#1

259 25 22
                                    

—  Tylko u mnie! Ryby wędzone, ryby solone, dorsze, sumy, węgorze! Idealne na wyprawę i na obiad! Tylko dzisiaj -30% na śledzie! Prosto z morza hibernijskiego! - darł się kupiec o rzadkim blond wąsie i ogorzałej twarzy.

Ludzie przechodzili obojętnie obok jego straganu, spieszyli się najpewniej na targ warzywny by zdążyć kupić bobu, na który aktualnie trwał sezon. Ignorowali krzyki kupca machając na niego ręką. Halt, stojący po drugiej stronie drogi, wzdrygnął się gdy jegomość spojrzał na nieco bystrymi oczami.

— Panie, kup pan rybę! Świeża, smaczna, nie pożałuje pan! Klnę się na boga Lira, co hibernijskie morza zarybia w swej łaskawości, że u mnie najlepsze węgorze znajdziesz!

Halt podrapał się po policzku, zastanawiając się nad ofertą. W sumie ostatnio kosztował węgorza jakiś tydzień temu, gdy bawili z bratem u zaprzyjaźnionego baroneta MacCarthy'ego. U innych odwiedzanych przez nich szlachciców w Clonmelu zawsze królował drób i jagnięcina. Niektórzy na wizytę książąt specjalnie ubijali wołu lub świniaka, by przypodobać się przyszłym zwierzchnikom.

Szczególne ukłony kierowali w stronę Halta, gdyż to on jako starszy miał objąć tron. Jednak młody książę bardziej od tłustych krów i świń wolał dobrze posolonego węgorza z targu.

—  Dobry człowieku, daj mi dwa największe jakie masz na stanie. Koniecznie solone różową solą.

— Wedle życzenia! - kupiec obdarzył Halta promiennym uśmiechem, a potem zabrał się do pakowania solonych węgorzy.

Po chwili książę maszerował już w kierunku karocy z dwoma pakunkami pod pachą. Stangret właśnie szorował jedno z kół, najwyraźniej ubrudzone zwierzęcymi fekaliami.

— A mówiłem temu chamowi żeby nie jechał obok końskiego, bo gówna będą na drodze. Mówiłem, ale nie! On wie lepiej, wsiur jeden! - zrzędził pod nosem, przemywając koło wodą ze studni. Halt stanął obok niemalże bezszelestnie.

Stangret odwrócił się kilka sekund później i aż podskoczył, widząc księcia tuż przy swoim prawym boku.

—  W-wasza książęca mość! - wydyszał przestraszony, łapiąc się za brzuch. — P-proszę mnie tak nie straszyć! Prawie zawału dostałem!

— Strasznie łatwo cię podejść Guliem. - parsknął Halt, ale na jego twarzy nie było cienia uśmiechu. — Gdybym był złodziejaszkiem chcącym ukraść coś z karocy, to już byłbyś stratny o sobolowy płaszcz, który mój braciszek zostawił na siedzeniu.

— J-ja... - stangret pobladł. — Ja właśnie czyściłem koło, bo woźnica...

Halt uniósł dłoń, uciszając sługę natychmiastowo. Często stosował ten gest, wszedł mu nawet w nawyk od kiedy skończył 15 lat i niemalże spadły mu na głowę nowe obowiązki. Teraz z ulgą odnotował, że stangret ucichł bez najmniejszego oporu.

— Zapomnę o twoim niedopełnieniu obowiązków, jeśli pozwolisz mi wnieść solone węgorze do karocy. Zjem je w drodze powrotnej na zamek.

Guliem niemal natychmiast pokręcił głową.

— Jaśnie oświecona królowa matka zabroniła mi takich praktyk. Rozkaz brzmiał następująco: żadnego jedzenia, zabaw czy akcesoriów dla pospólstwa. To niegodne króla! Wasza książęca mość wybaczy, ale polecenia królowej matki stoją w hierarchii wyżej od rozkazów książąt.

— A więc nici z węgorzy? - dopytał jeszcze dla pewności Halt.

Stangret potwierdził jego obawy, a książę bez słowa odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę najbliższego targu z węgorzami pod pachą. Nie uszedł dziesięciu metrów, gdy Guliem zapytał podejrzliwie:

Zwiadowcy: Uciekinier [PUBLIKOWANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz