat, ale mam tylko jednego demona, a Astaroth całą zgraję. Nie chcę ściągać swojego demona tylko po to, by został rozszarpany przez jego bestie. Muszę obmyślić nowy plan i to szybko.

            Astaroth idzie szybko, co rusz szarpie mną ze zniecierpliwieniem, gdy idę zbyt wolno. Zaciskam szczękę, by nie jęczeć z bólu, strach ściska mi gardło. Coraz bardziej oddalamy się od jego siedziby, od miejsca, gdzie najpewniej będzie mnie szukał Kade. Upadły o tym wie, dlatego mnie stąd zabiera, by w spokoju móc mnie zabić.

            - Mogę ci zadać jedno pytanie, zanim mnie zabijesz?

            Ignoruje mnie, ani na sekundę nie zwalniając. Nie kazał mi się też zamknąć, więc uznaję to za przyzwolenie. Oblizuję zeschnięte z nerwów wargi i zadzieram głowę, by móc na niego spojrzeć. Wstrząsa mną uderzające podobieństwo między nami, obaj z Kade'em wyglądamy jak jego młodsze wersje. Jak może kochać Kade'a, jednocześnie nienawidząc mnie, skoro obaj wyglądamy identycznie? Ale nie, nie tak brzmi pytanie kołatające się po mojej głowie.

            - Dlaczego wybrałeś jego? Nawet nie próbowałeś mnie poznać, od razu mnie skreśliłeś i zdecydowałeś, że to właśnie ja mam umrzeć. Wolisz go, bo spotkałeś go przede mną? O moim losie zadecydował przypadek?

            Chłód w jego spojrzeniu mrozi mi krew w żyłach. Żałuję, że w ogóle się odezwałem, ale staram się wytrzymać i nie odwrócić głowy.

            - A więc zadecydował przypadek. Tylko skoro na to pozwalasz, jak możesz wierzyć w przepowiednie Vashti? Wyraźnie przepowiedziała, że OBAJ doprowadzimy cię do upadku.

            - Zamknij się.

            Może rzeczywiście powinienem się zamknąć i go nie prowokować, ale nie mogę się poddać. Obiecałem Kade'owi, że odmienimy przyszłość, dlatego choć bardzo mnie kusi, by zaoszczędzić sobie bólu i pozwolić się zabić bez walki, postanawiam spróbować.

Dark TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz