Rozdział 8: Trafiony zatopiony

591 73 57
                                    

Kolejne cztery tygodnie minęły Kavehowi bardzo szybko. Chodził na uczelnię, uczył się do śródsemestralnych kolokwiów i przenosił projekt kaplicy wzorowanej na ataku Alhaithama na brystol. W domu nie krył się już w swoim pokoju, a częściej korzystał z tarasu i kuchni. Często, niby przypadkiem, dołączał do niego Alhaitham. Czasami czytał książkę i po prostu milczeli, innym razem wchodzili w dyskusję. Najbardziej jednak Kaveh polubił weekendy, bo wtedy oboje mieli wolne. Zjawiał się wtedy rano ze swoim zielonym kubkiem, a Alhaitham częstował go świeżo zaparzoną kawą, która smakowała inaczej, niż wszystkie inne, które do tej pory pił.

Zastanawiał się, czy to kwestia jakości ziaren czy towarzystwa.

Osiągnął to, co chciał – mógł powiedzieć, że się zakolegowali, a jednak nie czuł się w pełni szczęśliwy. Pragnął być kimś więcej niż tylko substytutem zmarłego Keia. Wmawiał sobie, że relacja którą stworzył z Alhaithamem w pełni go satysfakcjonuje, ale potem przychodził wieczór, zostawał sam w pokoju i myślał tylko o tym, jakie w dotyku są dłonie Alhaithama i co potrafiłby nimi zrobić. Wielokrotnie próbował zdusić w głowie temu podobne myśli, ale nie umiał się pozbyć z głowy chaosu. Chaos przynosił zaś chwilową rozkosz i zawstydzenie zaraz po spełnieniu. Gdy później stygł, wpatrzony w pogrążony w mroku sufit, obiecywał sobie, że to koniec, już nigdy nie zhańbi Alhaithama swoimi myślami i czynami.

Nie mijało jednak kilka dni, gdy znów łamał złożoną sobie wcześniej obietnicę. Chaos był silniejszy od rozsądku.

*

Co roku w Sumeru City organizowano festyn z okazji urodzin bogini Nahidy. Była kapela, koncerty, parkiet do tańczenia i wiele straganów z przeróżnymi przysmakami. Kaveh z zachwytem obserwował cały tydzień, jak ludzie rozwieszali na latarniach kolorowe szarfy, a w dzień urodzin dekorowali scenę żywymi kwiatami. Dostał nawet zaproszenie od znajomych z roku, aby wyszedł z nimi potańczyć i się napić. Szczerze wątpił, czy przyjdzie, ale obiecał zobaczyć, jak się wyrobi w czasie. Wciąż miał do skończenia projekt na konkursową kaplicę. W głębi duszy miał jednak nadzieję, że spędzi kolejny wieczór na tarasie z Alhaithamem, pijąc wino z dala od zgiełku zabawy.

Gdy zabawa już się rozpoczęła, muzyka dudniła nawet w domu. Kaveh nie mogąc się już skupić na pracy, porwał swój zielony kubek i ruszył do kuchni. Był pewny, że Alhaitham zaprosi go na kolejną degustację wina, albo chociaż zaproponuje naukę grania w szachy. Nie godziło się, aby w dzień festynu siedzieli osobno, zamknięci w swoich pokojach.

Alhaitham rzeczywiście zjawił się w kuchni chwilę później, ubrany w jedwabną koszulę z mankietami, kamizelkę na guziki i długi frak. Widząc, jak Kaveh lustruje go od góry do dołu z uchylonymi z zaskoczenia ustami, minął go z nerwowym uśmiechem i ruszył do wyjścia.

- Idziesz na festyn? - zawołał Kaveh i bezwiednie ruszył za nim. - Będziesz przemawiać czy coś?

- Zaprosiłem Nilou na zabawę - uciął Alhaitham.

Kaveh poczuł, jak herbata podsuwa mu się pod gardło. Uśmiechnął się blado, zrobił nieco zbyt sztuczne „ooo", po czym spuścił wzrok na denko kubka.

- Posłuchałeś mojej rady, gratulacje - odezwał się i odchrząknął zakłopotany. - No to powodzenia na randce. Jestem z ciebie dumny, że otworzyłeś się na nowe doświadczenia.

- Pewnie będę tego żałować.

– No co ty, będzie super, zobaczysz!

– A ty? Zostajesz w domu?

- Nie, zaraz też się zbieram, umówiliśmy się trochę później na picie – Kaveh w mig podjął decyzję o przyjęciu zaproszenia od kolegów.

- Nie przesadź z alkoholem.

ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz