Rozdział 12: W głębinach

594 73 17
                                    

Termin konkursu zbliżał się nieubłaganie. Kaveh rytualnie spalił swoje dwa projekty i zaczął pracę nad trzecim, ostatecznym.

Na okrągłej podstawie stanęło siedem prostych filarów, jak siedmiu było bogów Tayvat. Bramę wejściową ozdobił płaskorzeźbą dwóch strażników Sumeru City – jeden trzymał włócznię, drugi miecz. Był to symbol ich niezłomnej odwagi i gotowości do obrony stolicy, nawet kosztem własnego życia. Sześć witraży pociął w geometryczne kształty, jak gdyby przeciął je deszcz jadeitowych ostrzy w pułapce Alhaithama. Nie chciał być jednak tak oczywisty, jak w drugim projekcie. Na siatkę ołowianych nitek nałożył więc sumeryjskie kwiaty, które rozlewały się stopniowo po kolejnych witrażach, tworząc spójną panoramę. Z daleka kaplica wyglądała, jakby oplatały ją rozłożone skrzydła - te zaś stanowiły symbol wolności, którą po wiekach odzyskała Lesser Lord Kusanali.

Gotowy projekt złożył w ostatni dzień terminu, zadowolony, że w ogóle podołał zadaniu w tak beznadziejnym stanie psychicznym. Następnego dnia wyjechał wraz z grupą innych studentów na warsztaty. Prowadzący zajęcia ze starożytnej architektury zorganizował dwudniowy koedukacyjny wyjazd na obrzeża pustyni, gdzie trwały wykopaliska wokół starej, zrujnowanej świątyni. Jej skarb ponoć wciąż znajdował się w środku.

Kaveh średnio ekscytował się obozem, ale zmuszał się do uśmiechów i rozmów z innymi. Nikt nie zorientował się, że w jego życiu wydarzyła się tragedia. No, może poza Nilou, która próbowała kilka razy wyciągnąć go na herbatę. Za każdym razem odmawiał jednak, tłumacząc się bliskimi terminami kolokwiów. Nie chciał się przed nią rozkleić.

– I oto jest! – zawołał profesor. – Kolebka Sumeru, to tutaj wyprodukowano pierwsze mechaniczne dinozaury, spójrzcie tylko, te filary to tak naprawdę szyby wentylacyjne. A pod nami skrywa się najprawdopodobniej zaginiona kuźnia mechów i jej legendarny skarb!

Kaveh patrzył na filary przykryte piachem i niewyraźne ryciny przedstawiające mechaniczne potwory bez ekscytacji. Wolał architekturę współczesną, piękne budynki i finezyjne świątynie. Zburzona piramida z kilkoma filarami nie robiła na nim wrażenia, zwłaszcza, że wszędzie wydzielone były stanowiska archeologiczne. Drewniane paliki z żółto-czarną taśmą kłóciły się z klimatem tego miejsca.

– A teraz chodźcie wszyscy do podziemia! Uważajcie tylko pod nogi, łatwo się potknąć!

Odpalili czołówki i latarnie. Studenci schodzili ostrożnie, trzymając się barierek. Kaveh zjechał ze skarpy na piętach, trzymając ręce w kieszeni. Zignorował pełne podziwu spojrzenia. Przywykł do swojej sprawności fizycznej, w końcu wychował się w dzikich zagajnikach północy.

– Skąd wiadomo, że gdzieś tutaj znajduje się starożytna kuźnia? – zapytał Kaveh, wodząc wzrokiem po kamiennych murach.

– Mówią o tym ryciny na ścianach – wytłumaczył profesor i jak na znak, uniósł latarnię, a oczom studentów ukazał się wielki malunek przedstawiający kobietę uderzającą młotem w kowadło. Otaczały ją kanciaste mechy, ułożone równo, jak na sklepowej półce. Jej głowa płonęła białym ogniem. Kaveh przyjrzał się dokładnie postaci na ścianie. Ubrana była w kowalski fartuch, ale miała zdecydowanie za długie nogi i ręce, co odejmowało jej człowieczeństwa, a nadawało symbol boskości.

– To Greater Lord Rukkhadevata – powiedział z nabożną czcią profesor. – Wykuwa mechy, choć najprawdopodobniej to tylko metafora. Przekazała ludziom jedynie swoją mądrość. – Profesor sposępniał i dodał ze smutkiem: – A my zamiast to wykorzystać, zaczęliśmy robić z nich broń. Nic nie zmieni natury człowieka.

Kaveh uśmiechnął się gorzko na te słowa. To samo mówił Alhaitham, a jednak on sam wierzył, że niosąc dobro otrzyma się dobro. I gdyby każdy w to uwierzył, wkrótce świat stałby się lepszym miejscem.

ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz