11. Czasem trzeba się sparzyć

943 70 54
                                    

Jin nie wiedział, co w niego wstąpiło. Długo mu zajęło pozbieranie się do kupy. Namjoon trzymał go w objęciach, dopóki się nie uspokoił, a Jin pozwolił na to, bo w tamtym momencie czuł się naprawdę źle sam ze sobą. 

Nie lubił pokazywać swoich słabości, szczególnie przy Alfach. Łzy to oznaka wrażliwości, niestabilności emocjonalnej, czego bardzo się wstydził. Gdy płakał, robił to zazwyczaj w samotności, gdzie nikt go nie widział. Z zewnątrz miał być jak skała, nawet jeśli w środku był w totalnej rozsypce. 

Namjoon był cierpliwy i ciepły. Nie zadawał pytań. Po prostu był przy nim. Nie powtarzał jak mantrę "wszystko będzie w porządku, przestań płakać", tylko trwał w tej ciszy, dając upust uczuciom Jina. Trzymał go w ramionach, nawet gdy łzy już się skończyły i został po nich tylko katar i zaczerwienione oczy.

— Doprowadziłem Omegę do łez, zaraz po wspólnej nocy — zaśmiał się cicho Namjoon, próbując rozładować sytuację. — Tylko ja mam taki talent...

— To nie tak — wychrypiał Jin, ukrywając nos w koszuli Alfy, mokrej od jego łez. 

Namjoon spojrzał na niego, kąciki ust podniosły się nieznacznie. Spokój, jaki od niego bił był niesamowity. Jin mógłby trzymać się go wieczność, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca...

W mieszkaniu było cholernie zimno, a za oknem burza nabierała na sile. Namjoon znalazł w szafie Jina ciepłe, zimowe ubrania - puchaty sweter ze wzorem w pingwiny i niepasujące do tego, intensywnie różowe spodnie dresowe. Całość dopełniły skarpety w paski, również grube i ciepłe. Jin patrzył na ten zestaw długo, ale w końcu przebrał się w niego. Wyglądał okropnie, ale przynajmniej teraz było mu ciepło. Nie wiedział, dlaczego ze wszystkich ubrań Alfa wybrał akurat te, ale nie chciał podważyć jego wyboru. 

Usiadł przy stoliku, podczas gdy Namjoona krzątał się po kuchni, zaglądając do szafek w poszukiwaniu rondelka.

Po kilku minutach na kuchence już gotowała się woda na makaron, mięso skwierczało, a pokój wypełnił dźwięk krojenia warzyw, w ten charakterystyczny sposób, jak w programach kulinarnych.

Dopiero kiedy przed nosem pojawiła się parująca miska z ciepłą zupą, Seokjin zdał sobie sprawę, jak bardzo był głodny. Była smaczna i ostra, parząca w język. To go trochę rozbudziło i poprawił mu się humor, chociaż minimalnie.

Namjoon uśmiechnął się, widząc jak głodny Omega pochłonął całą miskę makaronu, sam przysiadł naprzeciwko ze swoją porcją. Zarzucił żartem, a Jin zaśmiał się głośno. Po smutnym Omedze nie było już śladu.

***

Po chwilowej fali zimna, stolica znów wróciła do normalności, chociaż piękna jesień odeszła już w zapomnienie, a na stałe zagościła prawdziwa mroźna zima. 

Seokjin wrócił do swoich obowiązków, tak samo Kim Namjoon, a jednak dalej ze sobą byli w tej dziwnej relacji, której nie można było nazwać ani związkiem, ani koleżeństwem.

Tak naprawdę Jin po cichu spodziewał się, że Alfa znudzi się nim szybko, szczególnie że jego ciekawość została zaspokojona. Dziwił się więc za każdym razem widząc Namjoona czekającego pod perfumerią, by odprowadzić go do domu. Tak samo był zaskoczony, gdy odwiedzał go w pracy z kubkiem kawy na wynos, albo tak po prostu, by porozmawiać o wszystkim i o niczym. 

Każdy zauważył tę zmianę, jaka między nimi zaszła, zarówno klienci, jak i personel. Nikogo nie dziwił Namjoon z kwiatami, bo zawsze to robił, jak kilka innych Alf zadurzonych w Jinie, ale żaden nie przychodził tak często i z taką swobodą jak Namjoon. 

La parfumerie [Yoonmin] [Namjin] [Omegaverse]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz