Księga VI

345 25 5
                                    

(Andrella)

Z krzykiem otworzyła powieki, a kiedy znów wokół niej zapanowała ciemność, zwinęła się w kłębek. Nie wiedziała, co się wokół niej działo. Chyba zapadła w sen. Nie rozumiała, jakim cudem nagle znalazła się w jakimś mrocznym pomieszczeniu. Przecież dopiero co szła do swojej izby... Przypomnienie sobie, że rozmowa z Diasem nagle przybrała nieoczekiwany obrót, zajęło jej dobre parę sekund. Im więcej wspomnień wracało, tym mocniej obejmowała zgięte kolana. Bała się.

— Andrello — zagrzmiało w jej uszach... a może w głowie? Nie potrafiła stwierdzić, skąd dobiegł do niej ten dźwięk.

Głos był męski, ochrypły i nawet przyjemny. Hipnotyzował, jakby składał upragnione obietnice kochance. Jednak ton, którym się do niej zwrócono, był oschły. Poczuła się skarcona, ale za co? I do kogo w ogóle należał ten głos?

— Przestań mi się opierać!

Kiedy uświadomiła sobie, kto właśnie do niej przemawiał, miała ochotę przebić sobie bębenki w uszach, byle tylko go nie słyszeć. Strach ścisnął Andrellę za gardło. Oddychanie stało się nagle niezwykle trudne. Wstrząsnął nią dreszcz, a na jej ramionach pojawiła się gęsia skórka, choć w pomieszczeniu było całkiem ciepło. Z paniką zacisnęła powieki, chcąc wybudzić się z tego koszmaru. Wbiła paznokcie we wnętrze dłoni. Liczyła, że ból jej pomoże, lecz, o zgrozo, niczego nie poczuła. Zamiast tego przeszył ją dziwny, lecz niezwykle przyjemny prąd, jakby cierpienie nagle zmieniło się w coś dobrego.

— Zostaw mnie! — krzyknęła, ale z jej ust wydobył się jedynie szept, jakby to coś uniemożliwiało jej podniesienie tonu.

— Przestań mi się opierać!

♕♕♕

Promieniujący ból wybudził dziewczynę z głębokiego snu. Miała ochotę uszczypnąć się, żeby sprawdzić, czy naprawdę udało jej się uciec z koszmaru. Sięgnęła dłonią do nadgarstka drugiej ręki, aby ścisnąć skórę i uzyskać oczekiwany efekt. Jednak dopiero po chwili zorientowała się, że nie może się poruszyć. Uniosła zdegustowane spojrzenie na gruby sznur, którym została przywiązana do łóżka, po czym sapnęła z frustracją. Węzeł wyglądał na dosyć mocny, przez co nieważne jak bardzo by się szarpała i tak sama nie dałaby rady się uwolnić. Omiotła wzrokiem komnatę, a fakt do kogo należała, wywołał w niej niemałe zaskoczenie.

— Jak? — Usłyszała głos Vadima.

Zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc, o co mu chodziło. Spojrzała na mężczyznę z zakłopotaniem. Siedział w skórzanym fotelu i wpatrywał się w nią z nieodgadnioną miną. Gdyby się nie odezwał, nie zauważyłaby go pewnie przez jeszcze kilka długich minut. W pomieszczeniu panował półmrok, a on jak zwykle ubrany był na czarno. Wbrew pozorom nie różnił się zbyt bardzo od Meliasa, a w takiej scenerii wzięłaby ich nawet za bliźniaków.

— Co jak? — dopytała ochrypłym od snu głosem. Mimowolnie spięła się, kiedy domyśliła się, czego chciał się od niej dowiedzieć. — Jak się czuję? Dobrze, ale to chyba nie powinno cię obchodzić, skoro chcesz utrzymać mnie przy życiu wyłącznie do powrotu Meliasa.

— Jakim cudem masz w sobie Chaos?

Zanim zdołała jakkolwiek zareagować, szok wykrzywiający twarz dziewczyny najwyraźniej wystarczał, by Vadim pozbył się wszelkich wątpliwości. Andrella drgnęła, kiedy mężczyzna wstał z fotela, po czym zmierzył ją zimnym spojrzeniem. Do pogardy już przywykła, lecz tym razem w jego ślepiach dostrzegła coś, przez co momentalnie poczuła się jeszcze gorzej. Patrzył na nią jak na zepsute do szpiku kości truchło, które mógłby zakopać kilka stóp pod ziemią i już nigdy więcej do niego nie wracać. To, że była dla niego nikim, wiedziała już od pierwszego spotkania, ale mimo wszystko chciała, by widział w niej człowieka, a nie worek treningowy.

W Ruinach Mroku | Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz