𝑅𝑂𝑍𝐷𝑍𝐼𝐴Ł 𝑉𝐼𝐼

2K 111 12
                                    


                   ~~~       𝘊𝘢𝘯𝘴𝘶      ~~~

- Cansu - powiedział mój przyszły narzeczony i ucałował mą dłoń.

Mówił po turecku tak jak i jego rodzice, więc będę musiała uważać, aby nie dowiedział się o moich umiejętnościach języcznych - dzięki czemu, gdy będzie rozmawiał ze swoimi ludźmi, ja będę wszystko rozumieć, a on nie będzie tego świadomy.

- Graysonie - powiedziałam na pozór spokojnie, lecz w głębi siebie byłam wystraszona, czego mam nadzieję, że nie zauważył.

Czy to przypadek, że to on? Jakieś przeznaczenie? Czy dowiedział się, że to ja jestem tą kobietą? Wprawdzie mógł mnie sprawdzić, lecz starałam się zatuszować wszystko najlepiej jak się dało.

Miałam wprawę w tuszowaniu różnych informacji, gdyż zaczęłam się tym interesować w drugiej klasie liceum. Z racji, że mój ojciec to szef mafii, to miał pod sobą masę ludzi, w tym informatyków, od których mogłam się trochę poduczyć.

Dwa dni po tym, jak uśpiłam tamtejszego Jaysona - tak, wiem jak się nazywał, bo grzebałam mu w kieszeniach po tym incydencie - doszło do mnie powiadomienie o próbie włamania się na moje konto z fałszywymi danymi. Wywnioskowałam z tego, że musiał już przejrzeć kamery w klubie. Pytanie było tylko takie, kto mu udzielił do nich dostępu? Czyżby to jakiś kolega Graysona?

A dlaczego ich nie usunęłam? Bo gdybym to zrobiła, mój przyszły mąż od razu by wyszperał, że to ja. Dla ludzi mafii nie ma rzeczy niemożliwych. Mają wszędzie wtyki i informatorów.

Gdy wybudziłam się z tych zamyśleń, zauważyłam, że ciągle patrzę się w jego oczy, a on w moje. Aha! Mówiłam! Ten pewny siebie "mafioso" nawet nie potrafił dobrze ukryć faktu, że nosi soczewki. Kto normalny miałby tak wyraziste niebieskie oczy? Teraz swój wzrok kierował na mnie brunet z brązowymi tęczówkami. Patrzył na mnie tak, jakby chciał coś wyczytać z mojego wzroku, ale na szczęście tę sztukę mam wypracowaną do perfekcji i nawet on nie był w stanie mnie rozczytać.

Wrogów trzeba trzymać blisko, a ja nie miałam zamiaru pokazywać mu na razie mojej prawdziwej twarzy. Miałam jedynie nadzieję, że nie poznał moich sekretów i nigdy nie pozna.

Był wysokim przystojnym brunetem, który nie powiem, że wpadł mi w oko. Był troszkę podobny do swojego kuzyna, ale tylko troszkę. Grayson był o wiele przystojniejszy od Damona.

- Zapraszamy do stołu - powiedział mój ojciec, dzięki któremu mogłam już przerwać ten niezręczny kontakt wzrokowy.

Przy stole usiedliśmy według następującego schematu po obu stronach blatu - głowa rodziny, małżonka i na końcu dziecko.

Niezbyt spodobał mi się fakt, że muszę siedzieć naprzeciw niego. Gdy go zobaczyłam, wszystkie wspomnienia wróciły - parking, klub... ciąża.

Byłam samotną matką, nie chciałam za żadne skarby odszukać ojca mego dziecka. Gdybym wiedziała że to on, nie bałabym się o jego życie, gdyż raczej sam by siebie nie zabił.

O tym incydencie wie tylko Engin, Hayat... i oczywiście, jak Hayat, to też i Damon. Moja przyjaciółka miała niestety niewyparzony język, ale z jej mężem traktowaliśmy się jak rodzeństwo. Czasem miałam wrażenie, że jest trochę podobny do mojego dziecka, ale uważałam to za niemożliwe. Po dzisiejszym odkryciu, wszystko jest jasne.

- Smacznego - powiedziała mama miłym głosem, na co wszyscy odpowiedzieli jej tym samym.

- Jaką kolorystykę wybraliście na jutrzejsze przyjęcie? - zapytał zaciekawiony mój przyszły teść.

Sojusz MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz