Moja kłótnia z Charlesem to było nic w porównaniu do wspomnienia, które znów się pojawiło. Jak zwykle niespodziewanie, i jak zwykle po alkoholu, kiedy wróciłam do domu z imprezy. Położyłam się grzecznie do łóżka, przytulając się do Theo, ale nawet to nie pomogło. Kiedy tylko udało mi się zamknąć oczy, przeżywając cały natłok emocji, który mi towarzyszył, mój umysł znów przeniósł się do przeszłości.
Nie widziałam nic. Obraz rozmazywał mi się przed oczami, a w tle jedynie unosił się donośny głos księdza. Nie potrafiłam się skupić na tym, co mówił. Miałam tylko nadzieję, że mówi prawdę, bo tata na to zasługiwał, jak nikt inny.
W mojej głowie w kółko pojawiały się pytania „Dlaczego?", ale nie znalazłam żadnej sensownej odpowiedzi. Jeszcze niecałe dwa tygodnie temu byliśmy na łodzi, gdzie obiecałam mu wypad na ryby, a teraz świat mi go zabrał. Bez szansy na pożegnanie, bez żadnego uprzedzenia. Odebrano mi nie tylko tatę, ale też najlepszego przyjaciela, który wspierał mnie na każdym kroku i opiekował się mną najlepiej jak potrafił. Nigdy się nie kłóciliśmy, nigdy nie był na mnie zły, wszystko znosił. Dlaczego świat zabrał tak dobrą osobę, w tak młodym wieku?
Usłyszałam kroki, więc zmusiłam się, aby spojrzeć w górę. Zamrugałam kilka razy, aby zobaczyć cokolwiek. Ksiądz podszedł do wielkiej dziury wykopanej specjalnie pod jego grób, odmówił nieznaną mi modlitwę, a mężczyźni ubrani w czarne garnitury chwycili czarną trumnę, aby spuścić ją w dół.
I wtedy działałam automatycznie. Zrobiłam krok w przód, szlochając jeszcze bardziej.
Proszę, nie.
Zostawcie go.
Może jest dla niego jeszcze nadzieja.
Nie zabierajcie go tam.
Proszę, tato.
Chciałam zrobić kolejny krok ku przepaści, ale poczułam silne szarpnięcie z tyłu. Ktoś mnie złapał za ramiona i mocno przytulił do swojej klatki piersiowej, ale i tak nie odrywałam wzroku od ceremonii. Trumna była coraz niżej, ledwo widoczna, przez co coraz bardziej płakałam. W końcu wtuliłam się mocno w męską klatkę piersiową, chowając twarz, bo gdy na tym świecie nie było taty, nie chciałam go oglądać. Nie chciałam pamiętać jak chowamy jego ciało pod ziemią, bo to by oznaczało, że muszę pogodzić się z prawdą.
Jego już nie było.
Odebrano mi go.
- Chodź, Sophie. To za dużo - usłyszałam męski głos nad moim uchem i nie zaprzeczałam. Nie chciałam dłużej tutaj być, nie chciałam być tego świadkiem.
Wszyscy mówili, że pogrzeby są potrzebne, aby się pożegnać i pogodzić ze stratą bliskiej osoby, ale dla mnie to najgorszy dzień w moim życiu. Nie chciałam się żegnać, nie chciałam tej ceremonii. Ostatnim o czym myślałam to widok trumny z ciałem taty w środku albo spotkanie ludzi, którzy byli dziś obecni. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że cały kościół oraz duża część cmentarza były zapełnione, bo wszyscy chcieli godnie go pożegnać i nas wspierać. Tylko dla mnie nie miało to znaczenia. Miałam gdzieś ich kondolencje, słowa wsparcia, że kiedyś będzie dobrze. Bo tego dnia wiedziałam, że już nigdy nie będzie takie samo.
Szłam przytulona do ciała mężczyzny, nie patrząc w ogóle przed siebie. Ufałam mu, że idziemy w dobrym kierunku i mnie stąd wyprowadzi. Zresztą nawet jakbym chciała, nie byłam skłonna sama funkcjonować.
Poczułam chłód, co oznaczało tylko, że chłopak się ode mnie odsunął. Uniosłam głowę i zobaczyłam jak otwiera przede mną drzwi czarnego samochodu. Bez zastanowienia wsiadłam na tylnią kanapę i poczekałam, aż do mnie dołączy, po czym znów się przytuliłam do jego boku, płacząc głośno.
CZYTASZ
Do you remember? | F1 {ZAKOŃCZONE}
Misterio / SuspensoSophie życie z pozoru mogłoby się wydawać idealne. Młoda dziennikarka, która ma zaplanowane całe życie ze swoim narzeczonym. Jej praca, mieszkanie, a także styl życia są podziwiane przez osoby, które ją obserwują. Ona sama jest wdzięczna, że po wyda...