1985

214 12 3
                                    

20 maja Harry został starszym bratem.

Choć nie za bardzo rozumiał co się dzieje podziwiał pomarszczone maleństwo zawinięte w becik.

- Co to jest?- zapytał pięciolatek dźgając palcem w policzek istotki.

-Dziecko- odparła pielęgniarka, która rzucała zaklęcia sprawdzające stan zdrowia na Lily.

- Ja też jestem dzieckiem, prawda mamo?

-Tak kochanie- kobieta uśmiechnęła się ciepło do syna.

-A jak to dziecko ma na imię?

-Olivia, podoba ci się?

- Nie- prychnął.- To dziewczynka, czemu nie kupiliście mi chłopca?

-Bo dzieci się nie kupuje?

- To jak się pojawiają?- przygryzł wargę w zaciekawieniu.

- To trochę bardziej skomplikowane...- zaczęła Lily.

-Nie to nie, pan czarny mi powie- obruszył się.

-Pan czarny?- obie kobiety spojrzały zdziwione na chłopca.

- No ten wampir, co z nim mieszkamy- oczy Lily zrobiły się wielkie z przerażenia.

-Harry!- niemalże zapiszczała.

- No co? Wampiry śpią w trumnie, a on w niej śpi.

Maleństwo zawinięte w becik zaczęło płakać. Harry zatkał uszy i opuścił sypialnię matki ze słowami "To coś drze się gorzej jak mandragora".

Harry chwilę później zapukał do drzwi laboratorium i czekał cierpliwie aż w wejściu pojawi się mroczna postać. Czas mijał i nikt nie otwierał. Zapukał jeszcze raz jednak bardziej natarczywie.

Dwie minuty później w progu stał mężczyzna odziany w czerń.

-Mówiłem, by mi nie przeszkadzać- wysyczał przez zaciśnięte zęby.

-Wiem...- Harry opuścił głowę.- Ale mama już mnie nie kocha...

-Co?- Severus zmarszczył brwi.- Jak to cię nie kocha?

-Normalnie- wzruszył ramionami.- Ty też mnie nie lubisz.

-A dlaczego tak uważasz?- Snape kucnął przed pięciolatkiem.

-Bo zabraniasz mi wchodzić do piwnicy- wyszeptał.

-Harry...- mężczyzna chwycił brodę chłopca i uniósł ją do góry.- Nie możesz tu wchodzić, bo eksperymentuję z eliksirami, a nie chcę by stała ci się krzywda. Rozumiesz?

-Tak...

- To teraz mi powiedz, dlaczego uważasz, że twoja mama cię nie kocha...

- Bo ta mała mandragora strasznie krzyczy. Nie chcę jej. Możemy na nowo ją wsadzić w ziemię?

- Mandragora?- zapytał zbity z pantałyku Severus.

-No takie małe, pomarszczone. Mówili, że to dziecko- prychnął.

-Lily urodziła?- zapytał sam siebie jednak szukając odpowiedzi w twarzy chłopca.

-Nie wiem- wzruszył ramionami.- Ale bardzo krzyczała i nie pozwolono mi do niej wejść przez długi czas, a później...

-Później co?

-Była ta wstrętna mandragora. Możemy ją przerobić na eliksir?

Severus spoglądał na chłopca niczym spetryfikowany. Sam nie wiedział czy się śmiać czy płakać. Zastanawiał się co było bardziej absurdalne. To, że jego uczniowie uważali, że warzy eliksiry z uczniów czy pięciolatek przed nim spoglądający z nadzieją w oczach, że dziecko, które uważa za krzyczącą roślinę chce przerobić na eliksir. Czyżby plotki były prawdziwe?

-Nie Harry, nie możemy- kąciki jego ust delikatnie drżały.- Niestety od dziś ta mandragora jest częścią naszej rodziny.

- A to jest legalne?

- Akurat ta mandragora jest legalna...

-Mama mówi, że ma na imię Olivia.

- Bardzo ładnie nie uważasz?

-Nie- tupnął nóżką.

Severus pokręcił głową z rezygnacją i zaczął prowadzić chłopca do kuchni.

-Dlaczego tak uważasz?- zapytał gdy Harry siedział już na krzesełku i czekał na kubek gorącej czekolady.

- Bo nie chce go wymienić na chłopca.

- Bo tak nie można zrobić- odparł spokojnie Severus siadając naprzeciw chłopca z własnym kubkiem.

- No ale dlaczego?- mruknął.- Mamie jak się coś nie podoba to macha różdżką i zmienia wygląd wszystkiego dookoła. Nie może teraz też tak zrobić?

-Nie Harry. Nie może. 

-Ale dlaczego?

- Bo ta mała mandragora jest człowiekiem tak jak ty.

- Ale ona zabierze mi mamę...- w oczach chłopca pojawiły się łzy.

Severus podszedł szybko do chłopca i kucnął przed nim.

- Co cię skłoniło do takich myśli?- odgarnął mu włosy z twarzy i palcami otarł spływające kropelki.

- Widziałem jak patrzy na to coś... Mam tylko ją, a ona mi ją zabierze.

-Nikt ci nie zabierze mamy Harry...- przytulił chłopca.- Masz też mnie. Zawsze możesz do mnie przyjść.

-I nie wygonisz mnie?

- A czy zrobiłem to do tej pory bachorze?

- Nieeee- Harry odsunął się od mężczyzny z wyszczerzonymi zębami na "pieszczotliwe" określenie.

- No właśnie- poczochrał mu włosy.-  A teraz dopijaj tą czekoladę. Też chcę zobaczyć tą mandragorę.

-Musisz?- Harry zrobił nadąsaną minę.

- Chcę tylko sprawdzić czy się nada jako składnik do eliksirów- mrugnął mu okiem sięgając po swój kubek.



Być kimś innym...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz