Rozdział VIII

406 38 11
                                    


Znowu, to się znowu stało. Jesteśmy uwięzieni w swoim własnym domu. Jeśli mam być szczera to wolałabym być w pułapce jeszcze raz na strychu, niż jak teraz w piwnicy. Nigdy ich nie lubiłam, nienawidziłam do nich schodzić. Zawsze było w nich zimno, ciemno, pełno ohydztwa i cały czas myślałam, że zaraz ktoś na mnie wyskoczy i mi coś zrobi. A teraz co? Teraz nad nami cały czas słychać kroki. Kto to w ogóle jest? Skąd wziął się w naszym domu? Jakim cudem wiedział jak zamknąć regał? Kto tam cały czas czegoś szuka? I czego poszukuje? Te pytania cały czas mnie nurtowały. Chociaż bardzo chciałam wiedzieć kto nas zamknął, chyba podświadomie tak naprawdę nie miałam ochoty poznać na to odpowiedzi. Pierwsza moja myśl po wejściu do piwnicy była dość pozytywna, czego się nie spodziewałam.Teraz przynajmniej mamy lepsze warunki niż na strychu. a przynajmniej tak to wszystko wygląda. Mieliśmy tu kanapy, kominek i mnóstwo książek i innych rzeczy do zapewnienia sobie rozrywki. Szachy, warcaby, pianino, karty i inne gry planszowe. Istny raj dla ludzi z zeszłego wieku, jak i dla tych, interesujących się XIX czy XX wiekiem, między innymi jest to raj dla mnie. A każdy raj ma w sobie coś zakazanego. W biblijnym raju było zakazane drzewo, z którego nie można było zjeść owoców. Niestety Adam i Ewa nie byli posłuszni Bogu, skosztowali je i zostali na zawsze wyrzuceni z raju. Ja mam podobnie, tylko że moim rajem jest cała piwnica, a gdy do niej wejdę w obecności Ann i Dylana, już nigdy do niego nie wejdę. Ale teraz koniec o rajach, bo tak naprawdę co nam po wygodach, jeżeli po kilku dniach bez jedzenia i picia umrzemy? Oczywiście jest tutaj barek, ale nie jest za bardzo dla nas użyteczny, bo znajdują się tutaj tylko same alkohole. A pijąc alkohol dłużej nie pożyjemy, niż nie pijąc go. Poza tym, przez dłuższy czas tutaj nikt nie schodził, więc nawet nie wiem czy cokolwiek, co znajdziemy tutaj do jedzenia czy picia, jest zdatne do spożycia. Nie wiedzieliśmy co robić, więc jak gdyby nigdy nic, zaczęliśmy przeglądać. Te wszystkie książki, gry planszowe... Ktoś tutaj często chodził. Być może przed kimś się chował. David rozpalił w kominku, od razu zrobiło się nam cieplej. 

- Jak ci się tutaj podoba Lucy? - Zapytał David z lekkim uśmiechem. Wiem co oznacza ten uśmieszek, on wie jaka jest odpowiedź. Tylko po co się o to pyta, jeżeli wie co mu powiem? Chociaż podziwiam go za to, że w takiej sytuacji pamięta o tym, żeby ze mną rozmawiać. - Ale wiesz, pomijając to, że jesteśmy zamknięci i być może już nigdy nie zobaczymy światła dziennego. - Pięknie to ujął. " Być może już nigdy nie zobaczymy światła dziennego". Przyznaję, byłam pod wrażeniem, że w tak cudowny, poetycki sposób można powiedzieć zaraz umrzemy. 

- Przecież wiesz, że uwielbiam takie miejsca. Ta piwnica to jest dla mnie istny raj. Gdybym mogła bez problemu przy rodzicach stąd wychodzić i wchodzić z powrotem, to bym tutaj już dawno zamieszkała. Ale gdybym tu się przeniosła, to najprawdopodobniej do końca życia, już bym stąd nie wyszła. 

- I być może już nigdy stąd nie wyjdziesz. - Rzuciłam na Davida przenikliwe spojrzenie. - Ale przynajmniej umrzesz szczęśliwa, a chociażby w małym stopniu. - Rozłożył ramiona i szeroko się do mnie uśmiechnął.

- Masz rację, przynajmniej umrę szczęśliwa, w pomieszczeniu, w jakim chciałam umrzeć, ale brakuje mi jeszcze czegoś, a bardziej kogoś. Do radosnej śmierci potrzebuję tą jedyną, najważniejszą osobę w moim życiu. 

- To może dzisiaj będę nią ja?

- Chyba nie mam innego wyboru. - Podeszłam do Davida i mocno się do niego przytuliłam. - Ale wiesz co, zmieniłam zdanie. Jednak nie chcę umierać, jestem za ładna i za młoda na leżenie w trumnie. Bierzemy się do roboty i szukamy jakiś sensownych rzeczy, które nam pomogą w wyjściu stąd. 

- Dobra, ja zaczynam przeglądać od prawej, a ty od lewej, ok?

- Okej. Powodzenia życzę.

- Wzajemnie.

NietykalnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz