Rozdział X

184 14 8
                                    


Minęło kilka miesięcy od ostatnich zdarzeń, a ja nadal kompletnie nie wiem nic. A przynajmniej nie więcej niż wiedziałam te kilka miesięcy temu. Od czasu kiedy wyszliśmy z restauracji  po rozmowie o sekcie Morganów, prawie nie rozmawiałam z Davidem. Przyszliśmy do domu zmęczeni, pobiegłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Następnego dnia w szkole zostałam wezwana przez moją wychowawczynię, oznajmiła mi, że idziemy do dyrektora. Nie wiedziałam co się dzieje, nie miałam pojęcia co takiego zrobiłam, że muszę iść na dywanik. Szczerze mówiąc, było mi wszystko jedno. Bez zastanowienia, bez żadnych pytań ruszyłam za nią, co było moim błędem. Gdy weszłam do sekretariatu i spojrzałam w lewo, zorientowałam się, że właśnie wstąpiłam do piekła. W drzwiach gabinetu zauważyłam moją matkę i Dylana, przez moją głowę przemknęła szybka myśl Po co ich wezwali? Długo nie musiałam szukać odpowiedzi na to pytanie, moje oceny, moja frekwencja, to była najtrafniejsza odpowiedź. Ale po co jest też Dylan, przecież nie jest moim ojcem? - pomyślałam. Przekroczyłam próg gabinetu i ujrzałam Davida siedzącego przed biurkiem dyrektora. Czyżby David też się opuścił w nauce? Lecz i tak nie rozumiem czemu jesteśmy w gabinecie razem. Przecież to dwie różne klasy, dwóch różnych rodziców, nie jesteśmy razem, nasi rodzice nie są razem, no chyba, że o czymś nie wiem... Już od dawna w szkole z nim nie rozmawiałam, mijamy się na korytarzach, ale nie podchodzimy do siebie. W szkole mamy swoje osobne życie, nie wtrącamy się wzajemnie do siebie. Liczbę spędzonych razem chwil w szkole mogłabym zliczyć na palcach u rąk. Jakim cudem połączyli nasze dwie różne sprawy? To, że łączy nas wspólne miejsce zamieszkania, nie znaczy, że łączy nas już wszystko inne. Przyznaję - przez jakiś czas nie chodziliśmy do szkoły i w tamtych chwilach nie myśleliśmy o szkole, nie uczyliśmy się. Moje oceny się obniżyły, mówiłam o tym Davidowi. Mówiłam, że muszę trochę odpocząć od domu i wziąć się do pracy, ale on twierdził, że u niego jest wszystko w należytym porządku, że daje sobie radę połączyć dom i szkołę. Najwyraźniej kłamał. Gdy usiadłam na krześle i spojrzałam na Davida myśli w mojej głowie, nagle się natłoczyły. Ale on miałby się opuścić w nauce? Ten chłopak, którego znałam lubił się uczyć, zawsze miał dobre oceny. Zresztą musiał mieć, żeby grać w drużynie. Wyglądał na przygnębionego i smutnego, nigdy go nie widziałam w takim stanie. Być może był taki od zawsze, ale po prostu nie zwracałam na to uwagi? Albo ukrywał to przed światem, pokazując jaki jest silny i pewny siebie, a w środku pękał z bólu? Poczułam się wtedy tak podle, może mogłam mu w czymś pomóc, a ja zostawiłam go samemu sobie i tak naprawdę nie dbałam o to co czuje. Mogłam mu nie wierzyć, bardziej się nim zainteresować. Ale co się stało, to się nie odstanie. Szkoda, że nie mogę cofnąć czasu... A wracając do dyrektora, przez dobre dwie godziny lub nawet więcej (po pierwszej godzinie straciłam rachubę czasu) słuchaliśmy o tym jakie to mamy złe oceny, jak to dużo zajęć opuściliśmy, o tym, że David nie gra już w drużynie itd... Na dodatek nie mogli tego powiedzieć tylko nam, oczywiście musieli wezwać naszych rodziców, bo jakby inaczej. Za każdym razem było kilka słów do mnie, później do Davida, a na końcu do Ann i Dylana. Jeszcze nigdy nie usłyszałam o sobie tylu złych rzeczy oraz jak bardzo jestem beznadziejna. I tak najbardziej śmieszyły mnie pytania skierowane do Ann i Dylana "Czy dopilnujecie państwo swoją dzieci, żeby bla bla bla...". A oni byli jak "Naturalnie, obiecujemy, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy". Obiecanki, cacanki. Przecież oni mają nas głęboko gdzieś, zajmują się tylko sobą. Nie zauważyli w jakim stanie jest David, nawet nie próbowali z nim porozmawiać. (Ja nie byłam lepsza, ale to możemy pominąć. Ja przynajmniej z nim rozmawiałam. O czymkolwiek.) Zresztą po tym jak obejrzałam się w szklanej szybie szafki stojącej po mojej lewej, to ja też nie najlepiej wyglądałam. Każdy włos skierowany w inną stronę, wory pod oczami, ubrana byłam w jakąś wielką bluzę (nie wiem czy nie Davida), legginsy, rozwalające się trampki, makijażu nie miałam. Nawet nie wiem kiedy przestałam się malować i wychodzić w za dużych ciuchach poza obręb domu. Sama się siebie przestraszyłam. Tak nie może dalej być, taka sytuacja nie miała prawa się zdarzyć! Co się właściwie dzieje?! Gdzie ja wylądowałam?! Schowałam głowę w rękach i popłynęły mi łzy. Wszyscy ucichli i skierowali swoje oczy w moją stronę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 29, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NietykalnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz