Nigdy cię nie opuścimy

81 6 1
                                    

Tony

Obudziłem się i spojrzałem na zegar. 14:00? Cholera! Mógłbym przysiąc, że nie zasnąłem. Podnoszę się z łóżka, gdy czuję, jak ktoś chwyta mnie za tors. Chyba sobie ze mnie jaja robisz. Spoglądam przez ramię i widzę śpiącego Steve'a trzymającego się mnie. Odwracam się i szturcham go... nie budzi się. - Zasłużyłeś na to Steve Stark-Rogers, kurwa, zasłużyłeś- mówię do siebie, popychając go tak mocno, jak tylko mogę, żeby spadł z łóżka Wylądował z głośnym hukiem, a wkrótce potem rozległ się jęk. - TONY!- krzyczy, a ja próbuję ukryć parsknięcie. - To jest... nie.... w porządku - mówi, powoli wstając, by móc mnie zobaczyć.

- Do zobaczenia!- krzyczę, po czym wybiegam przez drzwi do ambulatorium tak szybko, jak tylko mogę. Dotarłem do windy i nacisnąłem przycisk w dół. - Tony, nie waż się zamykać drzwi!- Pojawił się za rogiem. Patrzę na niego, gdy drzwi windy się zamykają i słyszę, jak jego ciało uderza o drzwi, zanim winda ruszyła. - NADAL MOGĘ IŚĆ SCHODAMI!- grozi.

Kiedy docieram na miejsce, widzę, że Nat właśnie wychodzi. - Umm... co ty tu robisz? Steve powiedział, że się prześpicie.- W tym momencie Steve otworzył drzwi klatki schodowej. - Spaliśmy, dopóki się nie obudził i nie zdecydował się uciec.-

Zignorowałam go i Nat. - Cokolwiek, teraz pozwól nam sprawdzić co z naszym synem. -Wiedziałem, że Steve zapomni o tym, co się stało, dopóki będzie skupiony na Peterze. - Dobra, wchodźcie. -

Podchodzimy do Petera i widzimy, że nadal śpi. - Bruce mówi, że wróci za chwilę, poszedł na przerwę obiadową. Kiedy wróci, poda antytoksynę Peterowi i Lokiemu, aby mogli zacząć się leczyć - zaczęła odchodzić, zanim przypomniała sobie coś jeszcze i odwróciła się, aby nam powiedzieć. - Ponadto może się obudzić w każdej chwili, ale jeśli to zrobi, bądźcie ostrożni, będzie bardzo słaby, to samo tyczy się Loki'ego.-

Usiadłam na krześle po lewej stronie Petera, blisko jego głowy. Steve usiadł po prawej stronie między Peterem i Lokim. - Przepraszam, że nie spałem. - Powiedziałem do Steve'a, przyglądając się uważnie Peterowi w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak ruchu. - W porządku, rozumiem to. -To właśnie kocham w Steve'ie, zawsze wszystko rozumie.


Peter

Jestem w sierocińcu. - Dlaczego tu jestem? - myślę na głos, wchodząc na korytarz. - Ponieważ cię nie lubimy-. Odwracam się i widzę Nat z Clintem i Samem. - Dlaczego pomyślałeś, że tak nie jest? - pyta Clint. - Zawsze ranisz wszystkich wokół siebie, dodaje Sam. Zanim zdążyłem mrugnąć, wszyscy zaczęli krwawić i upadli na ziemię z hukiem, ale zanim zdążyłem pomóc, drzwi zamknęły się i zablokowały.

Zaczynam iść, zanim spotykają mnie Bucky, Vision, Wanda i Bruce. - Dlaczego nie możesz po prostu odejść? -stwierdzają. - Czy w końcu zostawisz nas w spokoju. -Ich komentarze wywołują łzy w moich oczach, które wkrótce zamieniają się w cichy szloch. Odwracam się, gdy oni również zaczynają się wykrwawiać. Biegnę sprintem przez resztę korytarza i otwierają się drzwi. Widzę Strange'a i Lokiego, cholera. - Naprawdę myślałeś, że cię lubię, Peter, ty głupi śmiertelniku- . Patrzą na mnie, a ja płaczę jeszcze bardziej. - Naprawdę jesteś łatwowierny - dodaje Stephen, zanim obaj upadają na ziemię z hukiem.

Nie, nie, nie, to nie może się dziać. Steve i Tony wciąż mnie kochają, myślę starając się zachować spokój. - Kto tak powiedział. -Czuję, jak łzy napływają mi do oczu, zanim się odwracam. - Dlaczego myślałeś, że chcielibyśmy ciebie, Peter? - Steve mówi, gdy patrzę na niego i Tony'ego w drzwiach. - Chcieliśmy się ciebie pozbyć, ale byłeś zbyt cenny będąc Spider-Manem i w ogóle. -stwierdza Tony.

Nagle obaj spojrzeli na mnie i upadli na ziemię, tonąc we własnej krwi.

Krzyczę do nich, gdy widzę, jak upadają, ale nie mogę się do nich dostać. Krzyczę dłużej, aż zdzieram sobie gardło. - Pe... Pet... Pete... PETER!

Budzę się z szokiem i widzę przed sobą Steve'a i Tony'ego ze zmartwionymi wyrazami twarzy.


Steve

Spoglądam na Lokiego jeszcze raz, zanim podchodzę i siadam obok Tony'ego. - Nadal się nie obudził. -

- Tak samo jak Peter- dodaje zawiedziony Tony. Siedzimy tam i słuchamy ciągłego pikania dwóch rejestratorów pracy serca. Myślę o całej radości, jaką Tony, Peter i ja przeżyliśmy, zanim został schwytany. Miejmy nadzieję, że to nie wpłynie na Petera tak bardzo, jak nam się wydaje. Pewnego dnia będę chciał zabrać go z nami na plażę. Nie wyobrażam sobie utknięcia w domu dziecka na kilka lat. Może powinniśmy zabrać go do...

- Steve...- Tony wyrywa mnie z moich myśli i patrzę na niego. - Co? -Powoli wskazuje na monitor pracy serca, który przyspiesza. - O cholera! - mówię wstając i podchodząc bliżej Petera. Po chwili zaczyna płakać i mamrotać. - Tony! - Patrzę na niego z niepokojem. - J-JARVIS! WEZWIJ BANNERA! -

Gdy tylko przestaje krzyczeć, Peter zaczyna płakać bardziej i zaczyna skomleć, Boże, wygląda tak bezradnie. - Hej Peter, w porządku, jesteśmy tutaj - mówi Tony, przeczesując dłonią jego włosy. - Spokojnie Pete, wszystko jest w porządku. - Zaczyna tylko bardziej płakać. - NIE - krzyczy Peter. Chwytam go za ramiona i delikatnie nim potrząsam, po doświadczeniu z Tonym wiem, co robić. - Peter... Peter... Peter...- Nie budzi się, ale wiem, że musi, bo inaczej jego stan się pogorszy.

- PETER! -Budzi się z szokiem i patrzy na mnie i Tony'ego ze łzawiącymi oczami. - Tatusiowie- mówi, zanim przyciąga nas obu do uścisku. Zaczyna szlochać w nasze koszule, ale nie puszcza, mimo że ja i Tony wiemy, że prawdopodobnie bardzo bolesne jest dla niego trzymanie nas. - Nie martw się, jesteś bezpieczny.

- Jesteśmy tutaj. - 

Caught In a Net - Złapany w sieci (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz