Księga I

447 30 0
                                    

(Andrella)

Cierpienie towarzyszy człowiekowi przez całe życie. Rodzi się w bólu i w nim umiera, a w międzyczasie doświadcza całej gamy sprzecznych ze sobą uczuć. Ludzie boją się cierpienia tak bardzo, że próbują go uniknąć na wszelkie możliwe sposoby, często zapominając, że bez niego nigdy nie doświadczą prawdziwej radości. Instynkt podpowiada, aby uciekać od niebezpieczeństw, które sprowadziłyby na istotę ból, ale czy właśnie tego oczekuje się od cierpiącej osoby? Ucieczki? Często ból jest zbyt silny, by choćby o tym pomyśleć, a co dopiero opracować dobry plan i faktycznie zostawić za sobą wszystkie te negatywne emocje. Zatem co innego można w takiej sytuacji zrobić?

To był pierwszy dzień od wielu miesięcy, kiedy Andrella mogła wyjść poza mury garciańskiego zamku. Wpatrywała się w ogromne mahoniowe drzwi, które mijała niemal codziennie przez ostatni rok i zastanawiała się, czy była to kolejna manipulacja cara. W końcu umożliwiał jej opuszczenie więzienia, a przy okazji pozwalał poznać okolice budynku i znaleźć drogę ucieczki. Może w innych okolicznościach skorzystałaby z okazji, lecz w tamtej chwili wciąż pamiętała krew przyjaciół na swoich własnych dłoniach.

„Więc będziesz cierpieć, złotko" Usłyszała szyderczy głos w głowie.

I cierpiała.

Cierpiała tak bardzo, że każdy oddech sprawiał ból, o jakim dotąd nie śniła nawet w najokropniejszych snach. Koszmary budziły ją w nocy, a za dnia zmuszona była służyć nie ludziom, a potworom. Nie pamiętała kiedy ostatni raz się wyspała lub chociaż na chwilę rozluźniła spięte mięśnie. Wiedziała, że z każdej strony mógł nadejść atak, więc nawet kładąc się do łóżka, była przygotowana na walkę. Zbyt często oglądała się za siebie. Na najcichszy szmer potrafiła zareagować, jak na wystrzał z pistoletu. To nie było już zwykłe wzdrygnięcie. Odruchowo sięgała po ukryty w gorsecie kawałek szkła i tylko silna wola powstrzymywała dziewczynę przed poderżnięciem komuś gardła. Nieustanny strach sprawiał, iż popadała w paranoję. Próbowała przewidzieć następny ruch Meliasa, lecz mężczyzna zniknął, a to wcale nie pomagało w uspokojeniu zszarganych nerwów.

— Nie stój tak, otwieraj! — Wyniosły ton Lizette przywrócił Andrellę do rzeczywistości.

Spojrzała kątem oka na siostrę Vadima i odruchowo wbiła paznokcie we wnętrze dłoni. Miała ochotę wbić jej pięść w twarz z taką siłą, aby zetrzeć z niej ten parszywy uśmieszek. Zrobiłaby wszystko, byle tylko pokazać tym ludziom, że nie była zabawką, którą można pomiatać. Jeszcze miesiąc temu pozwoliłaby sobie na chwilę zapomnienia i odgryzłaby się bez wahania. Jednak znów przed oczami zobaczyła loch skąpany w szkarłacie, a to wystarczyło, żeby cały upór zepchnęła w głąb umysłu.

— Brakuje mi trochę twojego ciętego języczka — skomentowała księżna, kiedy Andrella bez słowa ruszyła ku wrotom. — Mogłabyś od czasu do czasu rzucić jakąś zgryźliwość.

Złapała za mosiężną klamkę i z całych sił za nią pociągnęła. Zdziwił ją fakt, że w pobliżu nie było żywej duszy, która pomogłaby otworzyć drzwi, lecz przyzwyczaiła się do braku strażników. Tuż po zniknięciu cara zaginęli również inni mężczyźni, których czasem widywała na korytarzu. Nietrudno było się domyślić, jaki był tego powód — wyruszyli podbić kolejne niewinne królestwo. Sapnęła, gdy drzwi przesunęły się zaledwie o kilka marnych centymetrów. W szczelinę od razu wdarł się lodowaty wiatr, co jeszcze bardziej utrudniło jej pracę. Zawiasy zawyły, a upadłą księżniczkę przeszył zimny dreszcz. Próbowała zignorować wspomnienia, lecz gorące łzy i tak spłynęły po jej policzkach. Poczuła się, jakby po raz kolejny otwierała cele, gdzie zostali uwięzieni jej pobratymcy. A chwilę później oczami wyobraźni zobaczyła wszystkie te martwe ciała, za które była odpowiedzialna. Wzdrygnęła się. Zacisnęła powieki i ze wściekłym warknięciem pchnęła drzwi. Kiedy w końcu ustąpiły, bała się spojrzeć przed siebie.

W Ruinach Mroku | Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz