kolorowe liście

343 7 0
                                    

Mój krótki sen został przerwany przez budzik na 8 rano. Spałem kilka godzin przez co nie czułem się najlepiej, ale nic nie mogłem na to poradzić. Z głośnym westchnieniem wstałem i poczłapałem do łazienki, aby zrobić codzienną rutynę. Myjąc zęby, przypadkowo spojrzałem w lustro. To był błąd, zobaczyłem siebie ale tak źle wyglądałem, że szczoteczka do zębów którą trzymałem w ręce z cichym łoskotem wpadła do zlewu. Patrzyłem na siebie, na swoje wielkie wory pod oczami, które zdradzały o małej ilości snu, spierzchnięte wargi wskazywały na odwodnienie ( nie wiem czy tak jest naprawdę, mam nadzieję że tak) , a blada cera o słabym stylu życia. A przecież starałem się wyglądać jak zawsze , czyli perfekcyjnie. Musiałem czymś to zakryć. Na szczęście Hailie była w szkole więc po cichu poszedłem do jej sypialni po kosmetyki aby to zakryć.  Po szybkim zakryciu śladów jakiegokolwiek złego wyglądu udałem się na dół. W kuchni zastałem Vincenta w białej jak śnieg koszuli, z nienagannie ułożoną fryzurą i kubkim nektaru bogów w ręce. Kawa to było coś co w tej chwili bardzo potrzebowałem, więc po krótkim przywitaniu włączyłem ekspres i czekałem na swoją kawę. Miałem trochę zachrypnięty głos, co było winą delikatnego podziębienia, jednak zignorowałem ten fakt a mój wzrok poleciał na okno. Była jesień,czas zleciał mi o wiele za szybko, za szybą kolorowe liście wirowały w nieznanym nawet sobie kierunku, rzucane przez wiatr. Zapatrzyłem się na owe liście i prawie podskoczyłem ze strachu,gdy na swoim ramieniu poczułem delikatny jak powiew wiatru dotyk.
- Will, twoja kawa jest gotowa, mówię do ciebie od 5 minut, wszystko dobrze?
- Ah, tak jasne yy kawa, dzięki, i tak wszystko w porządku, poprostu zapatrzyłem się.
- Źle wyglądasz, wyspałeś się?
- tak, Dobrze spałam, nie wiem czemu według ciebie źle wyglądam.
- no , dobrze w takim razie czekam w biurze, zjedz śniadanie Will i weź leki.
- mhm, szybko ogarnę sytuację i przyjdę.
Gdy Vincent wyszedł, wziąłem swoją kawę, z lodówki wyciągnąłem jakąś sałatę,i usiadłem do stołu. Śniadanie zjadłam dzisiaj w przerażająco szybkim tempie, dopiłem kawę i pognałem do biura.
Dzisiaj praca, szła mi bardzo szybko, bo nie miałem już zaległości przez co skończyłem wszystko w 3 godziny. Ucieszyłem się bardzo z tego powodu, bo liczyłem że wyjadę sobie na spacer. Jesień to moja zdecydowanie ulubiona pora roku. Gdy już wychodziłem z biura zatrzymał mnie głos Vincenta:
- Will jakim cudem, skończyłeś wszystko , włącznie z nadrobieniem zaległości, wczoraj kiedy wychodziliśmy miałeś jeszcze połowę.
- J - ja posiedziałem trochę w nocy i uzupełniłem do końca wszystko.
- Will to musiało zająć ci co najmniej kilka godzin, było tego naprawdę sporo. Ile spałeś?
- Z 3 godziny, ale to nic,czuję się świetnie, i zamierzam pójść na spacer.
- Will, żartujesz sobie ze mnie w tym momencie? Miałeś iść spać, mam zacząć cię pilnować jak jakieś dziecko?, sen jest ważny.
- Wiem, ale chciałem mieć już wszystko na bieżąco, przepraszam to było ostatni raz. Słowo.
- no dobrze, idź na ten spacer, i jak wrócisz może się położysz?
- mhm, tak zrobię, miłej pracy.
- Dziękuję Will.
Poszedłem na korytarz i ubrałem płaszcz, następnie założyłem szalik i wyszedłem z rezydencji. Mieszkanie w środku lasu miało swoje uroki, u nas były to widoki. Było poprostu ślicznie, idąc prosto ścieżką zobaczyłem  kasztany. Kiedy byłem mały uwielbiałem zbierać kasztany,  i robić z nich ludziki,zawsze sprawiało mi to dużo frajdy. Nie myśląc za wiele schyliłem się i zgarnąłem dwa do kieszeni płaszcza. Mój spacer trwał godzinę, dość przy tym zmarzłem więc stwierdziłem że porą wracać. Gdy wychodziłem do rezydencji wybiła 16. Ściągnąłem płaszcz, przelotnie przywitałem się z rodzeństwem, które weszło 2 minuty po mnie i udałem się do siebie wziąć ciepły prysznic. Uda szczypały mnie gdy gorąca woda spływała po moim wychłodzonym i pociętym ciele. Po dłuższym prysznicu , który okazał się trwać 30 minut udałem się do kuchni po ciepłą herbatę. Sącząc napój czytałem swoją ulubioną książkę, która nosiła tytuł " dlaczego nikt nie widzi jak umieram" nawet nie zorientowałem się gdy odpłynąłem do krainy Morfeusza.
Nowy rozdział, po dłuższej przerwie wlatuje specjalnie dla was . Mam nadzieję że się spodoba
Wasza Moneciara223

William Monet i jego zmory życia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz