Rozdział 7: Zaskakujący prezent

578 82 37
                                    

- Czuję zdecydowanie brzoskwinię i nutę wanilii - zadumał się nad smakiem Kaveh i wziął kolejny kęs drożdżówki od Nilou. - Wypiek poranny, z mąki pszennej, ziarno pochodzi z północnych stoków pól uprawnych Sumeru.

Znów siedzieli na tarasie, przy granitowym stoliku, usadowieni w wiklinowych fotelach.

– Raczysz mnie czymś innym, niż wczoraj - zauważył po butelce i oblizał palce brudne od lepkiego lukru.

Alhaitham odwrócił wzrok, czując się dziwnie speszony tym widokiem i sięgnął po korkociąg.

- Wczoraj był test, czy się nadajesz do picia, dzisiaj... – korek wystrzelił z cichym pyknięciem – prawdziwa lekcja.

Kaveh z zadowoleniem obserwował, jak wielki skryba nalewa mu wino. Butelka zdawała się ładniejsza i starsza od tej z wczoraj. Uraczony trunkiem, zakręcił płynem w czaszy i powąchał, udając znawcę.

- Wytrawne, trochę jak gorzka czekolada - stwierdził po pierwszym łyku i upił drugi. - I coś cytrusowego.

- Kakao, migdały i mandarynka - ocenił Alhaitham. - Smaczne.

- Zbyt gorzkie.

Alhaitham spojrzał na niego jak na dziecko.

- Na szczęście osłodzi nam ten wieczór temat - rzucił na swoje usprawiedliwienie Kaveh i dodał nieco zaczepnie: - Bo nie ma na świecie większej słodyczy, niż odwzajemniona miłość.

– Doświadczyłeś?

– Odwzajemnionej? Oczywiście, że nie. Spójrz tylko – pokazał na siebie od góry do dołu. – To się nazywa pospolitość, która nie jest pociągająca nic a nic. Ale to się zmieni, zamierzam wygrać konkurs na kaplicę dla lorda Kusanali i zostać najlepszym architektem w Sumeru, co ja gadam, w całym Teyvat!

Alhaitham przyjrzał mu się, mruknął swoje "hmph" jakby nad czymś dumał, a potem powiedział:

– Naprawdę myślisz, że sława otworzy ci drzwi do prawdziwej miłości? Nigdy bardziej nie byłeś w błędzie.

– Ty myślisz, że to głupie – Kaveh nachylił się nad stolikiem, jak obserwująca swoją ofiarę żmija. – A ja właśnie rozszyfrowałem twój problem z randkami.

– Nie mam żadnego problemu.

– Ta, jasne! Boisz się, że przez to kim jesteś, każdy traktuje cię jak dobrą partię, a nie jak osobę! Wzdychają do twojej urody, siły i sławy, a tak naprawdę cię nie znają. Ty, człowiek intelektu, jesteś oceniany po okładce, a nie treści. Trafiłem?

Źrenice Alhaithama zwęziły się lekko, zastygł z kieliszkiem w dłoni i musiała minąć chwila, nim odsunął go od ust.

– Może powinieneś dać szansę komuś, kto cię lepiej zna – kontynuował Kaveh, widząc, że trafił w punkt.

– Masz kogoś konkretnego na myśli? – zapytał Alhaitham.

– Oczywiście, w końcu jestem twoim przyjacielem!

– Ciebie? – zapytał zszokowany Alhaitham.

– Nilou! – krzyknął w tej samej chwili Kaveh. Nie usłyszał słów Alhaithama. Zaśmiał się tylko widząc zaskoczoną twarz wielkiego skryby. – Piękna dziewczyna, znacie się od dawna, nie sądzisz, że jest urocza? A przy tym jest dobrą osobą. To co, może spróbujesz zaprosić ją na kawę?

– Może – rzucił w przestrzeń Alhaitham. – Jestem jej to winny po tym, jak ostatnio uciekłem, gdy sama próbowała.

– Nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo – zdumiał się Kaveh. – Mam chyba jakiś boski dar przekonywania.

ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz