- Czuję zdecydowanie brzoskwinię i nutę wanilii - zadumał się nad smakiem Kaveh i wziął kolejny kęs drożdżówki od Nilou. - Wypiek poranny, z mąki pszennej, ziarno pochodzi z północnych stoków pól uprawnych Sumeru.
Znów siedzieli na tarasie, przy granitowym stoliku, usadowieni w wiklinowych fotelach.
– Raczysz mnie czymś innym, niż wczoraj - zauważył po butelce i oblizał palce brudne od lepkiego lukru.
Alhaitham odwrócił wzrok, czując się dziwnie speszony tym widokiem i sięgnął po korkociąg.
- Wczoraj był test, czy się nadajesz do picia, dzisiaj... – korek wystrzelił z cichym pyknięciem – prawdziwa lekcja.
Kaveh z zadowoleniem obserwował, jak wielki skryba nalewa mu wino. Butelka zdawała się ładniejsza i starsza od tej z wczoraj. Uraczony trunkiem, zakręcił płynem w czaszy i powąchał, udając znawcę.
- Wytrawne, trochę jak gorzka czekolada - stwierdził po pierwszym łyku i upił drugi. - I coś cytrusowego.
- Kakao, migdały i mandarynka - ocenił Alhaitham. - Smaczne.
- Zbyt gorzkie.
Alhaitham spojrzał na niego jak na dziecko.
- Na szczęście osłodzi nam ten wieczór temat - rzucił na swoje usprawiedliwienie Kaveh i dodał nieco zaczepnie: - Bo nie ma na świecie większej słodyczy, niż odwzajemniona miłość.
– Doświadczyłeś?
– Odwzajemnionej? Oczywiście, że nie. Spójrz tylko – pokazał na siebie od góry do dołu. – To się nazywa pospolitość, która nie jest pociągająca nic a nic. Ale to się zmieni, zamierzam wygrać konkurs na kaplicę dla lorda Kusanali i zostać najlepszym architektem w Sumeru, co ja gadam, w całym Teyvat!
Alhaitham przyjrzał mu się, mruknął swoje "hmph" jakby nad czymś dumał, a potem powiedział:
– Naprawdę myślisz, że sława otworzy ci drzwi do prawdziwej miłości? Nigdy bardziej nie byłeś w błędzie.
– Ty myślisz, że to głupie – Kaveh nachylił się nad stolikiem, jak obserwująca swoją ofiarę żmija. – A ja właśnie rozszyfrowałem twój problem z randkami.
– Nie mam żadnego problemu.
– Ta, jasne! Boisz się, że przez to kim jesteś, każdy traktuje cię jak dobrą partię, a nie jak osobę! Wzdychają do twojej urody, siły i sławy, a tak naprawdę cię nie znają. Ty, człowiek intelektu, jesteś oceniany po okładce, a nie treści. Trafiłem?
Źrenice Alhaithama zwęziły się lekko, zastygł z kieliszkiem w dłoni i musiała minąć chwila, nim odsunął go od ust.
– Może powinieneś dać szansę komuś, kto cię lepiej zna – kontynuował Kaveh, widząc, że trafił w punkt.
– Masz kogoś konkretnego na myśli? – zapytał Alhaitham.
– Oczywiście, w końcu jestem twoim przyjacielem!
– Ciebie? – zapytał zszokowany Alhaitham.
– Nilou! – krzyknął w tej samej chwili Kaveh. Nie usłyszał słów Alhaithama. Zaśmiał się tylko widząc zaskoczoną twarz wielkiego skryby. – Piękna dziewczyna, znacie się od dawna, nie sądzisz, że jest urocza? A przy tym jest dobrą osobą. To co, może spróbujesz zaprosić ją na kawę?
– Może – rzucił w przestrzeń Alhaitham. – Jestem jej to winny po tym, jak ostatnio uciekłem, gdy sama próbowała.
– Nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo – zdumiał się Kaveh. – Mam chyba jakiś boski dar przekonywania.
CZYTASZ
Chaos
FanfictionGdy Kaveh przybywa do Sumeru City, studiować swoją ukochaną architekturę, nie spodziewa się, że los już pierwszego dnia zadrwi z niego i zaprowadzi pod drzwi legendarnego, wielkiego skryby Akademiyii - Alhaithama. Wkrótce przekona się, że wcale nie...