12

501 39 1
                                    

Zajęłam swoje standardowe miejsce po prawej stronie Benjamina, o ile w ogóle mogłam tak to określić. W końcu to trzeci raz gdy zajęłam tu siedziałam. Wgryzłam się w tost z masłem orzechowym i co jakiś czas popijałam zieloną herbatę. Na całe szczęście poza świetnym nastrojem Hannah większość była na tyle zajęta sobą by mnie nie zagadywać, a więc mogłam w spokoju skonsumować swoje jedzenie. Christine miała za chwilę jakieś ważne spotkanie dlatego nie spędziła z nami zbyt wiele czasu, brat Benjamina nawet nie próbował się pojawić, a jego ojciec tuż po wypiciu mocnej gorzkiej kawy wyszedł praktycznie nie zaszczycając nas spojrzeniem.

Z trudem przełknęłam ostatni kęs śniadania, żegnając się cichym „do widzenia" ze starszą kobietą, która szeroko się do mnie uśmiechnęła.

- Emmo mam nadzieję, że dołączysz do nas wieczorem w naszej winiarni.- dodała na odchodne, stojąc w progu drzwi.

Nie zdążyłam choćby kiwnąć głową, gdy donośny baryton rozniósł się tuż przy moim uchu.

- Ależ oczywiście, mamo. Będziemy gotowi.- zapewnił ją, ściskając przy tym moją zdrętwiałą dłoń.

Uśmiechnęłam się niemrawo, kiwając przy tym głową, choć kobieta nie mogła już tego zobaczyć, bo jak tylko usłyszała odpowiedź Benjamina wybiegła podekscytowana z domu. Wyrwałam dłoń spod ciepłej skóry mężczyzny i rzuciłam mu złowrogie spojrzenie. Na jego twarzy pojawił się mały, zdradziecki uśmieszek, jak tylko zorientował się, ze mógł mnie czymkolwiek rozzłościć. Przewróciłam na niego oczami, nie zaczynając jednak rozmowy.

Po chwili nie było także przy nas siostry Benjamina, która wytłumaczyła się szybkim telefonem do przyjaciółki, dlatego po paru minutach zgiełku i hałasu zostaliśmy sami.

Dopiero w tej chwili byłam w stanie opuścić sztywne ramiona i zmusić się do normalnego oddechu. W końcu przez większość śniadania siedziałam całkowicie spięta, z wymuszonym uśmiechem i ściśniętym żołądkiem. Wypuściłam powietrze z ust i oparłam się o zagłówek krzesła, pozwalając sobie na rozluźnienie mięśni,

- Powinienem chwilę popracować.- Po długiej ciszy odezwał się brunet, spoglądając na mnie jak zwykle znudzonym spojrzeniem.

- Jasne. Spróbuję poczytać książkę albo cokolwiek...- zaczęłam mało zgrabnie.- Po prostu znajdę sobie jakieś zajęcie.

Zmarszczył na mnie brwi, w dalszym ciągu nie odrywając ode mnie swojego spojrzenia.

- W dalszej części oranżerii znajduje się basen, więc jeśli tylko masz ochotę możesz tam pójść.- rzucił ze spokojem, podnosząc się z miejsca.

Przewróciłam oczami na jego beznamiętny ton i kiwnęłam głową, zgadzając się.

- O której zamierzamy pojechać na degustację?- dopytałam, gdy tylko zerknęłam, że Evrard zaczął odchodzić od stołu.

- Około trzeciej po południu, zjemy tam także obiad.- stwierdził po raz ostatni spoglądając na moje niedokończone śniadanie.

- No co, nie jestem głodna.- wymruczałam, widząc jego karcące spojrzenie.

- Jasne.- Kiwnął głową.- Gdybyś czegoś potrzebowała daj mi znać.- rzucił ostatni raz, zostawiając mnie samą przy długim dębowym stole, zastawionym różnego rodzaju przystawkami.

Byłam zmuszona wynudzić się przez najbliższą godzinę w oranżerii, która mimo pięknego wyglądu wcale nie poprawiła mojego niezbyt zadowalającego nastroju. Nie miałam wpływu na to czym zajmował się Evrard, a tym bardziej nie zamierzałam prosić go o spędzenie ze mną czasu. Dlatego z zaciętym wyrazem twarzy ruszyłam prosto do plecionego leżaka, na którym ułożyłam biały ręcznik i ułożyłam się na nim wygodnie z książką w ręku. Próbowałam zrelaksować się na tyle na ile było to możliwe w obcym miejscu, wśród obcych ludzi, kilka tysięcy mil od domu. A biorąc pod uwagę moje myśli, nie wydawało się to najłatwiejsze.

Wiza na miłość ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz