Pov Will
Obudziłem się na kanapie w salonie, pamiętałem co się wydarzyło wczoraj i aż mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Ten głos... Matheo Sandanses, mój były chłopak i zarazem oprawca. Przez 3 lata siedział w więzieniu za gwałt i podanie pigułek gwałtu. Najwyraźniej odbył swoją karę i doszedł do wniosku że się zemści. Wstałem po chwili ciszy i udałem się po schodach na górę, gdy byłem już na samej górze, poszedłem do pokoju Vincenta aby wyjaśnić co się wydarzyło wcześniej, lecz nagle łzy zaczęły zamazywać mi widoczność, wpadłem do pokoju Vincenta ja burza, upadłem na kolana i zacząłem się trząść. Kolejny atak paniki, po chwili dopadł do mnie Vincent i kazał oddychać razem z nim.
- Will , wdech, wydech właśnie tak , Dobrze jeszcze raz , wdech i wydech.
Na początku szło mi bardzo opornie i chyba Vincent zaczynał panikować bo powiedział,że mam oddychać bo się udusze. Spróbowałam jeszcze raz , już z lepszym skutkiem. Po godzinie spędzonej na podłodze Vincent powiedział
- Will , spróbuj się położyć na łóżku, na pewno nie wygodnie ci na ziemi. Wstałem i wtedy po bladłem.
- Will wszystko w porządku?
- t-tak ja , chyba zara.. Vincent jęknąłem, ja zara.. nie pamiętam co było dalej bo zemdlałem. Vincent chyba zorientował się co się dzieje bo pobladł jeszcze bardziej niż ja i w sekundę znalazł się przy mnie łapiąc moje upadające ciało. Po jakimś czasie obudziłem się, wydawało mi się że moja drzemka była krótka ale gdy spojrzałem za okno zobaczyłem ciemność i rozszalałą burzę. Jestem typem osoby która panicznie boi się burzy, więc gdy tylko usłyszałem potężny grzmot pisnąłem jak baba i dostałem gęsiej skórki. Prawie padłem na zawał gdy w ciemności odezwał się głos Vincenta.
- spokojnie Will, ciiiiii jestem tu, chodź do mnie,
automatycznie wtuliłem się w Vincenta, którego głos brzmiał dziwnie łagodnie. Poczułem ciepłe ramiona oplatające mój brzuch a za plecami czułem twarde mięśnie brzucha mojego starszego brata, który stał za mną w samych bokserkach. Był środek nocy i za pewne mój pisk go obudził, więc nie zostało mi nic innego niż ochoczo przystać na jego propozycję która padła chwilę potem. Udałem się z nim do łóżka, Vincent nadal mocno mnie tulił i czułem się bardzo bezpiecznie ,co prawda byłem trochę spięty i podskoczyłem na dźwięk kolejnego grzmotu, ale po usłuszniu ponownego potwierdzenia że jestem bezpieczny,tym razem w tonie szeptanym, poczułem ogarniającą mnie nagłą senność, więc spojrzałam na igłę wbitą w moją rękę. Później mój wzrok padł na Vincenta, który siedział teraz obok mnie i zajęczałem znowu tym razem w geście protestu, nie chciałem zasypiać, tak bardzo się tego bałem.
- Śpij Will, obiecuje wszystko jest i będzie w porządku jesteś bezpieczny, zamknij oczy nie walcz z sennością, nie spałeś bardzo downo teraz masz okazję, szszszsz. Po tym odpłynąłem do krainy Morfeusza razem z Vincentem który również podszedł spać.Pov Vincent
Do mojego pokoju wpadł zapłakany Will, byłem przerażony jego stanem ale musiałem zachować zdrowy rozsądek, zaczęłam go prosić aby oddychał bo za chwilę udusił by się. Tuliłem go do siebie bardzo mocno aby pokazać mu że jest bezpieczny. Po chwili zaczął się uspokajać ale nadal się mocno trząsł. Po godzinie wspólnego siedzenia na podłodze zaproponowałem nie śmiało aby podszedł na łóżko bo pewnie nie wygodnie mu w takiej pozycji. Zgodnie z moją prośbę wstał, przeszedł kilka kroków i zrobił się strasznie blady,zapytałam więc
-Will wszystko w porządku?
- t-tak ja , chyba zara.. Vincent jęknął, ja zara.. nie dokończył bo jego ciało zaczęło lecieć w kierunku ziemi, zerwałem się i szybko złapałem Willa zanim dotknął ziemi. Podniosłem go jednoczenie dziwiąc się jaki jest lekki i położyłem go na łóżku, sam doszedłem do wniosku że nie będę z nim narazie siedział i poszedłem do biura. Pracowałem o koło 8 godzin gdy dostrzegłem na zegarku 1 rano, westchnąłem ciężko, do piłem whiskey i udałem się do sypialni aby iść spać. Godzinę po zaśnięciu obudził mnie pisk, zerwałem się na równe nogi i zobaczyłem przerażonego Willa wpatrującego się w pogodę za oknem, podążając za nim wzorkiem zobaczyłem że za oknem szaleje burza. No tak Will od zawsze panicznie boi się burzy, więc poszedłem do niego przytuliłem od tyłu i zacząłem go zachęcać do pójścia spać bo sam byłem padnięty, na szczęście zgodził się na moją propozycję i poszliśmy do łóżka.
Jednak Will dalej nie mógł się uspokoić więc bojąc się o jego ponowny atak paniki, wstałem i wyciągnąłem z apteczki leki nasenne w strzykawce. Wstrzyknąłem je Willlowi w rękę i usłyszałam jego ponowny dziś jęk , tym razem protestu. Walczył z sennością a ja zapewniłem go,że wszystko jest w porządku słowami
-Śpij Will, obiecuje wszystko jest i będzie w porządku jesteś bezpieczny, zamknij oczy nie walcz z sennością, nie spałeś bardzo downo teraz masz okazję, szszszsz.
Po chwili opadł na poduszki i zasnął spokojnym snem. Sam poszedłem w jego ślady, uznając, że lepiej już iść spać,bo jutro mam dużo pracy. Spojrzałem ostatni raz na Willa upewniając się że wszystko w porządku i zasnąłem.
![](https://img.wattpad.com/cover/350978407-288-k104461.jpg)
CZYTASZ
William Monet i jego zmory życia.
Teen FictionWill Monet to jeden z Najstarszych braci Monet, jest bardzo wrażliwy, zaczyna zadawać sobie pytanie, które nigdy nie przyszłyby mu do głowy.........