#6

114 15 2
                                    

Nad ranem następnego dnia deszcz w końcu ustał. Kałuże rozlewały się po niemal wszystkich drogach prowadzących do zamku Ennis, więc drużyna książęca pod dowództwem księcia Colma wjechała na dziedziniec upaprana błotem od stóp aż po kolana. Wszyscy rycerze wyglądali na zmęczonych i poirytowanych, a konie przynajmniej od dwóch dni nie zaznały dłuższego odpoczynku.

Caleb Creswell i Loras Mc'Caddish wyszli na spotkanie swoim kolegom, ale widząc ich nietęgie miny i brudne ubrania stwierdzili, że chyba lepiej będzie powstrzymać się od uszczypliwych komentarzy. Stali więc w milczeniu przy studni, czekając aż drużynnicy zsiądą z koni i jako tako się oporządzą. Nie widać jednak było wśród nich księcia Colma Odważnego, starszego brata księcia Fionna i stryja Halta oraz Ferrisa.

- Coś jest nie tak. - Loras nachylił się do Caleba konspiracyjnie. - Nie powinni przyjeżdżać bez dowódcy, to wbrew wojskowemu prawu. Gdzie do licha jest sir Colm? Przecież wie że żołdaków nie puszcza się samopas po okolicy, bo jeszcze narobią problemów.

- A skąd mam wiedzieć?! - wysapał Caleb ze złością. - Nie dość że niańczę tych dwóch knypków, to jeszcze oczekujesz ze będę pilnował ich stryja?

- Zważaj na słowa, Creswell. Jeśli któryś z książąt cię usłyszy to możesz zawisnąć za obrazę majestatu królewskiego. Zwłaszcza Ferris nie lubi jak mu się wypomina niski wzrost. - rycerz zaśmiał się ponuro, bez cienia uśmiechu na ustach.

Jeden z drużynników Colma zerkał na nich co chwila, chyba niezbyt pewny co ma robić. Caleb skinął na niego ręką by podszedł, ale ten się ociągał. W końcu jeden z jego kolegów pchnął go w stronę Creswella i Mc'Caddisha i zniecierpliwiony rzucił kilka ostrych słów pod adresem młodzika.

- Pictyjski. - rzucił pod nosem Loras, krzywiąc się widocznie. - Książę naprawdę zaczyna działać mi na nerwy. Po chuj zatrudnia pictyjskich wojowników, kiedy król Fionn oferuje mu drużynę wyszkolonych clonmelańskich rycerzy?

- Bo Colm boi się szpiegów. - wycedził Caleb, wbijając czujne spojrzenie w idącego w ich kierunku młodzika z oddziału książęcego. - Woli otaczać się najemnikami z całej Hibernii i z Picty, bo wtedy niweluje prawdopodobieństwo kontrolowania jego poczynań. Wiesz że jest popierdolony na punkcie niezależności od korony. Podobno każdego przydzielonego mu przez króla Fionna rycerza najpierw przesłuchuje, żeby wiedzieć czy przypadkiem nie donosi komuś na dworze o tym co się dzieje w zamku Colma.

Loras skwitował wypowiedź Caleba wymownym spojrzeniem sugerującym, że najchętniej rzuciłby to wszystko i wyjechał w Góry Deszczu i Nocy w Araluenie.

Młodziutki Pictyjczyk stanął przed nimi wyprostowany jak kij od szczotki, a jego oczy przepełnione były strachem. Obaj wojownicy spojrzeli na niego z wyczekiwaniem.

- Porucznik Roibeard Brouinn, melduje się. - zasalutował sztywno, a w jego hibernijskim słychać było charakterystyczny skottyjski zaśpiew. Mimo to Caleb był pełen podziwu, że wojownik mówił tak płynnie w ich języku. - Dowódca prosi niejakiego sir Lorasa o spotkanie na moście w celu uniknięcia działań... yyy, tych no... kons... eee, kon...?

- Działań konspiracyjnych. - dokończył za niego zirytowany Loras, który z kolei dla równowagi uważał wszystkich obcokrajowców za nieuków. - Doucz się słownictwa jak chcesz u nas służyć, psi parchu.

Caleb prewencyjnie szturchnął Mc'Caddisha dość mocno pod żebra, a ten zaskoczony zgiął się wpół z bólu. Loras spojrzał urażony na kolegę, ten jednak udał że niczego nie zauważył. Zamiast tego odesłał skinieniem ręki Piktyjczyka i skierował się w stronę stajni.

Loras zrezygnowany poszedł więc za nim, powłócząc nogami. Drużynnicy książęcy odprowadzali ich pełnymi dezaprobaty spojrzeniami.

- Musiałeś mi zasadzić? - spytał zaczepnie Mc'Caddish, kiedy zaczęli siodłać jego konia. - I to jeszcze przy nim?

Zwiadowcy: Uciekinier [PUBLIKOWANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz