Rozdział IX

457 32 7
                                    


Usiadłam u Davida na łóżku, chowając głowę w rękach. Byłam załamana, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Prawie nic nam nie pozostało. Tyle czasu poświęconego na szukanie, umartwianie się, ile strachu się przez to najadłam... Wszystko na nic. Popatrzyłam na Davida, który usiadł naprzeciwko mnie na krześle. Był roztrzęsiony. Jego mówiła sama za siebie, nie wiedział jak to wszystko sobie poukładać. Można było z niego wyczytać, że cały czas, małymi kroczkami układa sobie wszystkie zdarzenia w głowie. A gdy dochodził do końca, stwierdzał, że coś ominął lub coś mu się pomyliło i zaczynał od nowa. David ma tendencję do zaprzątania sobie umysłu nieistotnymi rzeczami i analizowania ich cały czas, a na końcu wybucha z jakimś (często niedorzecznym) pomysłem. Nie wiem czy to dobrze, czy źle.  W końcu dzięki temu uratował nas na strychu. No właśnie... STRYCH!

- HALO, DAVID, SŁYSZYSZ MNIE? SZYBKO! WSTAWAJ! -Zaczęłam krzyczeć jak opętana i biegać wokoło radośnie. Wstąpiła we mnie wielka nadzieja, że osoba, która nam zabrała to, co mieliśmy w pokojach, nie wiedziała o strychu.

- Co się dzieje? - Spytał wyrwany ze swojego świata David.

- ZAPOMNIELIŚMY O STRYCHU, PRZECIEŻ TAM BYŁ DOMEK DLA LALEK I INNE PAPIERY! CHODŹ, SZYBKO! NO WSTAWAJ DAVID, Z ŻYCIEM, CHODŹ! - Podeszłam do niego i zaczęłam go podnosić, a gdy stał już na nogach, zaczęłam pchać go do wyjścia.

Po chwili David zaczął biec razem ze mną. Uwierzył. Uwierzył w to, że może tam coś być. Uwierzył w to bardziej ode mnie. Wbiegliśmy w korytarze. Nie wiem czemu, ale wyglądały mi na czyściejsze niż od ostatniej wizyty. Już nie było tyle pajęczyn, tyle kurzu. Ale kto zadałby sobie tyle trudu, żeby tu posprzątać? To nie zapowiadało nic dobrego.

W mgnieniu oka znaleźliśmy się przed drzwiami strychu. Przepraszam, ale czy ona przypadkiem nie były rozwalone przez Davida? Spojrzeliśmy się na siebie. Widziałam w oczach Davida strach, on zresztą w moich na pewno też. To już było zbyt podejrzane. Drzwi były rozwalone i nagle, magicznie się same poskładały? Ha, na pewno w to uwierzę. 

David złapał za klamkę i powoli ją nacisnął. Zamknął oczy i otworzył drzwi. Weszliśmy razem do środka, nie patrząc się co się przed nami znajduje. 

- Otwieramy oczy? - Spytał niepewnie David.

- Chyba musimy, tak?

- Zawsze możemy się wycofać...

- Czy ty, w tym momencie sobie ze żartujesz mnie? - Spytałam i nastała chwila ciszy. Nie usłyszałam odpowiedzi. On naprawdę chciał się wycofać w takim momencie. Nie wierzę. - Okej, otwieramy oczy na trzy. Raz... Dwa... Trzy! 

Otworzyliśmy je, ale jedynie zobaczyliśmy to, czego się spodziewałam. P U S T K A. Żadne z nas nie odezwało się choćby słowem. Patrzyłam na te puste ściany i podłogę, i zastanawiałam się czemu to robię. Tu nic nie ma, to co ty oglądasz, Lucy? Nie wiedziałam. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam powoli schodzić po schodach z lekkim zawodem. Tak myślałam, że nic tam nie będzie, ale jednak miałam małą nadzieję. Nagle usłyszałam za sobą głos Davida.

- Lucy, gdzie idziesz? - Zapytał.

- A gdzie ja mogę iść, David? Do siebie, do pokoju. Zrobiło się już późno, jestem zmęczona. 

- Ale nic nie sprawdzimy, nie oglądniemy do końca strychu?

- David, ale co my mamy tam oglądać?! - Odwróciłam się w jego stronę. - Tam nic nie ma! Co ty chcesz oglądać?! Jak tak bardzo chcesz oglądać nicość, patrzeć się w te puste ściany z nadzieję, że nagle z coś z nich wyjdzie, to sobie wróć i to oglądaj! Nie słyszałeś, ze jestem zmęczona? Idę spać. Zrozumiałeś?

NietykalnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz