Tony
Obudziłem się i zobaczyłem, że jestem sam. Steve zawsze wstaje pierwszy, więc nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Wstałem powoli, założyłem nowe ubrania i zszedłem na dół. Wszedłem do kuchni i zobaczyłem Steve'a za kuchenką. - Cześć - powiedział Steve, podchodząc do mnie i cmokając mnie w usta.
- Hej, idę na dół do laboratorium, więc powiedz wszystkim, że się witam - powiedziałem mu i spróbowałem pobiec do laboratorium. - Nie wydaje mi się! - krzyczy, zanim powalił mnie na podłogę. Powoli przesunął się na bok, tak ze wciąż leżałem na podłodze, ale nie przygniatał mnie. - Zjemy pyszne śniadanie z całą rodziną. Więc usiądź na stole, a kiedy Bruce wstanie, możesz porozmawiać z nim o Peterze.
Spojrzał na mnie surowo, gdy wstawał. - Chodź - wyciągnął do mnie rękę. Chrząkam lekko i skrzyżowałem ramiona. - Weź moją rękę.
- Nie! - brzmię jak dziecko. - W porządku - pochyla się, podniósł mnie i posadził na krześle. Bruce wszedł w momencie, gdy Steve zaczął wracać do robienia śniadania. - Co mnie ominęło? - pyta mnie, gdy widzi, że patrzę na Steve'a.
- Nic, mamy coś w sprawie Pete'ra? - zapytałem, patrząc na niego z nadzieją. - Tak, laboratorium właśnie poinformowało mnie, że ma coś z DNA.
Możemy to sprawdzić teraz, jeśli...
- Nie - przerwał mu Steve. - Najpierw Tony musi coś zjeść, a potem pójdzie zagrać z tobą w Jurassic Park. - Spojrzałem na niego, gdy postawił przed nami talerz pełen jedzenia.
Potem przygotował śniadanie dla wszystkich, podczas gdy wszyscy powoli wstawali.
Kiedy wszyscy skończyli jeść, wybiegłem z pokoju i zszedłem po schodach tak szybko, jak tylko mogłem.
Steve
- Człowiek z Żelaza wygląda na podekscytowanego.
- No proszę, jaki spostrzegawczy brat - powiedział Loki, patrząc na mnie. - Dlaczego on taki jest?
- Bruce i on uważają, że może być jakiś trop. Zanim zdążyłem dokończyć zdanie, wszyscy wstali i zaczęli schodzić na dół. W porządku. Zacząłem schodzić na dół, podążając za grupą mścicieli.
Kiedy dotarłem do laboratorium, Tony wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. Wszyscy inni zgromadzili się przy skanerze DNA, który najwyraźniej pokazał, do kogo należy. Podchodzę do tłumu i widzę, że skaner mówi Adrian Toomes.
Odwróciłem się i spojrzałem na Tony'ego.
- Co się stało - spytałem, przyciągając go do siebie. - Ten cholerny człowiek - jęczy cicho - Słyszałem o tym, jak torturował Spidermana, zanim go adoptowaliśmy - przełyka ciężko.
- Cholera.
Peter
Moje krzyki mogłyby docierać do niesłyszących. Czułem się samotny i bezradny.Gdzie są wszyscy. Dlaczego jestem sam? Spoglądałem i widziałem Toxina z powrotem w jego ludzkiej postaci.Właśnie rzucił się na mnie i poczułem, że wszędzie tworzą się jakieś zadrapania.
Zaczął rozmawiać o czymś z Toomesem, podczas gdy obaj rzucali mi ukradkowe spojrzenia. Nie obchodzi mnie, co mówili, więc "blokuję" ich w myślach.
- Ok, daj mu trochę... - To wszystko, co usłyszałem, zanim ogarnęła mnie fala snu.
Obudziłem się z szokiem, gdy usłyszałem, że ktoś jest blisko mnie.
- Teraz - usłyszałem czyjeś słowa, zanim wszystko stało się mgliste, a moje kończyny poruszyły się gwałtownie. Krzyknąłem z bólu, gdy poczułem fale elektryczności przechodzące przez moje ciało. - Jeszcze raz - powiedział ktoś, gdy tylko prąd ustał.
Pierwszy wstrząs przeszedł przez moje ciało i trzymałem się tej odrobiny świadomości, która mi pozostała, zanim ponownie ogarnęła mnie ciemność.
Loki
Spojrzałem na Tony'ego i Steve'a, którzy mają chwilę. - Czy mogę sprawdzić, czy mogę go znaleźć? - Zapytałem, podchodząc do nich, unikając dziwnych spojrzeń grupy. - Jak zamierzasz to zrobić antler head (jakiś pomysł jak mogę to trzetłumaczyć, aby brzmiało to dobrze?)? - zapytał mnie Tony.
- Możesz zostać tutaj i dowiedzieć się, gdzie jest pan Toomes, podczas gdy Stephen i ja spróbujemy znaleźć Petera za pomocą naszej magii - wyjaśniłem. W tym momencie Stephen przechodzi przez portal obok mnie. - Z nami obojgiem moglibyśmy pokonać spory teren - powiedział.
- Dobra, chłopaki, róbcie co chcecie, jeśli chcecie nam coś powiedzieć lub ostrzec, wszyscy będziemy w laboratorium - przytaknęłam, i razem z Stephen przetransportowaliśmy się do parku, abyśmy mogli omówić plan.
- Ok, sprawdzę w okolicy Brooklynu, możesz sprawdzić w okolicy...-
- Queens - powiedziałem, wiedząc, że tam mieszkał Peter, zanim został adoptowany przez Steve'a i Tony'ego.
- Ok... Po prostu wezwij mnie, jeśli zobaczysz coś złego lub coś w tym rodzaju - Rzucił mi mały przycisk, który prawdopodobnie go zasygnalizuje. Nie znalazłem absolutnie nic. Decyduję, że zamiast tego powinienem po prostu poszukać Strange'a. Już mam wychodzić, kiedy odwróciłem się i zobaczyłem kogoś stojącego na końcu alejki, w której jestem.
Nie myślałem o tym, dopóki nie wyciągnął świecącego fioletowego pistoletu. - Czego chcesz? - zapytałem, gdy powoli podszedł do mnie. – Chcę ciebie.
Muszę się stąd wydostać.
Spróbowałem się teleportować, ale broń musiała tymczasowo stłumić moje moce, ponieważ nie mogę nigdzie iść ani użyć mojej magii, jestem bezbronny. Grupa mężczyzn dociera do mnie i zaczęła mnie bić. Wstaję i walczę, ale większość z nich jest jak Thor.
Otrzymuję jeden przyssawkowy cios w twarz i wszyscy wydają się zaskoczeni, że wciąż stoję. Nie mając innej nadziei, wciskam nadajnik Strange'a. Pospiesz się. Pospiesz się. Odsuwałem się od wszystkich chłopaków, aż poczułem ścianę na plecach.
Największy z grupy wystąpił naprzód.- Wiem, kim jesteś... Loki, - splunął z jadem. - Zabiłeś mojego brata, bo nie uklęknął - chciałem krzyknąć, by powiedzieć mu, że to nie ja, ale jaki to miało sens.
- Uklęknij! - Nie klękam. - Widzę, że nie lubisz, jak ci się mówi, co masz robić. Może to pomoże ci wykonywać moje rozkazy - usłyszałem szum z tyłu gangu, to był Strange. Wielkolud nawet się nie wzdrygnął na ten odgłos, chciał się zemścić.
- Teraz powiedziałem KLĘCZ! - Krzyczy, uderzając w bok kolana, łamiąc je. - Krzyczę z bólu, gdy upadam na ziemię. - STEPHEN! - Krzyczę w agonii.
CZYTASZ
Caught In a Net - Złapany w sieci (tłumaczenie)
Fanfiction(Sequel do opowiadania "Identity") Peter żył szczęśliwie razem z innymi Avengers'ami przez całe 7 miesięcy. Spędził całe 7 miesięcy ze swoimi ciotkami i wujkami oraz oczywiście ze swoimi ojcami. Kiedy już nie mogło być lepiej, wszystko powoli zaczęł...