Peter
Dzisiejszy dzień był jak dotąd świetny. Obudziłem się wcześnie i tata (Steve) zrobił mi naleśniki, nie żeby robił mi cokolwiek innego, a tata (Tony) zawiózł mnie wcześniej do szkoły. Obecnie pracuje nad moim nowym strojem, ponieważ wciąż mam ten domowej roboty, mówi, że potrzebuję ulepszenia.
Także dzisiaj wszyscy, ciocia i wujkowie wracają z 1-miesięcznej misji, która wymagała nawet Loki'ego i dr. Strange. Również po dzisiejszym dniu (piątek) pozostały tylko trzy dni szkoły.
- Hej, Peter - Ned wyrwał mnie z moich myśli. - Chcesz gdzieś wyjść jutro po szlole? -
- Yeah, pewnie. Co będziesz chciał robić? - zapytałem jak zaczęliśmy iść w do klasy, w której miała odbyć się nasza ostatnia lekcja. - Myślałem, że moglibyśmy pobawić się mieczami świetlnymi, które kupiłem. Moglibyśmy pobawić się na dworze! -
- Umm...yeah, pewnie. Moglibyśmy się spotkać w pobliżu Mr. Delmars? - usiadłem na swoim miejscu koło przyjaciela i czekałem jak zacznie się lekcja.
*ding* (od aut. macie jakiś pomysł jak napisać "dźwięk" wydawany przez dzwonki w szkole?)
Zerwałem się z siedzenia i szybko podszedłem do swojej szafki. Zabrałem rzeczy, których będę potrzebował do zrobienie pracy domowej. Jestem tak podekscytowany, że nie mogę nawet chodzić, gdy opuszczam drzwi.
Zawsze spotykałem Tony'ego w pobliżu wyjścia z sali gimnastycznej, nigdy przed szkołą. Więc wracam tam. Kiedy idę z boku szkoły, czuję, że mój pajęczy zmysł się wyłącza. Mmm. Rozglądam się i nic nie widzę. Dziwne. Kontynuuję spacer wzdłuż ściany, gdy słyszę przed sobą szuranie.
Szybko spoglądam przed siebie, ale nikogo tam nie ma. Kiedy jestem pewien, że nikogo tam nie ma, zaczynam iść. Mój pajęczy zmysł zaczyna szaleć, gdy słyszę stukot i dostaję w twarz. Widząc czarne kropki, próbuję zobaczyć, kto mnie uderzył.
-Hej, czy to ten pająk?- pyta blondyn. -Daj mu to-, znam ten głos. Zaczynam panikować, nie jestem skupiony z powodu wstrząsu mózgu, który prawdopodobnie mam. Nie mając nic do stracenia, krzyczę, nie wiedząc, czy ktoś mnie usłyszy. -Szybko!- Jeden krzyczy, chwytając mnie za ramiona, by mnie przytrzymać.
Czuję szybkie ukłucie, a potem zimne uczucie rozprzestrzeniające się po moim ramieniu. -Co do cholery?-
Tony
Ciągle zerkam w stronę, gdzie zwykle przebywa dzieciak. Gdzie on jest? Wiem, że powoli zaczynam panikować. Zwykle nigdy się tak nie spóźnia. Aby skupić się na czymś innym, włączam radio, ale to nie pomaga.
Zdecydowałem się wysiąść z samochodu i poszukać go. Zamykam drzwi samochodu i zaczynam iść w kierunku miejsca, z którego zwykle wychodzi chłopak. Wchodzę za róg i patrzę w dół szkoły, nikogo tu nie ma.
Świetnie.Wracam do samochodu, podjeżdżam pod szkołę i parkuję. Wysiadam z samochodu i podbiegam do sekretariatu. Wpadam przez drzwi i zaskakuję kobietę w sekretariacie. - Czy Peter Parker (lubi trzymać się na uboczu, więc nie używa Stark-Rogers) jest dzisiaj na zajęciach pozalekcyjnych?-
...
-Umm...- pisze szybko na komputerze po jej chwilowym zawale serca. - Nie.- stwierdza wprost. - Cholera- , mamroczę pod nosem. Wybiegam sprintem ze szkoły, ignorując wszystkich, którzy wołają moje imię i wracam do samochodu. Odpalam silnik i szybko wyjeżdżam ze szkoły.
W drodze do wieży Starka wybieram numer Stevesa. - Tak?- pyta szczerze. - Kochanie, czy Peter jest w domu, nie ma go w szkole i wątpię, żeby się spóźnił, szczególnie dzisiaj, był naprawdę podekscytowany.- Mówię tylko wypluwając słowo po słowie.
- Hej... Hej Tony, musisz się uspokoić, ok? Po prostu wróć do wieży, a ponieważ wszyscy tu jesteśmy, coś wymyślimy.- Mówi spokojnie. - Już tu jestem- , wjeżdżam na podjazd i biegnę do windy, otwiera się, wchodzę i mówię Fridayowi, żeby zabrał mnie do Avengers i innych.
Tuż po otwarciu windy Loki wbiega z uśmiechem na twarzy i rozgląda się dookoła, podczas gdy uśmiech powoli zamienia się w zmarszczkę.
- Gdzie jest Peter?- Pyta, patrząc na mnie. Nie odpowiadam, tylko biegnę do Steve'a. Dzieciak zniknął, nie wiem gdzie jest!- Nie jestem w stanie ukryć paniki w moim głosie na myśl o utracie Petera. - Ciii... Wszystko będzie dobrze. Spójrz na mnie... - odwraca moją głowę tak, że moje oczy patrzą na jego. - Wszystko będzie dobrze. Całuje mnie delikatnie i każe mi wyjaśnić wszystkim, co się stało
Powiedziałem im, co zwykle się dzieje i że był tak podekscytowany, że nie było mowy, żeby się spóźnił, nie mówiąc już o tym, że nigdy się nie pojawił. - Bardzo za wami tęskni, więc nie wiem, dlaczego miałby się spóźnić, najwyraźniej coś się stało. Tak czy inaczej musimy go znaleźć. Spoglądam w górę i widzę, że wszyscy na siedzą wyprostowani i słuchają tego, co mam do powiedzenia.
Loki wstał pierwszy: - Wiemy, że zaginął, więc znajdźmy go. Możesz włamać się do kamer, namierzyć jego telefon lub zrobić cokolwiek innego- . Pod koniec jego małego planu łzy płynęły mu z oczu.
- Proszę, bracie - Thor podchodzi i obejmuje go w uścisku. - Dlaczego nie? Możemy to zrobić, a jeśli zdobędziemy jakiś trop, pójdziemy za nim, jeśli nie, będziemy pracować dalej. - Nat mówi, gdy zaczyna iść w kierunku szatni.
- Dobra - ledwo zdążyłam wydusić z siebie te słowa, a już pędziłam do laboratorium. Kiedy tam dotarłem, natychmiast powiedziałem Friday, co ma robić. - Friday, musisz namierzyć telefon Petersa i jego garnitur- .
- Sir, wygląda na to, że telefon Petersa jest w jego szkole- . Cholera, musiał go upuścić. - Jego garnitur również jest w szkole. - Szczęka mi opadła. W szkole? - Gdzie w szkole?-
- Wygląda na to, że na zewnątrz szkoły... jego rzeczy są w szafie woźnego- . Potwierdziła po bliższym przyjrzeniu się mapom. Dlaczego on lub jego rzeczy były w szafce woźnego?
CZYTASZ
Caught In a Net - Złapany w sieci (tłumaczenie)
Fanfiction(Sequel do opowiadania "Identity") Peter żył szczęśliwie razem z innymi Avengers'ami przez całe 7 miesięcy. Spędził całe 7 miesięcy ze swoimi ciotkami i wujkami oraz oczywiście ze swoimi ojcami. Kiedy już nie mogło być lepiej, wszystko powoli zaczęł...