Punkt w ciemności

345 15 3
                                    

Obudziło mnie jaskrawe światło sączące się przez przysłonięte zasłony i odgłosy szurania oraz stukania z dołu. Rozchyliłam z trudem ciążące mi powieki i zlokalizowałam telefon zerkając na godzinę. Była już 14:00, a mój żołądek ścisnął się na tę wiadomość. Oderwałam szybko głowę od poduszki  i zrzuciłam nogi z łóżka co było definitywnym błędem. W mojej głowie odpaliła się karuzela, która rozkręcała też poziom bólu. -Cholerne Black Swan i ich whisky. - mruknęłam do siebie powolnie wstając. Chyba nigdy nie przywyknę do kaca. To zdecydowanie zbyt wysoka cena jaką przychodzi nam płacić za odrobinę zapomnienia. Powoli powracały do mnie wszystkie wydarzenia wczorajszego dnia i jęk sam wyrwał się z mojej krtani. Pięknie opanowałam wczorajszą sytuację, a to dopiero pierwszy dzień kiedy byliśmy wszyscy razem. Docisnęłam palce do swoich skroni licząc, że to chodź przez chwilę pozwoli mi pozbierać myśli ale to na marne więc został mi tylko gorący prysznic. Zabrałam świeże ciuchy i rozejrzałam się po pokoju. Jake na pewno nie przespał tutaj tej nocy i co bardziej prawdopodobne pewnie wcale nie spał. 

W chwili, w której gorące krople spotkały się z moją skórą zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie oczyścić umysł. Musieliśmy dowiedzieć się co federalni zrobili z Richy'm oraz zająć się Ted'em Madrugą, a do tego znów był potrzebny plan działania. Teraz miało być o wiele łatwiej bo Jake był znów z nami. Z jego opanowaniem i umiejętnościami byłam pewna, że poznamy prawdę. Fakt, że był przy mnie niesamowicie mnie uspokajał i dawał nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Teraz jednak w pierwszej kolejności trzeba zgubić nasz entuzjastyczny ogon odziany w garnitury.

Naciągnęłam na siebie bordowy sweter i spojrzałam w lustro. Wczorajsza noc odcisnęła na mojej twarzy swoje piętno, a resztki alkoholu pobłyskiwały jeszcze w moich oczach. Nawet nie miałam zamiaru ukrywać się pod makijażem. Najciszej jak się dało zeszłam po schodach i od razu znalazłam się w kuchni poszukując tabletek przeciwbólowych. Przegrzebywałam kolejną szafkę kiedy nagle czyjaś dłoń trzymająca opakowanie ibuprofenu pojawiła się przed moją twarzą. Odskoczyłam do tyłu i wpadłam na kogoś.

-Nie chciałem cię wystraszyć piękna.- Phil odłożył leki na blat, a ja przyjrzałam mu się z uwagą. Akurat jego nie spodziewałam się tu zobaczyć i wcale nie miałam ochoty ani siły na kolejną sprzeczkę. - Źle wyglądasz. Było z tobą lepiej kiedy wychodziłaś z baru.

-Co tu robisz Phil? Cios w brzuch był za mało czytelny? - mruknęłam sięgając po opakowanie i wrzuciłam sobie dwie tabletki do ust szybko je połykając.

-Ana przestań udawać. Wszyscy dobrze wiemy czemu się tak zachowujesz ale przy mnie możesz być sobą. - uśmiechnął się lekko i przysunął bliżej. Odruchowo spięłam wszystkie mięśnie nie mając siły na powtórkę z wczoraj.

-Udawać? Phil co jeszcze mam zrobić żebyś zrozumiał, że ja i ty nie ma prawa się udać? - niemal jęknęłam wypowiadając ostatnie słowo. Wiem, że w domu Hansona popełniłam błąd ale powinien zrozumieć w jakiej sytuacji się wtedy znaleźliśmy.

-Mówisz tak bo nie chcesz dać nam szansy. Czemu wolisz tego dupka, który... .

-Na razie to ty zachowujesz się jak dupek Phil. - warknęłam zabierając butelkę z wodą i ruszyłam w stronę głosów dobiegających z salonu. Postawiłam pierwsze kroki w pokoju i od razu tego pożałowałam. W fotelu siedziała Lilly, a na kanapie Jessy rozmawiała z... Hannah. Najbardziej wredna z rodziny Donfort opierała policzek o ramię Jake'a dyskutując o czymś z moją przyjaciółką. Chłopak był wyraźnie skupiony na monitorze jednak po chwili jego niebieskie tęczówki spoczęły na mnie.

-Ana... Jak się czujesz? - wstał powoli kierując się w moją stronę nie zważając na wyraźne niezadowolenie swojej siostry. Mogę przysiąc, że jego ruchy przypominały mi za każdym razem te, które wykonuje puma przed atakiem na swoją ofiarę.

Duskwood -Droga do końca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz