Rozdział 3 |Albańska mafia w szkole

95 10 4
                                    

Na drugi dzień musiałam jechać do szkoły. Mundurek który zamówił mi Wiktor był na mnie za mały bo moje mięśnie sprawiały, że nie mogłam dopiąć spódnicy, która zresztą była tylko do połowy mojej dupy.

Musiałam iść do szkoły w mundurku Damiana, który zresztą też był na mnie przymały. Nie mogłam dopiąć rozporka, aczkolwiek to nic, bo w razie potrzeby będę miała szybszą drogę do wyjęcia mojego stumetrowego chuja z gaciorów.

Do szkoły jechałam pierdolonym gratem, bo lambo hurracan. No to co, trzeba będzie zrobić niezły huragan w tej śmiesznej szkółce. Dojechaliśmy do futurystycznego Hogwartu razem z Szymonkiem, bo Tymon i Damian postanowili razem jechać r6. Miałam nadzieję, że ja też taki dostanę.

Szliśmy z braćmi przez teren szkoły i wszystkie łby obracały się za nami. Ludzie sobie karki łamali, żeby się za mną obejrzeć. Ja jednak szłam nie interesując się tymi wieśniakami - absolutnie jebało mnie, co o mnie sądzą.

Usiadłam przed salą od angielskiego, gdzie miałam mieć pierwszą lekcję w tej szkole - wszyscy się czaili, żeby ze mną pogadać. Nagle podeszły do mnie jakieś dwie patusiary i usiadły obok mnie. Od razu pomyślałam, że właśnie to będą moje przyjaciółki.

- no sieam - powiedziała jedna - ja jestem Jessica i to jest Nicole. Masz giga bary laska, wymiatasz.

- No gicior z ciebie niezły, nie - dodała Nicki.

- Wy też jesteście zajebiste - uśmiechnęłam się. - Hej dziewczynki, Hania jestem.

- To co Hanka? Będziemy razem robić zadymki?

- Pytasz dzika czy sra w lesie? - zapytałam. - No jacha.

- Klasuuuuunia - kiwnęła głową Jessica.

- To co? Jakiś angielski kurwa ten? Tego typu? - zapytałam, wstając. One natomiast, niczym moje własne cienie, wstały zaraz za mną, stając po moich bokach.

Nie minęła godzina, a ja już se ustawiłam własnych poddanych. Kwestią czasu było, jak nauczyciele będą mi podawać kuflowe mocne jeżeli tylko o nie poproszę, albo masować moje potężne bary, kiedy rozkażę. Będę rządzić tą budą.

Lekcje mijały mi spokojnie. Razem z Jessy i Nicki rysowałyśmy sobie nawzajem chuje na zeszytach - stało się to moim ulubionym zajeciem szkolnym. Na długiej przerwie miałam iść z nimi na lunch (miałam ochotę opierdolić tynk ze ścian) więc zeszłyśmy na dół, ale zanim zdążyłam w ogóle kupić coś do żarcia, ktoś zgarnął nas na szkolne boisko mówiąc, że Tymon Bitcoin właśnie dostaje od kogoś srogi wpierdol.

Przynajmniej nie założył dzisiaj stroju Wiedźmina, bo tak to bym już w ogóle się nie przyznawała do takiej cipy.

Wybiegłam na boisko i musiałam powstrzymać się od śmiechu, tak komicznie to wyglądało. Jednak uśmiech szybko zszedł mi z twarzy, kiedy zauważyłam, jak napierdala go gościu w podrabianym wojskowym mundurze, z czerwoną flagą na której widniał czarny , dwugłowy orzeł. O kurwa. Zgłupiałam - mojego brata Tymona właśnie rozkurwiał jakiś albański podrabianiec! Czy to mafia?

Nie myślałam dużo i postanowiłam wdać się w bójkę z oprawcą, bo tylko i wyłącznie ja mam prawo bić Tymona. Przez chwilę się zawahałam, kiedy albański napastnik wyciągnął jebany kabel HDMI. Potem jednak przypomniało mi się jedno - ja jestem Hanka Bitcoin! Hanna kurwa Bitcoin, największy gicior w tym śmiesznym kraju. Nie ma na mnie chuja we wsi.

Rzuciłam się na albańczyka, obezwładniając go swoim gigantycznym bicem. Wyprowadziłam mu parę mocniejszych uderzeń, po czym wstałam i zaczęłam go kopać. Chciałam zakończyć akcję serbskim rondem, jednak leżał prawie nieprzytomny przed moim sygnaturowym ruchem. Kolejna pizda. Chyba nigdy nie spotkam kogoś w moim przedziale siłowym.

- Tymon, ty pizdo - skomentowałam, kiedy brat podnosił się z ziemi. Dokopałam go, żeby z powrotem upadł. - Ty się dałeś powalić przez taką pizdunię? Jaaaaniemogę, weź ty się na następny raz nie błaźnij, gościu. Jessy, Nicki, idziemy.

Pstryknęłam dwa razy i dziewczyny znów stanęły po moich bokach. Szybko oddaliłyśmy się w stronę stołówki, bo naprawdę byłam gotowa opędzlować tego albańskiego delikwenta w całości. Na stołówce wsunęłam z pięć kanapuń z mięchem i przy okazji gołębia, bo wleciał mi w talerz.

Kiedy już konczyłyśmy jeść, przysiadł się do nas jakiś pojebus. Przytargał ze sobą jebane krzesło obrotowe i zrobił na nim świecę, po czym wyjebał się i złamał stół. Ze zdenerwowania wzięłam gościa za szmaty i spojrzałam mu głęboko w oczy, widząc w nich strach malutkiego koleżki.

- Co ty odpierdalasz za manianę gościu - zapytałam zirytowana. - Ludzie tu jedzą.

- P-Przepraszam Haniu - popłakał się. - Ja tylko chciałem ci zaimponować, bo niezła lacha z ciebie jak patrzyłem na akcję z Tymonem...

- Lachę to ty możesz iść koledze opierdolić a nie mi kurwa dzień rujnować ty psie jebany cię matka na taczce woziła bo wózka nie miała wsiurze czereśniaku jebany - puściłam go nareszcie. - Stara cię z tirowcem na stercie w gnojowniku robiła.

- Maniek, nie rób scen - westchnęła Jessica. Czyli ma na imię Maniek.

- Maniek - powtórzyłam. - Mechanik?

- N-Nie...

- To co tu jeszcze robisz? Wypierdalaj póki się jeszcze nie załapałeś na narodową wywózkę do sosnowca.

I to była moja pierwsza konwersacja z chłopakiem w moim wieku, nienależącym do mojego rodowodu. Myślałam, że spotkam księcia z bajki, który może będzie jakkolwiek męskim mężczyzną, a tu o - kolejny bambus co na hita go mam. Jak ciężko będzie mi znaleźć chłopaka?!

Smutna przez mój brak bolca wracałam do domu. Popłakałam się, ale byłam tak nabuzowana, że Szymon bał się zapytać, co takiego się wydarzyło.

Wróciłam do rezydencji Bitcoin i smutna, niczym główna bohaterka powieści dla nastolatków, które uznajmy, że czytam, otworzyłam drzwi.

I to co zobaczyłam w środku mnie dosłownie rozjebało....

-----------------------------

wchodzi hanka do domu a tam mieszkanie

KRYPTOFAMILIA - serbska faja (Rodzina Monet ale to Polska)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz